środa, 26 sierpnia 2015

Oficjalne zamknięcie

Oficjalnie zamykam tego bloga, gdyż nikt prócz Kiry (którą bardzo serdecznie przepraszam, za to, że nie odpisałam. Miałam już gotową odpowiedź, ale mój brat usunął posta, a nie pisałam go od nowa, bo niestety, ale zapomniałam. We dwie raczej nie miałyśmy szans, by uratować stronę) się nim ostatnio nie interesował.
Wiem, że piszę to przed nadejściem września, ale za 5 dni jest koniec sierpnia: w przeciągu tylu dni raczej z taką aktywnością nie dobrnęlibyśmy do 20 op.
Jeśli ktoś jeszcze nie wie, to istnieje druga, podobna strona do BK: CK (a to link do niej). Jeśli ktoś z Was (w szczególności Kira, bo mam nawet co Ciebie, jeśli oczywiście nadal Ci zależy na przyjaźni i przygodach Alexandra i Kiry) jest nim zainteresowany, to zapraszam na priv. (no i Kirę, żebym mogła wytłumaczyć, na czym polega mój pomysł).
Tak więc strona została zamknięta z 99 postami.

środa, 12 sierpnia 2015

Od Kiry "Nowy Dom?" cz.7 (cd. Alexander)

- W takim razie tutaj też nie ma dla ciebie miejsca - syknął basior.
Skuliłam się.
- O-oczywiście... - wyjąkałam.
Spojrzałam na Alexa. Jakoś tak dziwnie na mnie patrzył. Pospiesznie wyszłam. Straże wyprowadziły mnie za bramy i szczelnie je zamknęły. Zaczęłam dobijać do bram bez opamiętania.
- Proszę, wpuście mnie! Proszę... - krzyczałam ze łzami w oczach.
Położyłam się na ziemi i zaczęłam płakać. Zastanawiałam się gdzie mogłabym pójść... Skoro wygnali mnie z dwóch watah,  z powodu demona, to raczej nigdzie indziej mnie nie przyjmą. Najlepiej jak bym teraz zginęła... Nie miałabym więcej problemów w życiu. Płakałam tak jeszcze kilka godzin. Potem się trochę uspokoiłam. Nadszedł wieczór. Zaczęło robić się coraz zimniej. Trochę się trzęsłam, ale co mnie to obchodzi? Przynajmniej szybciej zdechnę. Nagle ktoś położył łapę na moim grzbiecie. Odwróciłam powoli mój pysk w stronę wilka.
- A-alexander? - zapytałam zdziwiona.
Basior nic nie odpowiedział. Po co on tu przyszedł? I tak nic się nie da zrobić... chyba. Spojrzałam na Biały Pałac. Alexander miał wszystko dom rodzinę i wiele więcej... Na tą myśl znowu zbierało mi się na płacz. W takiej sytuacji chciałam się do kogoś przytulić...  Może to trochę dziecinne, ale tego właśnie potrzebowałam...
- Kira ja... - przerwałam mu.
Wtuliłam się w jego ramiona i zaczęłam płakać...

<Alexander?>

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

UWAGA!

Jeśli do końca wakacji nie pojawi się min. 20 op. wataha zostanie zamknięta!!!

Jak na razie mamy: 4/20 op.

P.S. Jeśli ktoś napisze op. do Glorego/Jade/Alexandra/Maho, ten/ta natychmiast odpisze!!!

**************************************
Zmiana w przydzielaniu pkt. i M za op.! 

Za każde op. 10-60 pkt. i 10-40 M:
10-20 linijek = 10 pkt. i 10 M 
20-30 linijek = 20 pkt. i 10 M
30-20 linijek = 30 pkt. i 10 M
40-20 linijek = 40 pkt. i 20 M
60-20 linijek = 50 pkt. i 20 M
80-150 linijek = 60 pkt. i 30 M
+150 linijek = 80 pkt. i 40 M

Więcej zmian po napisaniu 10 op.! 

niedziela, 9 sierpnia 2015

Od Alexandra "Nowy Dom?" cz.6 (cd. Kira)

Przystanąłem z boku i po prostu obserwowałem rozmowę Glorego i nowo poznanej wadery. Ciekawe, jakie tym razem będzie miał zastrzeżenia co do gościa.
- Witam... Co cię do nas sprowadza? - zapytał basior, patrząc z wyższością na kłaniającą się prawie, że do ziemi waderę. Chyba ktoś mu wcześniej przekazał, że zbliża się do Pałacu jakiś nieznany wilk i powinien się stawić na spotkaniu.
- Chciałabym zapytać o możliwość zamieszkania w Białym Królestwie.
Glory wedle swojego zwyczaju przyjrzał się jej uważnie od łap do głów, okrążył i zapytał:
- A jak cię zwą?
- Kira.
- Opowiedz mi nieco o sobie. Chciałbym wiedzieć, kogo przygarniam.
Oho, chyba jej nie ufa i wygląda mu na podejrzaną.
- Mam 2 lata, urodziłam się we watasze, której nazwy już nie pamiętam, ale po jakimś czasie zostałam wygnana. Później szlajałam się do świecie, aż nie dotarłam tutaj.
- Zostałaś wygnana z powodu...? - ciągnął Glory. Kira przygryzła wargę. Robi się interesująco. Wadera musiała coś ukrywać.
- Noszę w sobie demona...
No to już po Kirze.
- Demona? - Basior uniósł brew, patrząc podejrzliwie na samicę.
- Tak... - Zwiesiła głowę. - Zaatakowałam własną siostrę...
- ...która jakimś cudem przeżyła, a ty chcąc powrócić do swojej rodzinnej watahy, zostałaś przez nią zaatakowana w ramach zemsty, po czym cię wygnali, czyż nie?
Kira popatrzyła na niego z przerażeniem, po czym pokiwała potakująco głową.
- W takim razie tutaj też nie ma dla ciebie miejsca - syknął. Wadera się skuliła.
- O-oczywiście... - wyjąkała. Ciężko było mi to przyznać, ale całkiem ją polubiłem, więc ciężko byłoby mi się z nią rozstać. Była dość podobna do mnie. Drgnąłem niespokojnie. Niestety nie miałem żadnej siły przebicia w stosunku do ojca, dlatego też niewiele bym pomógł w tej sytuacji. Wadera pośpiesznie wyszła, a straż wyprowadziła ją za bramy Królestwa. Skąd u Glorego taka nienawiść do wilków noszących w sobie wszelkiego rodzaju demona? Jego obrzydzenie musiało mieć jakieś wytłumaczenie, lecz jeszcze go nie poznałem.
***
Wieczorem, gdy upewniłem się, że nie jestem przez nikogo obserwowany, wyszedłem ostrożnie ze swojej komnaty i bezszelestnie wyszedłem z Białego Pałacu. Nie zwróciłem przy tym niczyjej uwagi, ponieważ miałem na tyle szczęścia, że urodziłem się z czarną, zlewającą się z ciemnościami sierścią. Na grzbiecie taszczyłem wedle zwyczaju skórzaną torbę wypełnioną po brzegi wszelakimi księgami, jedzeniem, a także moimi wszystkimi oszczędnościami. Prędko podążyłem do muru Królestwa, przywarłem do niego, po czym teleportowałem się na drugą stronę. Tak jak myślałem, zaraz obok niego leżała przygnębiona, czarna sylwetka. Chwilę na nią patrzyłem nic nie mówiąc. Miałem nadzieję, że postępuję prawidłowo. Ostrożnie podszedłem, a następnie położyłem łapę na jej grzbiecie. Kira odwróciła pysk w moją stronę. Potrzebowała cudzego wsparcia, pomocy. Nie zamierzałem jej opuścić. Nie w takiej sytuacji.

<Kira?>

piątek, 7 sierpnia 2015

Od Kiry "Nowy Dom?" cz.5 (cd. Alexander)

Oboje długo wpatrywaliśmy się w otchłań. Przez chwilę mnie tak pochłonęła, że miałam ochotę w nią skoczyć i spadać bez końca. Po chwili namysłu odsunęłam się od wodospadu.
- To... może już pójdziemy dalej? - zapytałam lekko oszołomiona.
- Tak - padła krótka odpowiedź.
Byłam lekko zmęczona, ale nie przejmowałam się tym. Spojrzałam na basiora. Nie wyglądał na chętnego do rozmowy, więc postanowiłam zostawić go w spokoju. Wbiłam wzrok w murowaną ścieżkę i szłam dalej. Po kilku minutach drogi dotarliśmy do bram Królestwa. Uśmiechnęłam się przekraczając ją. Rzadko to robię. Starałam się nie okazywać entuzjazmu, ale raczej basior to zauważył. Podniosłam powoli łeb i zaczęłam się rozglądać.
- Pięknie tu... - szepnęłam.
W końcu stanęliśmy przed Pałacem. Był niesamowity. Zastanawiałam się jak może wyglądać ojciec Alexandra. Za sekundę miałam się dowiedzieć... Weszłam nerwowo do środka i nisko się pokłoniłam.

<Glory, Alex? Postaram się nadrobić swoje lenistwo>

piątek, 24 lipca 2015

Od Lazuri "Początek?" cz.2 (cd. Nightmare)

Po moich niezbyt przychylnych komentarzach na temat wyglądu i zachowania basiora, myślałam, że postanowi zostawić mnie w spokoju i będę mogła w spokoju delektować się świeżym powietrzem. Ale on, jak uparte dziecko nadal dążył do nawiązania jakiejś rozmowy. W końcu spytał się:
- A wiesz... - nie zdążył dokończyć.
- Lazuri- wtrąciłam się.
- No więc Lazuri, wiesz gdzie mógł bym się zatrzymać? - kontynuował pytanie.
- Może w knajpie z pokojami? - odparłam wskazując głową na mury Białego Królestwa.
I nie czekając na odpowiedź zmieniłam się w wilka i pobiegłam w las.
- Poczekaj - zawołał za mną chłopak - Jestem Nightmare.
Już ledwo usłyszałam jego imię, które wykrzyczał zza zakrętu, kiedy przypomniałam sobie co było kiedy to ja się tu znalazłam. Postanowiłam wrócić do (jak mu tam) Nightmar'a.
- Ale na serio nie masz gdzie mieszkać? - Zapytałam się.
- Nie, mam willę z basenami i spytałem się Ciebie o te pokoje dla żartu - padła sarkastyczna odpowiedź.
- Ech, chodź za mną - odparłam zmieniając się w człowieka i ciągnąc go za sobą zaprowadziłam za mury królestwa i stamtąd do Knajpy.
Przekraczając próg krzyknęłam:
- Maho! Masz gościa!

<cd.Night> sr że tak długo :>

piątek, 19 czerwca 2015

Od Glorego "Dołączenie" cz. 2 (cd. Dakar)

- Wpierw chciałbym się dowiedzieć, jak się zwiesz i skąd pochodzisz.
- Nazywam się Dakar. Przybywam znikąd, prowadziłem odkąd tylko pamiętam koczowniczy tryb życia.
- Odkąd pamiętasz, czyli od kiedy? - dopytywałem się dalej.
- Odkąd nie straciłem pamięci.
- Kiedy to było?
- Około miesiąca temu, panie.
- Hm... czyli mam rozumieć, że większości swojej historii nie pamiętasz, gdyż utraciłeś pamięć?
- Zgadza się.
- Rozumiem... - mruknąłem jednocześnie "wchodząc" do jego głowy. Chciałem najpierw przejrzeć jego wspomnienia, czy aby na pewno mówi prawdę, i czy niczego przede mną nie ukrywa. Jak się okazało rzeczywiście spora część stanowiła niezrozumiała, bezkresna ciemność, a pozostała część prezentowała dość odrażające widoki pełne krwi i wszechobecnego mordu. Basior najwyraźniej nosił w sobie demona, którego należało ujarzmić. Przyglądając się jego postępowaniom, można z łatwością wywnioskować, że jest doskonałym wojownikiem i świetnie sprawdza się w terenie.
- Zostałeś przyjęty. - oświadczyłem bez odrobiny wzruszenia na pysku. Basior na te słowa natychmiast nisko mi się ukłonił. Przynajmniej ktoś ma do władcy dość szacunku, w przeciwieństwie do większości niekulturalnych dzieciaków, które zdążyły się już ostatnimi czasy tutaj przypałętać.
- Bardzo dziękuję, Wasza Wysokość.
- Tylko powiedz mi jeszcze... jakie stanowisko stanowi twoje marzenie?
Wilk wyprostował się i przez chwilę zamyślił, po czym przemówił:
- Nie zastanawiałem się nad tym. Co mi wskażesz, niech tak będzie.
Zaiste, coraz bardziej podoba mi się ten cały Dakar. Może być dobrym podwładnym, a tym bardziej posłusznym.
- Widziałbym cię w wojsku, na stanowisku szeregowego, szpiega, bądź zamaskowanego mordercy. - oświadczyłem. - Możesz sobie wybrać dwie lub jedną z tych rzeczy.
- To w takim razie zostanę zamaskowanym mordercą i szpiegiem, jeśli można. - odrzekł.
- Dobrze więc. Moja małżonka wskaże ci dom, w którym od dziś będziesz mieszkał.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję. - odrzekł zaszczycony basior. Skinąłem lekko głową dając znak, że może już odejść. Jade podążyła za nim wiedząc, co ma robić.

<Dakar?>

piątek, 5 czerwca 2015

Od Kiry "Wspomnienia" cz.3 (cd. Dakar)

Po tym co powiedział Dakar, a raczej Vone byłam tak przerażona, że zapomniałam o bólu. Kiedyś myślałam, że to będzie przelotna miłość, ale jednak łączy nas coś więcej... Vone zaczął wlepiać we mnie swoje ślepia. Byłam tak przerażona, że nie śmiałam nawet drgnąć. Czułam jak serce wali mi jak młot, a on dalej tylko się gapił. Zamknęłam powoli oczy czekając na dalsze wydarzenia.
- Nie podobasz mi się - usłyszałam warknięcie na uchem. Momentalnie odskoczyłam w bok i jęknęłam z bólu. Uciekłam w samą porę, ponieważ Vone przygotowywał się do skoku na mnie.
- Nie zabijaj mnie... - powiedziałam ze łzami w oczach. On tylko powoli do mnie powoli podszedł.
- Raczej nie spełnię twojej prośby...
- ZOSTAW JĄ W SPOKOJU!!! - wrzasnął Dakar. Vone tylko cicho zawarczał i odszedł ode mnie na kilka metrów. Nagle znalazłam się w innym miejscu... Stałam z przyjaciółką na polanie. Dokładnie ją pamiętam. Uwielbiam tam kiedyś polować. Byli tam jeszcze moi rodzice... Chciałam do nich pobiec, ale nie mogłam się ruszyć. Podeszli z uśmiechem kilka kroków do mnie. Po chwili Alice podeszła do nich rzuciła się i ich zagryzła, a ja stałam obok i nic nie mogłam zrobić...  To wszystko nie pasowało do mojej przeszłości! To ja ich przecież zamordowałam! Co to mogło oznaczać? Nagle wizja się skończyła. Rozejrzałam się dookoła. Wszystko było na swoim miejscu.
- Dakar? - spojrzałam niepewnie na basiora.
- Tak, to ja. Nic ci nie jest?
- Raczej nie. Miałam wizję... - odpowiedziałam cicho - Wydaje mi się, że moja przyjaciółka jest moim demonem...
- No brawo! - powiedział jakiś głos.
- Dakar, słyszałeś to? - zapytałam przerażona
- Nie, nic nie słyszałem - odpowiedział
- Wreszcie się zorientowałaś kto jest twoim demonem.
- Alice... - warknęłam cicho.
- No, witaj kochana. Dawno się nie wdziałyśmy.
A więc jednak to naprawdę ona! Po chwili stanęła koło mnie.
- Czemu ich zabiłaś?!
- Jeszcze się nie domyśliłaś? Ty zawsze byłaś podziwiana przez wszystkich. Ja, nawet jak czegoś dokonałam byłam zawsze wyśmiewana! Byłam dla wszystkich bezwartościowa. Moje życie było ruiną! Jednak pewnego dnia odkryłam, że jestem demonem, więc postanowiłam  to dobrze wykorzystać - zrujnować życie tobie.
Nie mogłam na początku się z tym pogodzić. Przynajmniej wiem, kto jest moim demonem.
- Opętałam ciebie, ponieważ według mnie twoje ciało jest dla mnie idealne -  ciągnęła dalej.
- Dlaczego dopiero teraz się ujawniłaś? - zapytałam spokojniej.
- Chciałam zrobić to wcześniej, ale nie było odpowiedniej okazji
Nastała długa chwila ciszy. Nagle Alice nerwowo spojrzała w stronę Dakara i cofnęła się kilka kroków. Może wyczuła obecność innego demona? Po chwili gwałtownie przejęła kontrolę nad moim ciałem.
- Witaj, Vone. Pamiętasz mnie jeszcze? - powiedziała podchodząc powoli do basiora.

<Dakar? Sory, że tak długo >

środa, 27 maja 2015

Od Nightmare'a "Początek?" cz.1 (cd. Lazuri)

Mam tego dość. Ciągle dzwonią rodzice i gadają o tych durnych zakupach, które mam zrobić bo dostanę szlaban. A co oni mi kur*a w tym wieku zrobią?! - Pomyślałem. Mam ich dość, mam ich wszystkich dość. Postanowiłem zostawić gdzieś swój telefon z esem: Porwano mnie.
Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Co mnie to, że będą się o mnie martwić, ci... jak się nazywają? A, tak ci "wzorowi" rodzice. Najgorsza zmora mojego dzieciństwa. Nic tylko mnie bili.
- Czas zacząć nowe życie - mruknąłem, i zmieniłem się w wilka.
Kilka sztuczek mam już opanowanych. A co mi tam, pobawię się. I zanurkowałem w cień. Jakie to przyjemne uczucie...
I wyskoczyłem z drugiej strony polany,usłyszałem jakiś szmer. Wtedy zobaczyłem jakiś dziwny cień, wyglądał jak... jak nie cień. Tak, moja żelazna logika. Zacząłem obserwować waderę (myślałem, że to była wadera). Poszła się napić do pobliskiej rzeki, a potem potruchtała do jakiś bram. Zaraz, bram? W środku lasu? Obejrzałem się za siebie by sprawdzić czy wiem jak wrócić. Obróciłem się znów do przodu, a wadera znikła. Szkoda, była taka piękna.
- Ej, ale jak? - mruknąłem pod nosem.
- Hej, czemu mnie śledzisz? - warknęła

<cd. Laz>

Od Nathaniela "Czy my się już nie poznaliśmy?" cz. 6 (cd. Lukradis)

Pytanie Lukardis odrobinę mnie skonfundowało. Jakby się głębiej zastanowić... Skądś ją kojarzyłem. W końcu osób o tak nieprzeciętnej urodzie chyba prędko się nie zapomina? Luk natomiast po prostu nie da się zapomnieć. I stwierdzając to nie mam wyłącznie na myśli jej zniewalającego wyglądu. Dla mnie ma też cudowne wnętrze. Szkoda, że uważa, iż ja jestem tylko egoistycznym dupkiem... Chociaż, może naprawdę jestem tylko nim? Lecz gdzie ja mogłem ją spotkać?
Rozmyślaniu przeszkodziła mi nagła gorycz. W końcu niespodziewanie ją obraziłem. Jednak rozmowa ze mną tylko ze względu na jakąś nietypową odmianę współczucia nie spełni moich ambicji. Mam swoją godność, pomimo cholernej ochoty na prawdziwą konwersację. Westchnąłem, przerywając tym samym krótką chwilę idealnej ciszy.
- Nie oczekuję od ciebie łaski, Lukardis. Skoro nie chcesz przebywać w moim towarzystwie z własnej woli, zmuszony jestem się z tym pogodzić. - uśmiechnąłem się pokrzepiająco, chociaż uśmiech ten nie doszedł do smutnych, lekko zamglonych oczu. Chwyciłem swoją błękitną torbę i ruszyłem do wyjścia zakładając wcześniej kaptur bluzy na głowę, gdyż deszcz postanowił dziś wykorzystać pełnię swoich możliwości.
- Co ty zrobiłeś, idioto. - skomentowałem do siebie, kiedy znalazłem się wystarczająco daleko jej domu. Na moją niekorzyść, Sowia Chatka znajdowała się po drugiej stronie królestwa, więc razem ze spadającą wodą, po moim ciele spłynęła ogromna ilość własnych, wymyślnych obelg.

< Luk? Przepraszam, blokada tej mojej twórczości spadającej na dno oceny poniżej przeciętnej >

sobota, 11 kwietnia 2015

Od Lazuri "Jak dołączyłam?" cz. 1 (cd. Glory)

No więc jak zwykle biegałam po lesie szukając śladu elfów (oczywiście jako wilk). Nagle usłyszałam jak coś za mną biegnie. Niewiele myśląc skręciłam w leśną ścieżkę, która o dziwo nie była wydeptana, tylko wymurowana. Pewnie coś mi się przewidziało - pomyślałam. Już zbaczając ze ścieżki. Niestety coś nadal za mną biegło, zaczęłam zmieniać się w demona (jak zwykle gdy się czegoś zaczynam bać) niestety straciłam nad sobą kontrolę. Ostatnia rzecz którą zobaczyłam przed tym jak zemdlałam z wyczerpania, to mury jakiegoś królestwa. Ocknęłam się dotykana patykiem przez jakieś szczenię.
- Nigdy cię tu nie widziałam - mruknęła mała waderka (jak przynajmniej myślałam). W odpowiedzi po prostu kłapnęłam zębami, jednak szczenię nie uciekło, tak jak myślałam.
- Nie możesz być milsza? - zapytała się mała.
- Mogę jak chcę - powiedziałam. To całkiem miło, choć efekt miał być odwrotny.
- Jestem Kari, a ty?
- Ja jestem Laz lub Dimond, jak wolisz. A co lubisz robić? - zapytałam waderę
- Lubię rysować - odpowiedziała
Już miałam coś powiedzieć kiedy usłyszałam jak ktoś się zbliża. Postanowiłam do tego kogoś podbiec i spytać się gdzie mogę przenocować. Gdy już się zbliżyłam krzyknęłam:
- Gdzie mogę zanocować?
- Przy bramie głównej zapytaj się pierwszej lepszej osoby gdzie jest Knajpa Zagubionego Wędrowca - padła chłodna odpowiedź.
- Dzięki! - krzyknęłam
- Świetnie Dimond, chyba znalazłaś sobie pierwszego wroga - Mruknęłam pod nosem i zgodnie z instrukcją poszłam do bramy głównej wrzeszcząc:
- GDZIE JEST KNAJPA JAKAŚ TAM?!
- Nie wrzeszcz tak, zakłócasz cały spokój - Powiedziała zimnym głosem jakaś postać z (tak jak podejrzewałam) małżonką. Najdziwniejsze było to, że on wyglądał jak król.
- Bo nim jestem - powiedział basior
- D-d-dzień dobry?

<cd. Glory>

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Od Karibu "Nie pamiętam" cz. 7 (cd. Maho)

Spojrzałam na nich. Chyba mówią prawdę.
- Tata mi to zrobił - powiedziałam cichym głosem
Spojrzeli na mnie dziwnie.
- Wiesz może dlaczego? - spytała Maho
- Tata mnie nie lubi - powiedziałam
Maho spojrzała na mnie pytająco.
- Odkąd mama umarła - odpowiedziałam na jej pytające spojrzenie
- Masz jeszcze może jakąś rodzinę? - spytała Maho
- Brata Soul'a - powiedziałam
- Wiesz gdzie on jest? - spytał Nathaniel
- Nie wiem - powiedziałam

<Maho?>

Od Toxic Romance "Nowa rozrabia" cz.1 (cd. chętny)

Mogłam zostać w osadzie. Byłam dobrze schowana, ale nie - musiałam wyleźć w biały dzień, jeszcze ludziom na widok. Teraz mnie gonią jak jakąś krwiożerczą bestię, która im matki gazetami pozabijała. A mogłam przyjąć ludzką postać, lecz nie. Toxic jak zawsze wie co robi. Kolejny raz przejechałam się na własnej głupocie. Więc teraz miałam za swoje i uciekałam gdzie pieprz rośnie. Co jak co, ale nie uśmiechało mi się zostać przystawką jakichś buszmenów.
Zauważyłam jakąś grotę. Matko jedyna, jednak będę żyła! Czym prędzej do niej wskoczyłam, a wściekła (i chyba też głodna) tłuszcza pognała gdzieś dalej. Coś jak w stereotypowej komedii. Teraz może mogłam wyjść...
Wystawiłam łeb z jaskini. Czysto - ni widu ni słychu. Pogwizdując wyszłam stamtąd, a potem... no cóż. Naginałam na łeb, na szyję. Czemu? Bo wszystko poszło na spacer w las, poziomki zbierać. Więcej chyba nie muszę wyjaśniać, co?
Zauważyłam, że jakieś sto metrów dalej jest polanka. Potem parę domeczków, pałac i wilki.
Ej. Stop.
Pałac!? Wilki!? What the hell!? Co to, ktoś mnie próbuje w konia zrobić!? Mam halucynacje? Fatamorgana? Dobra Mateczko, ja chyba jestem psychicznie chora. Ale lepsze to, niż zostać obiadkiem takiej działkowej zgrai. Tamci przestali mnie gonić - jest! Zwycięstwo! Miałam teraz wielką ochotę zamienić się w człowieka i zaśpiewać: "Tak! Ty ćwoku, ty woku! Masz nieszczęścia wiele! Bo już łap swych nie położysz na tym pięknym ciele!" Dla lepszego efektu klepnęłabym się w zadek.
Ale już mi się nie chciało. Biegłam przed siebie, spoglądając, czy znowu nikt mnie nie goni. Oczywiście, zderzyłam się z czymś co najmniej twardym. Przeklinając w myślach swe ukochane szczęście, spojrzałam na przeszkodę w postaci pięknej, bogato zdobionej bramy. Trzeba przyznać, miejscówka niczego sobie. Gapiłam się we wrota, kiedy ktoś zaczął się drzeć.
- Hej, ty! Co ty tutaj robisz!?
No świetnie, Toxic. Znowu się w coś wpakowałaś.

<cd. chętny>

sobota, 28 marca 2015

Od Seli "Przyjęcie" cz. 1 (cd. Kira)

Biegłam z ojcem przez las. On nas gonił. Nie mogłam już dłużej biec... Mój ojciec przejął cios przeznaczony dla mnie. Niestety rana była zbyt głęboka, by mój tata mógł to przeżyć. Ostatnim tchnieniem wyszeptał:
- Uciekaj Sel...

Obudziłam się z krzykiem.
- Znowu śnił mi się mój ojciec - powiedziałam na głos nie wiedząc, że jestem obserwowana.
Postanowiłam pobiec dalej w drogę, kiedy naprzeciw wyskoczyła mi jakaś wadera. Byłam zdezorientowana, nie wiedziałam czy atakować czy uciekać, więc postanowiłam załatwić to pokojowo. Cofnęłam się z głuchym warknięciem i już miałam uciec, kiedy nieznajoma wadera zapytała się nieśmiało:
- Jak się nazywasz?
- Seli, a ty? - powiedziałam śmiało.
- Dowiesz się w swoim czasie - burknęła wadera.
- Okej, okej - odpowiedziałam - Już sobie idę.
- Nie, stój - zatrzymała mnie wadera i dodała spuszczając wzrok - Jestem Kira...
Kira zaprowadziła mnie na ścieżkę leśną, która prowadziła do bram jakiegoś miasta. Przybrałyśmy ludzkie postacie i ruszyłyśmy w stronę bramy głównej. Gdy przekroczyłam jej próg, ujrzałam niesamowite widoki.
- To twoje nowe miasto - powiedziała Kira
- Jeśli oczywiście chcesz tu mieszkać - dodała po krótkim namyśle.
Zobaczyłam jak biegnie do nas jakiś wilk, który także przybrał ludzką postać.
- Cześć Kira! - Krzykną po chwili dodając - Kto to jest?
- Jestem Seli, a ty?
- Ja jestem Dakar.

<Kira?> 

P.S. Król musi zezwolić na dołączenie, nie ma samowolki. ;_;

Od Alexandra "Nowy dom?" cz. 4 (cd. Kira)

Przez chwilę patrzyłem na waderę, by dopiero po momencie zorientować się, że rzeczywiście straciła przytomność. Podszedłem bliżej i schyliłem łeb nad jej ciałem. Nie ruszała się.
- Kiro? - zapytałem marszcząc brwi. Mogła przecież i równie dobrze udawać.
- Kiro? - powtórzyłem ponownie z marną nadzieją, że zaraz się podniesie. No nic, nie pozostawało mi nic innego, jak tylko wziąć ją na swe barki i zanieść w bramy Białego Królestwa. Mogłem co prawda przecież ją zostawić na pastwę losu, no ale już nie będę takim chamem, jakim jestem na co dzień. Zrobiłem tak jak postanowiłem sobie i już po chwili niosłem ją o własnych siłach. W duchu prosiłem tylko o to, by mi nie spadła i nie wpadła do rowu. Inaczej mogłaby bez problemu się na mnie obrazić za siniaki, które zostały spowodowane uderzeniami o kamienie. Mówiła, że jest jej duszno... Może potrzebuje więcej tlenu bądź zimnej kąpieli? Nie był to wcale aż taki zły pomysł.
Wraz z tą myślą skręciłem w prawo, tym samym schodząc z udeptanej, leśnej ścieżynki. Skierowałem się w stronę Wodospadu Szklistej Łzy, gdyż tam zawsze wiało i był dostęp do wody. Po bokach można było znaleźć pomniejsze stojące zbiorniki tej oto zimnej cieczy, i zanurzyć tam nieprzytomną, mając pewność, że na pewno nie porwie jej nurt. Droga obyła się bez niespodzianek. Jak tylko przybliżyłem się do odległości około dziesięciu metrów od krawędzi wodospadu, wadera ocknęła się.
- Gdzie jesteśmy? Co się stało? - pytała. Milczałem. Podniosła łeb i ujrzała przepaść, jaką był wodospad.
- O rety! Chcesz skoczyć? - przeraziła się. Chyba naprawdę pomyślała, że jestem samobójcą.
- A może chcesz mnie zrzucić? - pobladła.
- Nie bój się. - nakazałem, nie okazując żadnych szczególnych uczuć. - Zasłabłaś i musiałaś się przewietrzyć.
- Oh. - mruknęła wpatrując się w przestrzeń, która teraz nam stanęła przed oczami. Stałem na skraju wodospadu, na wystającej skale, wiszącej zaraz nad przepaścią. U dołu można było zobaczyć wielkie jezioro raz na jakiś czas wyłaniające się spod gęstej, białej mgły. W oddali widoczne były zielone, dzikie krainy zamieszkałe przez pomniejsze watahy. Spokojnie patrzyłem na to wszystko, w ogólne nie wzruszony, jak to mam w zwyczaju. Kira zeszła z mojego grzbietu i również patrzyła nic nie mówiąc. Widok był wprost pochłaniający. Można było się w nim zatracić i patrzyć bez końca, stojąc na skraju przepaści.

<Kira? Przepraszam, że takie bezsensowne i tyle mi to zajęło>

czwartek, 26 marca 2015

Od Maho "Nie pamiętam" cz. 6 (cd. Karibu)

- Aha... - mruknęła waderka na wiadomość, że chwilę temu straciła przytomność. Puściłam jej ramiona, tak że jej głowa opadła bezwładnie na poduszkę.
- Jesteś jeszcze słaba... Najlepiej jeszcze trochę poleż.
- Ale ja chcę się bawić... - mruknęła z niezadowoleniem. Rozumiałam ją, jako że jest jeszcze szczeniakiem, lecz musiałam zniszczyć jej zachciankę.
- Nie oskarżaj o to mnie. To nie moja wina. Tylko dbam o to, by nic ci się nie stało. Chyba to rozumiesz, prawda?
- Wiem...
- Co ci się wtedy śniło? A może była czarna nicość? - zapytałam starając zmienić temat.
- Trudno powiedzieć... Miałam wizję z jakimś basiorem. Chyba był duchem. Mówił coś o jakiejś pełni.
- Przedstawił się?
- Tak.
- Jak miał na imię?
- Karai... - mruknęła. Zamyśliłam się. Dziwna sprawa.
- Duch powiadasz?
- Uhum...
Teraz pozostaje pytanie, czy spotkałam kiedyś ducha o imieniu Karai. Jakby dłużej się nad tym zastanowić, to jego imię było dość podobne do imienia waderki. A może był jej jakąś zaginioną rodziną? Nic nie wiadomo. Nie można wyciągać pochopnych wniosków.
- A o co chodziło z tą pełnią? - drążyłam dalej.
- Że mam wtedy przyjść do jakiegoś lasu.
- Aha... To jak uda mi się jakoś dowiedzieć, kimże mógłby być ten cały Karai, to od razu ci powiem, ok? Mam kontakt z różnymi duchami zmarłych wilków.
- Ok.
Miałam tylko cichą nadzieję, że nie będzie to żadna pułapka... Po tej myśli zamilkłam już zupełnie wpatrując się uważnie w zabandażowaną ranę Karibu. Nathaniel robił dokładnie to samo. Wcześniej zdążyłam już zaobserwować, że była na nią rzucona jakaś klątwa bądź zaklęcie, dlatego też w tym przypadku moje czarny na niewiele się zdadzą. Musi się zagoić sposobem naturalnym. Po chwili niezręcznego milczenia basior postanowił się odezwać:
- Kto ci to zrobił?
Wadera odwróciła wzrok, próbując pozbyć się z siebie wrażenia bycia obserwowaną przez naszą osobę.
- Nikt... Sama to sobie zrobiłam zahaczając o gałąź.
- Na pewno? My tylko staramy się pomóc. - odparł basior.

<Karibu? Przepraszam, że tak krótko, ale brak pomysłu i weny ;-;>

sobota, 21 marca 2015

Od Dakara "Wspomnienia..." cz.2 (cd. Kira)

Poczułem, jak wracają mi skrzydła. Jako ja pochyliłem się nad waderą. Była piękna.
- Przepraszam cię za niego - Powiedziałem cicho - On nie może odejść
- Nie szkodzi
Zmusiła się do uśmiechu, który zaraz zniknął. Złapała się za żebro
- Chyba jest złamane - Jęknęła.
Co trzeba robić? Ja nigdy nie miałem problemu z tymi "urazami" i nie wiedziałem, jak się je leczy. Chodziłem w tę i z powrotem zastanawiając się, co robić. Po chwili wpadł mi do głowy pewien pomysł. Doskoczyłem do trzęsącej się wadery i usiadłem obok. Skupiłem się na jej ranach. Cieknącej krwi... Wzdrygnęła się.
- Nic ci nie jest. - Skąd u mnie tyle współczucia?!
- Nie, trochę mi lepiej.
- Będziesz mogła wstać?
- Chyba tak - Zaprowadziłem ją do jej domu i opatrzyłem rany. Usiadłem na jakimś krześle. Spojrzałem w jej słabe jeszcze oczy. Po chwili milczenia odezwała się lekko chrypiąc.
- Też jesteś demonem?
- Jak to JESTEM demonem?! - Ona mnie obraża?
- Dobra, dobra. Uspokój się. Pomyślałam, że skoro ty...
- Nie jesteśmy demonami
- Przecież jesteśmy...
- Może twój demon z tobą nie rozmawia... A może to zupełnie inny przypadek... Ja nie jestem demonem.
- Jak to?
- Demon jest ze mną
- Wyjaśnij...
- "Nie lubię jej" - Usłyszałem Vone'a, który stanął pomiędzy nami.
- ZAMKNIJ SIĘ! - wydarłem się - "mi się podoba" - dopowiedziałem w myślach.
- Co ci zrobiłam?
- To nie było do ciebie... Proszę, już wyjaśniam..."Vone, błagam cię..."
- "Już dobra, chcę to mieć za sobą"
Zamieniliśmy się miejscami. Teraz ja patrzyłem na Kirę z góry. Byłem słaby. Zdołałem tylko poruszyć żaluzjami. Mogłem patrzeć... Tylko patrzeć...
Vone nie miał skrzydeł. Nie warczał. Nie rzucił się na Kirę, jak miał w zwyczaju, tylko pierwszy raz w namacalnej formie... przemówił.
- Witaj Kiro. Mam na imię Vone i jestem demonem w wieku nieokreślonym, bo demony są nieśmiertelne - Głos miał wyniosły, acz spokojny - Połączony jestem z Dakarem, który też nie jest tylko wilkiem, ale ta świadomość mnie przytłacza, bo jeśli on zginie, ja odejdę. Każdy demon łączy się z wilkiem, bo chce go opętać, ale potem się zaprzyjaźniamy z duszą naszego nosiciela. Nie rozumiem, czemu nigdy nie widzisz swojego demona, ale ja go czuję i, wcale mi się nie podoba jego obecność...

<Kira? Robi się strasznie...>

środa, 18 marca 2015

Od Lukradis "Czy my się już nie poznaliśmy?" cz.5 (cd. Nathaniel)

 Patrzyłam jak chłopak z rezygnacją opuścił sale, a jak już go nie było z poirytowaniem wywróciłam oczami wracając do biurka po dziennik i resztę.
- Amator mocnych wrażeń - skomentowałam... Złośliwie? Chyba tak. Nie przejmując się tym ruszyłam do wyjścia, zgasiłam światło i ostatni raz rzuciłam wzrokiem po klasopracowni chemicznej, po czym zamknęłam drzwi na klucz. Zbiegłam po schodach, a po kotytarzach kręcyły się już sprzątaczki. Trochę... Napewno jest to irytujące, że podstawówka jest połączona ze szkołą średnią podzielona tylko przybudówką-korytarzem prowadzącym do wspólnej stołówki. Zostawiłam dziennik i klucz do sali 44 w pokoju nauczycielskim, następnie nie zmieniając tempa wesłam do sekretariatu, który opustoszał już dawno. Sekretarki kończyły pracę o piętnastej, więc z pracowników zostałam ja i sprzątaczki. Otworzyłam drzwi do swojego gabinetu i usiadłam w fotelu biurowym. Dokumentów trochę było, więc tylko je przejrzałam. Uzupełnię je w domu. Tak, to dobry pomysł. Przy kubku gorącej kawy, ten pomysł jest jeszcze lepszy. Zebrałam istotne rzeczy i schowałam je do teczki, a teczkę do torby wraz z notebookiem, notatnikiem, swoim osobistem dziennikiem i innymi. Teraz otwórz, wyjdź, zamkinij drzwi gabinetu i otwórz, wyjdź, zamkinij sekretariat. Naturalnie, sekretarki miały swoje klucze do tego pomieszczenia.
- Do widzenia i szybkiego końca pracy - pożegnałam sprzątaki, które dbają aby szkoła została zamknięta na noc.
- Do zobaczenia panno Kenway - odpowiedziały w tym samym momencie. Rzuciłam im jeszcze jakby to nazwać pusty uśmiech i wyszłam wyjściem ewakuacujnym. Spokojnym wzrokiem przemiarzałam miasto miając wiele kolorowych witryn sklepowych. Zatrzymał mnie dopiero zapach świeżo zmielonych ziaren z ulicznej kawiarni. Przydałyby się jakieś przyprawy do kawy. W sumie samej kawy za dużo mi też nie  zostało. Wparowałam do środka, trochę już nie myślac co czynie, następnie stanęłąm przy ladzie i rozejrzałam się po pułkach.
- Poproszę skórkę pomarańczy, chilli, cynamon i świeżo miloną kawę ekportowaną z Brazylii - tradycyjne zakupy, jak do tego typu rzeczy.
- Polecamy kozią śmiatankę w promocji. Wyjątkowo za pół ceny - zaproponował sprzedawca. Westchnęłam cicho. Ugh, niech zarobi sobie człowiek. Obym nie pożałowała.
- To poproszę w takim razie dorzucić - mruknełam pod nosem, ale usłyszał. Jak sęp. Dosłownie.
- To będzie osiemdziesiąt trzy złote i dwadześcia trzy groszę. Płaci pani kartą czy gotówką? - zapytał.
- Kartą. Zbliżeniowo - uprzedziłam jego kolejne pytanie. Mężczyzna wpisał kod, a ja przyłożyłam kartę czarnym paskiem do dołu.
- Dziękuję i do zobaczenia! - podarował mi paragon z szarmanckim uśmiechem. Kolejny się znalazł lowelas. Phi.
- Również dziękuje, do widzenia - odrzekłam chłodno chowając papierek w portfelu. Wziełam siatkę z zakupami i rzuszyłam do wyjścia. Nadzwyczajne krzepko tu tutaj, bo jak mijałam się z progiem to krzesło miało styczność z podłogą wydając charaktersystyczny dźwiek odbijającego się metalu od kamienia. Nie chciało mi się sprawdzać, kto był sprawcą rumoru, gdyż nie znaczyła nic dla mnie ta informacja. Fala zanieczyszczonego, śmierdzącego powietrza zbiła się ze mną, aż kuła kiedy przed chwilą wyszło się z tak przyjemnego miejsaca jakim jest kawiarna. Błe... Kałuża oleju z silnika zalewała symetrycznie szaro-brązowy chodnik. Ohyda. Powinni też zainwestować  w maszyny czyszczące chodzniki, a nie tylko ulice. Jednym susem ominełam plamę, a dwoma susami ktoś zrównał się ze mną.
- Zamierzasz stać się moim cieniem? - spytał niebiesko włosy.
- Nie, nie mam tego akurat w swoich zamiarach - mruknęłam - Nie masz domu, tylko pałętasz się po mieście?
I zapadła ta wiadoma cisza.
- W takim razie ee śpisz u kogoś? - zadałam kolejne pytanie. Na odpowiedź znowu otrzymałam głuchą ciszę. Wygadany jest w tym temacie, nie ma co. Jednak moje zimne serce owiła swojego rodzaju współczucie. Zaryzykuje ten ostatni raz w życiu. Nigdy więcej Luk, nigdy więcej. Obiecuje to sobie.
- Ma padać. Chodź do mnie - mruknełam i nie patrząc na jego reakcje poszłam dalej.
- Naprawdę? - spytał z lekką euforią w głosie.
- Przecież powiedziałam wraźnie - prychnełam.
Coś tam bełgotał, ale nie przywiązywałam do tego uwagi.
***
Otworzyłam drzwi najpierw kluczem do dolnego zamka potem do górnego. Bezpieczeństwa nigdy nie za wiele. Płyta drewna odskoczyła z pomrukiem rozwierających się uszczelek.
- Zapraszam.
- Panie przodem.
Wzruszyłam ramionami, chociaż tu ma maniery. Zdjełam płasz oraz buty i powiesiłam nakrycie na wieszaku.
- Chcesz kawy albo czegoś do jedzenia? - spytałam, lecz nic nie zrozumiałam co mówił w odpowiedzi - Dobra, dobra. Idź do salonu. Rozgość się, zaraz wrócę tylko się przebiorę. Nie ruszaj się z tamtego pokoju i nie ruszaj figurek.
Wskazałam dłonią pomieszenie do którego miał wejść i nie upewniając się czy to zrobił ruszyłam do siebie przymykając drzwi. Rozwiązałam krawat zrzycając z siebie marynarkę. Rozpiełam białą koszulę z długimi rękawami i nałożyłam luźny sweter. Zsunęłam z bioder czrane eleganckie spodnie zwężane w kostkach i na ich miejsce włożyłam również czarne jeansy. Marynarkę założyłam na wieszak i powiesiłam na drzwiach szafy, a spodnie złożyłam w kostkę. Torbę z rzeczami zostawiłam na łóżku. Wzięłam koszulę i wychodząc z sypialni do łazienki pozostawiłam ją tam w koszu z innymi ubraniami czekającymi na pranie. Zerknełam do salonu, a Nathaniel w tym samym momencie usiał na kanapie.
- Mam nadzieję, że nic nie zbroiłeś. Idę do kuchni - oznajmiłam i od razu zniknęłam za futryną. Po paru krokach zatopiłam się w szarości kuchni, w drodze zabierając siatkę z zakupami, którą pozostawiłam wcześniej na półce w przedpokoju. Wyjęłam z niej kawę, śmietanę i przyprawy. Wsypałam trochę proszku do rączki ekspresu i ponownie zapięłam ją do maszyny. Wodą powoli zaczynała wrzeć, podstawiłam wysoką szklankę do latte, ale wpierw z spienioną śmietaną i powoli zalewam nie dużą ilością czarnej kawy i potem znowu robię kolejną warstwę bitej śmietany i posypuje proszkiem z skórki pomarańczy i cynamonu. Powtarzam czynność z drugą szkanlą i tym razem posypuje drobną ilością chili i cynamonu i oba na koniec posypuje jeszcze wiórkami z czekolady. Wyjmuję jakieś ciastka, które mam na takie niespodziewane okazje i wykładam je na talerzyk. Wszytko układam na srebrnej tacy dla swojej wygody i tak ruszam do salonu. Pozostawiam to na stolę i wracam się po skórzaną torbę, którą pozostawiłam w sypialni na łóżku. Wraz z tym siadam przy wysokim stole, przy którym już siedzi Nathan. Kursowałam jak samolot. Matko, naprawdę? Aż do tego porównałam? Ech, nie ważne.
- Proszę, częstuj się - podsunęłam mu talerzyk, a sama wyjęłam notebooka, dokumenty i pióro do pisania i o dziwo wszytko się zmieściło na 1/3 mebla. Znowu szybko przejrzałam papiery. Zacznę od czegoś lekkiego. Dwie kartoteki, dyplomy i podania dwóch nowych uczniów, po drugie zatwierdzenie i wydanie miesięcznej pensji pracowników i na laptopie mozolne robienie przelewów. Na czarny koniec wypełnienie PIT-u. Robiłam wszytko w ciszy popijając małymi łykami kawę pod czujnym okiem młodego mężczyzny. O dziwo nie starał się przerwać tej ciszy co było mi na rękę. W ciągu zdążyłam stracić poczucie czasu. Siedziałam tak trzy godziny może dwie?
- Luk? Skończyłaś już? Ślęczysz przy tym prawię całe pięć godzin. Dochodzi dwudziesta trzecia - mruknął w końcu, wyrywając mnie z transu. Nerwowo spojrzałam na zegarek. Faktycznie, za kwadrans dwudziesta trzecia. W porę się wyrobiłam to dobrze czy źle? Zamknęłam klapę i spojrzałam na niego. Co teraz mamy czynić? Oczy mnie bolały, ale siłę jeszcze miałam.
- Chcesz się pouczyć tej chemii?
Chłopak nie odpowiedział, najwidoczniej zniszczyłam mu humor w szkolę. Ale to nie mój problem... Raczej. O, Luk znowu jesteś zimną suką. Wyjęłam jeszcze z torby podręcznik, położyłam go na stole pozostawiając na nim dłonie. Wyczekującym wzrokiem mierzyłam go.
- Czy może masz inne propozycje?
- Robisz wszystko dla mnie z taką łaską, aż mnie to boli, przeraża i dziwi na raz. Jak można być tak bezuczuciowym? Powiedź proszę jakie to uczucie.
Zbiło mnie z tropu. Musiał być z siebie zadowolony. Wyglądałam jak ryba łapiąca powietrze, kiedy stary rybak wyjmuję ją z sieci i ogląda przy okazji oceniając ile dostanie za tak duży okaz. Zwyczajnie zabrakło mi słów, aby odegrać się jakąś ripostą, albo czymkolwiek. Po prostu zmienię temat. Tak będzie najlepiej.
- Czy my się już wcześniej nie poznaliśmy? - miałam to pytanie zadać wcześniej, ale jakoś nie było okazji. Kojarzyłam go, ale nie wiem skąd. Kolejny wzdych.

<tylko mi jej nie wyniszcz psychicznie .-.>

sobota, 14 marca 2015

Od Nathaniela "Czy my się już nie poznaliśmy?" cz. 4 (cd. Lukradis)

- Jako monetę przetargową mogę zaproponować samego siebie. - zamruczałem gardłowo, zbliżając się odrobinę do mojej nauczycielki. Może jest trzy wilcze lata starsza... Właściwie to całkiem spora różnica, ale było w niej coś takiego, czemu nie mogłem się oprzeć. Pewnie to tylko pseudogłębokie słówka o znaczeniu równie wielkim jak aglet w sznurówce, jednak naprawdę czułem coś do Luk.
- Raczej nie przystanę na tą propozycję. - prychnęła niewzruszona.
- Więc może... Kolacja? - byłem świadomy tego, że naciskałem. Że zachowywałem się niekulturalnie, a ona miała prawo do tego, żeby odmówić.
- Z płatkami róż porozrzucanymi po stole, wymyślnymi potrawami i unoszącym się zapachem duszących kwiatków? - burknęła zniesmaczona.
- Jeżeli sobie tego życzysz, dla ciebie wszystko. - z uśmiechem na ustach wyobraziłem już sobie pokój pomalowany dla niej na czerwono, wypełniony bukietami i serduszkami z papieru. Lukardis jednak nie była tak optymistycznie nastawiona do tego pomysłu, więc wyrwany z marzeń wypaliłem nagle, jakby sobie o czymś przypominając - Przepraszam. Jestem zbyt nachalny. - gwałtownie opuściłem głowę i chowając dłonie do kieszeni wyszedłem z klasy. Zachowałem się jak dziecko, to idiotyczne. To dopiero pierwsza lekcja, a ja już miałem ochotę się zmyć. Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Z miną naburmuszonego niemowlaka, któremu właśnie został odebrany cukierek wyruszyłem do pobliskiej kawiarni. Usiadłem przy stoliku stojącym w kącie i rozejrzałem się wokół. Mój wzrok przykuła jedynie zmierzająca w moim kierunku osoba.
- Cześć młody! - zachichotała Lucy niszcząc moje uczesanie, zupełnie tak, jakby celem jej życia było czochranie moich włosów przy każdym spotkaniu.
- Czemu zawsze spotykam cię w kafeteriach? - westchnąłem na powitanie. Właściwie liczyłem na ujrzenie brunetki: to była jedyna osoba, z którą mogłem naprawdę porozmawiać.
- Wiesz jak to jest z metalem przyciąganym przez magnes? Tak właśnie działa na mnie kawa. - stwierdziła jakby to była najnormalniejszy fakt we wszechświecie, co dla mnie nie było niczym wyjątkowym ani tym bardziej dziwnym, bo już nie raz mówiła mi takie rzeczy.
- Naturalnie. Czego się napijesz? - spytałem wbijając wzrok w menu.
- Natuś, oboje wiemy, że nie masz kasy, ja stawiam. - i choć nie brzmiało to jak obelga, poczułem się urażony. - Oj, nie obrażaj się Nati. Skoro tak bardzo chcesz za mnie zapłacić, proszę. - to mówiąc położyła na stole wyjętą z torebki kopertę. Dobrze wiedziałem co się w niej znajduje, lecz odepchnąłem ją tylko w jej stronę.
- Nie wezmę tych cholernych pieniędzy. - syknąłem zdenerwowany.
- Więc wolisz sypiać pod mostem? Wiesz, gdzie ja kiedyś skończyłam... Nie pozwolę ci powtórzyć tego błędu. Zabierz je. - powiedziała tonem tak stanowczym, że zjeżyły mi się włoski na karku. Wtedy właśnie po raz drugi w życiu w jej wesołych, zamyślonych oczach o złotym kolorze dostrzegłem smutek. Zawsze, kiedy wspomniała o swojej przeszłości pociągała nosem i chowała twarz za bujną czupryną. Nienawidziłem oglądać jej w takim stanie.
- Niech ci będzie. - powiedziałem unosząc jej podbródek na tyle, żeby zmuszona była na mnie spojrzeć. - Ale jeśli jeszcze raz zobaczę jak się smucisz, pójdę do niego. Zabiję go. Rozumiesz? - zawarczałem starając się zabrzmieć poważnie. Wiedziałem, że nie dam rady skrzywdzić Sinoday'a. Przeciwnie, to on gotów jest zamordować mnie bez skrupułów.
- Jesteś podobny do matki, wiesz? I nie umiesz kłamać. - uśmiechnęła się pokrzepiająco. Zgiąłem kopertę wpół i schowałem do kieszeni spodni.
- A ty nie umiesz pocieszać. - burknąłem i skinieniem dłoni przywołałem kelnerkę, która spijała zaniepokojona z ust Lucy nasze zamówienie. Moja brązowowłosa towarzyszka wypowiedziała nazwy tak ekstrawaganckich napojów, że bałem się o tą biedną, Bogu winną dziewczynę.
- Więc? Jaka teraz wpadła w twoje sidła? - spytała Lucy. Prędzej czy później nasze tematy zawsze schodziły w tym kierunku.
- Szkoda gadać... -
- Uuu, kroi się coś poważniejszego. Opowiadaj. - z szerokim uśmiechem uderzyła mnie delikatnie łokciem w żebro. Spochmurniałem, biorąc łyk otrzymanej małej czarnej.
- A jak tam twój ukochany? - trafiłem w samo sedno. Na moje szczęście łatwo było odwrócić jej uwagę, bo po sekundzie zaczęła się tłumaczyć, że nie ma żadnego faceta i nie jest w nikim zakochana, przybierając przy tym odcień purpury. Później jednak zmieniła temat wzdychając do wyimaginowanego obrazu jakiegoś szatyna. Oczywiście zainteresowało mnie to tak bardzo, że gdyby nie mocny wstrząs z jej strony padłbym jak długi na podłogę pogrążony w mocnym śnie.
- Żyjesz? - spytała, kiedy całkowicie się ocknąłem.
- Opowiadaj facetowi o urodzie drugiego faceta i spodziewaj się zainteresowania z jego strony. - ziewnąłem sarkastycznie, przeciągając się.
- No dobrze... Skoro ci aż tak przynudzam to lecę. - wstała zabierając się powoli do wyjścia.
- Żartowałem przecież! - usprawiedliwiłem się z grymasem przyglądając się jej przygotowywaniom.
- Ale ja nie. Trzymaj się Nati. I nie chcę już dostawać informacji, że masz sprawę w sądzie za gwałt. - cmoknęła mnie w czoło przeczesując krańce niebieskich pasm i wyszła, zanim zdążyłem fuknąć, że byłem niewinny.

<Luk? Przepraszam, jestem gotowa klęczeć na grochu za karę~ >

środa, 11 marca 2015

Wojna

Wygraliśmy wojnę 47 (w tym 5 należało do BK) postami do 3!
Otrzymaliśmy odznaczenie:

No więc teraz możemy składać broń... Na czym to będzie polegać? Chcesz oddać? No dobra, piszesz mi w tej sprawie na priv. i przedmioty znikają, otrzymujesz połowę stawki, którą kosztowały. Nie chcesz oddawać? Ok, tylko że wtedy nie można broni używać w normalnych op., no chyba że wojna się powtórzy.
Właśnie, mam jeszcze takie malutkie pytanko... Podobał wam się ogólny zarys wojny? Mam na myśli to, że mogliście się wyszaleć mordując w op., wilki mogły przeklinać itd., co jest niedozwolone normalnie. Chodzi o to, że za jakiś czas (czyli za kilka miesięcy) może wybuchnąć KOLEJNA WOJNA, tym razem pokojowa: czyli Alfy są w całkowitym rozejmie. Wtedy to będzie PRAWDZIWA konkurencja, a nie to co teraz: ZKWMW pisze 10 dziennie, a WCN 1 tygodniowo.
Warunki starcia podam później, jeśli zdecydujecie się na powtórkę z wrażeń.

W czasie późniejszym (lub wcześniejszym) pojawi się również ankieta, czy warto organizować maratony międzywatahowe... Co to? Już tłumaczę. Będzie chodziło w tym o to, że np. raz na 2 miesiące będzie można pisać op. razem ze wszystkimi członkami ZKWMW na temat np. pokonania jakiegoś niebezpieczeństwa grożącemu wilkom. Co to konkretniej będzie jeszcze pomyślimy. 

Pozdrawiam, Jade.
 
P.S. Jeszcze raz gorąco proszę o pisanie więcej op.!!!

poniedziałek, 9 marca 2015

Wielki nabór

Ogłaszam wielki nabór!
Na czym on polega?
1. Za każdą zaproszoną osobę (która to potwierdzi) otrzymujecie 10 BM.
2. Za 20 osób należących do BK każdy dostaje po 10 BM, za 30: 15 BM, 40: 20 BM itd.

Wpadłam na taki pomysł, gdyż nikt nie chce dołączać, tylko wszyscy odchodzą... ._.
No i piszcie więcej op., ja Was proszę i błagam na kolanach! Niektórzy powinni dostać porządnego kopa w d... zadek, żeby wreszcie się ruszyli do roboty. xd

Pozdrawiam, Jade

piątek, 6 marca 2015

Od Maho "Wojna"


Nie lubię wojen. Nawet bardzo. Wszyscy się mordują... Eh. Okropna sprawa. Mimo tego, że tchórzem nie jestem, siedziałam skulona pod ścianą w pobliskiej jaskini. Sama nie wiem dlaczego. Jakoś tak... No po prostu. Nieuzasadniony lęk. Obok mnie siedział Alex i wbijał we mnie te swoje złote ślepia.
- Co? - zapytałam po jakimś czasie. Mrugał dość rzadko, co było z lekka niepokojące. Milczał. A czego ja się w końcu spodziewałam? Przecież to Alex. On jest naszą "niemową" i właśnie z tego słynie. Ponoć niektóre wilki nawet nie znają brzmienia jego głosu... Siedzieliśmy tak w ciszy (pomijając wrzaski na dworze) wpatrzeni w siebie. Ściskaliśmy w łapach wcześniej zakupioną broń, zupełnie jakbyśmy zaraz wyskoczyć i tam ich pozabijać. Nie mieliśmy jednak takich zamiarów. W jamie panowały egipskie ciemności i było dość brudno, lecz nie zwracaliśmy na to większej wagi.
Po upływie kilku minut usłyszeliśmy jakiś niepokojący dźwięk, trochę jakby skrobanie pazurów połączone z dużym ciężarem rzuconym o ścianę. Ja i brat równocześnie spojrzeliśmy w tamtym kierunku jednocześnie ściskając jeszcze mocniej broń: ja łuk i berło eteru, a on kosę śmierci oraz ten drugi dostępny miecz. Rozszerzyłam oczy widząc zakrwawionego wilka rzuconego o ścianę z Zjednoczonego Królestwa. Była to Jade. Alex nie zareagował jakoś szczególnie, tylko podążył ostrożnie naprzód, na zewnątrz. Podbiegłam do niej i pospiesznie do niej zagadałam drżącym z przerażenia głosem:
- Mamo... Nic ci nie jest?
- Nie, wszystko jest dobrze. Wcale prawie nie mogę się ruszyć. - jęknęła mówiąc sarkazmem, a następnie zakrztusiła się krwią wypływającą jej z pyska.
- Alex! - krzyknęłam za basiorem.
- Co? - warknął.
- Trzeba pomóc mamie!
- To sama się nią zajmij...
- Ale... - zaczęłam, lecz ten raptownie mi przerwał:
- Ja muszę wybić tego, który się gdzieś tutaj czai w krzakach.
Po chwili "trawienia" jego planu kiwnęłam potakująco głową. Ah, ta moja opóźniona reakcja. Wyjęłam z torby, którą miałam przewieszoną przez ramię bandaż, zmieniłam się w człowieka i zajęłam się ranami Jade. Na Alexa naskoczył jakiś czarno-biały wilk, chyba wadera. Alex na szczęście bez problemu się z nią uporał wbijając jej centralnie w brzuch kosę. Nawet się nie zmęczył. Wadera upadła głośno jęcząc z bólu. Kopnął ją jeszcze ze trzy razy. Nie patrzyłam na to, gdyż zapewne ten widok mocno by mnie obrzydził. Na samą myśl zaczęły mnie boleć wnętrzności.
W pewnej chwili na moich plecach poczułam oddech, a tak właściwie to sapanie. Powoli odwróciłam głowę. To jakaś granatowo-biała wadera. Spanikowana wzięłam ostry zamach berłem i uderzyłam ją z całej siły w bark. Ta zatoczyła się i upadła. Najwyraźniej berło to wysłało do jej ciała jakieś magiczne promienie, które osłabiły jej organizm. Dobrze że nie było krwi. Popatrzyłam na brata. Był cały umazany od czerwieni. Aż mi się słabo zrobiło.

Od Glorego "Wojna"


Patrzyłem z wyraźnym obrzydzeniem na pole bitwy. Wszyscy skakali sobie do gardeł nie bacząc nawet na to, czy wróg czy przyjaciel. Targała nimi niewyobrażalna nienawiść i ból, czyniąc na co dzień miłe i przyjazne wilki w prawdziwe bezduszne potwory, będące istnymi maszynami do zabijania. Z Watahy Magicznych Wilków nawet na wojnę puszczono szczeniaki... Zabawne. Na pewno sobie poradzą w takich warunkach. Te umazane pyski od krwi, połamane pazury od mocnych ciosów, brudne futro z wycieńczenia, widoczne żebra z niedożywienia, obdarta skóra... Uroki wojny.  Stałem na skale i patrzyłem na wszystko z góry. Po co mam walczyć? Gdybym ruszył w bój wszyscy uciekliby z podkulonym ogonem. Co jakiś czas ktoś wołał moje imię prosząc o pomoc, lecz ja pozostawałem niewzruszony. Skoro są tacy samodzielni, to chyba powinni sobie radzić sami, nieprawdaż? Co kilka minut wrzaski cierpienia przerywał ryk piły mechanicznej oraz inne przerażające dźwięki. Słyszałem cudze myśli i aurę emocjonalną, w której przeważała zdecydowanie brudna czerwień wskazująca na dużą agresję, wściekłość i brutalność. Dodatkowo gdzieniegdzie widoczny był brąz mówiący o pokorze i poświęceniu. Rzadko kiedy dało się zauważyć inne barwy. W pewnym momencie poczułem ostry odór brudnego i mocno zaniedbanego wilczego ciała, pomieszanego z aromatem krwi i smrodem potu. Ktoś chciał mnie zaskoczyć od tyłu. Była to biało-granatowa wadera z wrogiej watahy. Wiedziałem takie rzeczy, nawet nie oglądając się za siebie, gdyż nie tylko posiadam wszystkie możliwe żywioły i talenty, ale i także przepowiadam przyszłość. Zdawałem sobie z tego sprawę, że za chwil kilka zbliży się na tyle, bym mógł ją "zobaczyć". Mimo to miałem przed oczyma niewyraźną wizję najbliższych kilku minut. Nie drgnąłem ani trochę, by nie wzbudzać podejrzeń wadery. Po chwili usłyszałem jej sapanie, ten zmęczony, lekko szaleńczy oddech... Najwidoczniej wojna naruszyła jej psychikę.
W pysku zaciskała rękojeść zdobionego miecza. Gdy wzięła nim zamach, ja wykonałem błyskawiczny ruch, tak, że wadera nawet nie zdążyła zorientować się, co się dzieje. Przerzuciłem ją sobie bez trudu przez ramię, w taki sposób, że dość mocno nadwyrężyła kręgosłup. Jęknęła z bólu i nie mogła się podnieść z ziemi. Podszedłem do niej.
- I co? Warto było próbować się zbliżyć? - syknąłem tak, by wzbudzić w niej jak najwięcej negatywnych emocji. Jej aura była dwukolorowa: pół brudnoczerwona, pół zupełnie czarna.
- Zaraz zginiesz! - wykrzyknęła zachrypniętym głosem próbując dźwignąć się na łapy. Wywracając dramatycznie oczami uderzyłem ją z prostej łapy w kark powodując, że ta straciła na moment wzrok i zwyczajnie zasłabła. Patrzyłem na jej nieruchome ciało jak na najbardziej oślizgłego i odrażającego robala. Kopnąłem ją by sprawdzić, czy żyje. Mięśnie wciąż były sztywne, co oznaczało, że jednak się zbudzi. Westchnąłem cicho. Że też takie niewychowane wilki mają prawo żyć... Nic tylko by mordowały. W tym momencie gdzieś w tle mignęła mi moja partnerka wymachująca piłą mechaniczną. A cóż ona wyrabia? Wbiłem spojrzenie w waderę i podążałem oczyma w ślad za nią. Eh... Nie będę ukrywał, że szczerze załamałem się tym, co przed chwilą miałem okazję zobaczyć. Królowa wielkiego imperium z piłą w dłoni? Nie, to się aż po prostu w głowie nie mieści.
Udałem, że niczego nie widziałem. Zmieniłem się w człowieka i wyczarowałem sobie tą kosę śmierci, która początkowo zrobiła dość sporą furorę wśród oddziałów Zjednoczonego Królestwa. Powstrzymałem się jednak w zadaniu ciosu nieprzytomnej waderze. Wiedziałem o tym doskonale, że kobiet się nie bije, lecz ta stanowiła wyjątek. Chyba ten jeden raz mogę "zaszaleć", prawda? Popatrzyłem uważnie na kosę, którą trzymałem w dłoni. Przecież to złe... To znaczy kosa zła, bo zbyt słaba. Wzbogaciłem przedmiot na mocy napełniając go maną. Runy, które wcześniej były na niej już namalowane zaczęły lekko błyszczeć na fioletowo. Tak, teraz jest dobrze. Wziąłem zamach i wbiłem w ciało wadery, która w tej samej chwili zbudzona szeroko otworzyła oczy. Nienawistne spojrzenie szybko zgasło. Z obrzydzeniem zepchnąłem ją ze skały tak, że spadła w dół i sturlała się ze stromego zbocza. Zasłużyła, bo w końcu przecież ubrudziła mi swoją krwią nowy garnitur.

Od Roni "Album" cz.2

Nad rankiem gdy się już obudziłam, znów spojrzałam na księgę. Strasznie mnie korciło aby ją otworzyć, ale jakaś siła we mnie nie pozwalała mi ego dokonać. Zastanawiałam się czy ją oddać królowi. Bo to przecież może być jego własność, a ja nie jestem jakimś złodziejem. Brałam pod uwagę te sugestie ale nie wiedziałam jak to będzie. Przecież mogę coś zrobić źle dać komuś to i potem dowiem się że album wpadł z niepowołane ręce. Wyszłam na dwór. Nikogo nie było. Poszłam szybko coś upolować i postanowiłam wrócić. Album zniknął.
- Gdzie to jest!?!
Nagle usłyszałam że ktoś szybkim krokiem odchodzi, a raczej ucieka. Wyszłam na zewnątrz i zauważyłam starego borsuka z księga w reku. Uciekał, nie mogłam na to pozwolić. Dogoniłam go i skoczyłam na niego wyrywając mu pamiątkę. On szybko się podniósł i próbował zabrać mi księgę.
- Czego chcesz? dlaczego mi to ukradłeś?
- Ja ukradłem?! To ty mi to wczoraj zwinęłaś złodziejko! Ty lisie! Złodzieju!
- Nie jestem żadną złodziejką! - byłam trochę zdziwiona bo byłam na 100% pewna, że był u mnie tamtego wieczoru wilk...

<C.D.N>

piątek, 27 lutego 2015

Od Soul'a "Wojna"


Wędrowałem już drugi rok z rzędu w poszukiwaniu swojej siostry. Co jak co, ale bawić się w chowanego to ona umiała. Nagle wyczułem jej zapach, jak również zapach krwi. To mnie zaniepokoiło. Czym prędzej pobiegłem jej zapachem. Gdy dobiegłem do miejsca gdzie było pełno jej zapachu. Rozgrywała się tam naprawdę ostra walka. Zdjęty nagłym niepokojem o moja siostrę. Zdążyłem w ostatniej chwili, bo akurat jakiś basior podniósł miecz, by zadać jej cios. Przemieniłem się w smoka przez co jego broń nie zrobiła mi najmniejszej krzywdy. Po zmianie w wilka kopnąłem go, po czym wziąłem Karibu w pysk i zacząłem z nią uciekać. Po chwili zorientowałem się, że goni mnie wadera z piłą motorową w ręku. Sprężyłem wszystkie moje siły, by uciec jak najdalej od tej wadery. W końcu rozłożyłem skrzydła i wzniosłem się w powietrze. Dopiero wtedy zauważyłem, że Karibu ma wymalowane na sierści jasne pręgi. Przełożyłem ją sobie na plecy, a ona wzniosła się w powietrze.
- Hej Jade! – zawołała – to jest mój brat Soul
- Jesteś z nami? – spytała mnie
- Jasne – odpowiedziałem
Wylądowaliśmy razem z moją siostrą. Nie bez strachu podchodziłem do tej wadery. Na szczęście wyłączyła piłę motorową.
- Tylko jak zrobimy jasne pasy na twojej sierści Su? – spytała Karibu
- A tak – powiedziałem i wyjąłem z małej torby (mam ją pod skrzydłem) jasne kwiaty.
Wtarłem je sobie w futro tam, gdzie dotknęły mego futra zostawiały jasny ślad. Znak, że walczę po tej samej stronie co moja siostra. Ponownie ruszyliśmy do walki. Szedłem tam, gdzie Karibu. Jej pomagał awatar mroku.

Od Kiry "Wspomnienia..." cz.1 (cd. Dakar)

Wstałam dzisiaj nie wysłana. W nocy męczyły mnie sny... sny o mojej przeszłości, o rodzinie. Byłam tego dnia przygnębiona. Postanowiłam się trochę przewietrzyć i uspokoić. Wspomnienia wracały... demon, krew i śmierć. Przed oczami miałam te wszystkie straszne sceny. To wszystko moja wina. Łzy zaczęły powili mi cieknąć po policzkach. Zaczęłam biec, starając się wyrzucić z głowy te wszystkie mroczne myśli. Nagle wdepnęłam w kałużę krwi. Łapy zaczęły mi się trząść. Przejrzałam się w niej... ujrzałam mordercę. Usiadłam nad nią i rozpłakałam się na dobre.
- Dlaczego mnie to musiało spotkać, dlaczego mnie?
Zaczęłam walić z całą siłą we wszystkie drzewa dokoła mnie. Przemiana w demona rozpoczęła się. Futro na całym ciele stawało się czarne, a oczy białe niczym śnieg. Wiedziałam, że mogę to powstrzymać, ale nawet nie próbowałam. Straciła wszystko co w życiu najważniejsze, o miłości już nie wspomnę. Nie była ona nigdy odwzajemniona...  "Czy moje życie ma w ogóle sens"? To pytanie zadawałam sobie bardzo często... Nagle poczułam zapach jakiegoś innego wilka.
- Krew... - Powiedziałam cicho. Już nie było opcji abym powróciła do prawdziwej "ja". Zaczęłam się powoli skradać do zdobyczy. Podchodząc bliżej zauważyłam, że to basior. Skok, kilka szybkich ruchów i zdobycz leżała pode mną. Po krótkiej chwili uświadomiłam sobie, że to Dakar jest moją ofiarą.
- Zginiesz *****!!!
- Już po tobie!
Zanim zdążyłam do ugryźć, rzucił mną z całej siły w drzewo. Z moich ran na całym ciele, zaczęła się powoli sączyć krew. Był widocznie ode mnie silniejszy.
- On też jest demonem? - Zapytałam sama siebie.  Spróbowałam ponownie go zaatakować. Tym razem to basior przygniótł mnie do ziemi. Próbowałam się wyrwać, ale nie miałam siły. Nie mogłam uciec, więc mógł mnie zabić, ale nawet mnie nie drasnął. Wykorzystując moment jego nieuwagi, wyrwałam się i odskoczyłam na kilka metrów. Gdy zorientował się, że mu uciekłam, zaczął głucho warczeć i powoli do mnie podchodzić. Odpowiedziałam mu tym samym. Kiedy staliśmy prawie stykając się nosami, skoczył na mnie, ale zdążyłam zrobić unik. Nie zwlekając ani chwili dłużej odskoczyłam kilka metrów w bok i zaczęłam uciekać. Dakar zaczął mnie ścigać. Nagle przypomniałam sobie, że przecież potrafię latać! Rozpędziłam się i wzibłam się w powietrze. Basior bezradnie stanął w miejscu i rozglądał się dookoła.
- Ha! I co teraz zrobisz? - szepnęłam z zadowoleniem. Nagle Dakar spojrzał w górę i uśmiechnął się pod nosem. Zaczęłam powoli bez silnie opadać na ziemię. Ostatkiem sił rozpoczęłam ucieczkę. Schowałam się za jakąś małą skałką. Po chwili leżałam na ziemi, poczułam wilgotną ziemię i zapach trawy...
**********************
Otworzyłam powoli oczy... Zobaczyłam nad sobą basiora - Dakara. Tym razem nie był nastawiony bojowo, raczej się martwił.
- Dakar... - Powiedziałam słabym osłabionym, ledwo dosłyszalnym głosem

<Dakar?>

Od Ren'a "Wojna"


Kiedy dowiedziałem się o wojnie nie wiedziałem co robić... Wiedziałem tylko, że muszę pomóc watasze. Pobiegłem do królowej, żeby mi powiedziała co mam robić. Wchodząc do domu rodziny królewskiej, Jade (królowa BK) powiedziała zdziwiona:
- Co ty tu jeszcze robisz?!
- Ja... ja chciałem się... za-zapytać co mam robić... - odpowiedziałem jąkając się.
- Biegnij kupić coś w sklepie i pomóż nam walczyć. - odpowiedziała w pośpiechu. Ruszyłem w stronę sklepu... kupiłem tam Kwiat Oparzenia. Wybiegłem i wycelowałem w jakiegoś wilka, ale on w ostatniej chwili uciekł. Po chwili usłyszałem jakiś glos...
- Hej... chodź tutaj, będziesz bezpieczny.
Zrobiłem tak jak mi kazał po chwili zobaczyłem, że to Kira.
- O cześć. - powiedziałem zdziwiony.
- Nie czas na rozmowy! To bardzo poważna sytuacja! - powiedziała. Poczułem jakieś uderzenie w ten schron w którym akurat się znajdowaliśmy...
- Musimy stąd uciekać. - powiedziałem. - Za chwilę to się zawali. - dodałem.
- Dobra, ale jak? - zapytała przerażona.
- Musimy biec jak najszybciej przed siebie, to nie trafią w nas. - odpowiedziałem.
- Dobra.
- To... teraz... Biegniemy! Szybciej! Biegnij!
O mały włos, a Kira byłaby ranna, ale udało jej się uciec... Schroniliśmy się w lesie. Nawet nie wiem jak, ale nic nie pamiętam co było dalej... 

czwartek, 26 lutego 2015

Od Jade "Wojna"

 
Niedawno doszły do mnie słuchy, że mamy wypowiedzianą wojnę. W pierwszej chwili nie pojęłam o czym mowa, lecz po chwili już szalałam z radości. Wreszcie będę mogła coś zrobić prócz bezczynnego siedzenia na tronie! Mój mąż przyjął to do wiadomości zupełnie spokojnie, jakby to było dostarczenie grzanki, a nie pisma o rozpoczęciu wojny. Eh... Momentami serio nie potrafię go zrozumieć. Dobra, w tej chwili to jest już nieważne! Prędko popędziłam do zbrojowni i zaczęłam przeglądać wszystko, co tam tylko mają. Z lekkim rozczarowaniem stwierdziłam, że nie mają tam bazooki. W końcu jednak zdecydowałam się na piłę mechaniczną. To też dobre, nie?
Z satysfakcją wzięłam ją do ręki (byłam zmieniona w człowieka) idąc na miejsce starcia. Z ogromnym zniecierpliwieniem oczekiwałam na rozpoczęcie wojny. W momencie pojawienia się na niebie barwnych znaków na moim pysku pojawił się psychopatyczny uśmiech. Pozwoliłam, by pozostali wojownicy z Białego Królestwa minęli moją osobę, a następnie uruchomiłam piłę. Lekko drżała w moich dłoniach i dość sporo ważyła, ale to w tej chwili jest nieważne. Wkroczyłam do akcji niczym John Rambo!
- DO ATAKU!!! - wrzasnęłam przekrzykując warkot silnika. Następnie ruszyłam szaleńczym biegiem w stronę wroga. Nawet poddani posyłali mi zmieszane spojrzenia. Mimo to jednak nadal walczyli. Dzikim wzrokiem poszukiwałam w tłoku kogoś, na kogo mogłabym naskoczyć. Jednak wszędzie mi migały kolory sojuszników. Najwidoczniej wroga było tak mało, że nie mieli problemu z ukryciem się. W wielkim harmiderze, już po kilku sekundach udało mi się dostrzeć jakąś obcą biało-szarą waderę. Kuliła się i starała odejść na bok, by na nikogo nie wpaść i nie zginąć. Uśmiechnęłam się szatańsko.
- No witaj mała... - powiedziałam zbliżając się do niej. Piła wciąż działała. Spojrzała na mnie przerażonym spojrzeniem.
- N-nie r-rób m-mi k-krzywdy... - wydukała.
- Bardzo mi przykro, ale to jest niemożliwe. - w tym momencie wzięłam zamach i... chybiłam. Znaczy się odcięłam jej kawałek ogona, ale nic poza tym. Zaczęła uciekać. Przeklnęłam pod nosem.
- Wracaj abym mogła cię pokroić! - krzyknęłam, lecz tej już nie było. Lekko rozczarowana wyłączyłam piłę i starannie stawiając nogi, bym nie była zbyt hałaśliwa, podążyłam za zapachem, który ona zostawiła po sobie.
- I tak cię znajdę... - szeptałam rozglądając się uważnie. W końcu moje oczy napotkały na szarą, roztrzęsioną kulkę w krzakach.
- Już cię mam. - uśmiechnęłam się psychopatycznie. Wraz z dźwiękiem pojawiającym się przy włączaniu maszyny wadera odwróciła swój przestraszony pysk. Ponownie wycelowałam w nią. Tym razem trafiłam.
- Jade! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się. Stał tam członek naszej armii.
- Coś się stało? - syknęłam wyjmując ostrze z ciała wadery, która miała obecnie unieruchomioną prawdą, przednią łapę i naruszone żebra. Jednak nadal żyła.
- Musisz nam pomóc w innym punkcie! - powiedział. Krótko skinęłam głową i podążyłam w ślad za nim ciągnąc po ziemi upaćkaną od krwi piłę.

Wojna

Jako że należymy do Zjednoczonego Królestwa Watah Magicznych Wilków bierzemy udział we wojnie! Proszę pisać dużo op. o walce! Każdy otrzymuje "życie" i +50 BM!
Szczegóły tutaj i tutaj.

Proszę się z tym zapoznać. Pojawi się też sklepik z bronią. Za każde op. o walce otrzymujecie 20 pkt. i 3 BM.

niedziela, 22 lutego 2015

Od Vone'a "Dołączenie" cz. 1 (cd. Glory)

Wyjaśnij mu sobie coś, bo nie będę tego później tłumaczył. Dakar i Vone to dwa wilki w jednym ciele. Vone jest połączonym ze mną demonem nad którym w całości nie panuję. Demon ten opętuje mnie, gdy jestem wściekły lub wystraszony. Wtedy po prostu zamieniamy się i ja jestem duchem. Wracam, gdy się uspokoję. Sporo się różnimy, ale mamy też wspólne cechy np. obaj lubimy pić krew, lecz ja nie jestem kanibalem.
Straciłem pamięć. Nie wiem, jak to się stało. Oszołomiony pobiegłem przed siebie. Wylądowałem na polanie. Usiadłem zastanawiając się, jak do tego doszło. Nagle zawołała za mną jakaś wadera
- Bałam się, że cię już nie zobaczę - odwróciłem się szybko. Vone mnie opętał. Uciekłem czym prędzej. To wszystko moja wina. Ona nazwała mnie Dak...
Vone w stosunku do mnie jest miły i można z nim pogadać. Niestety nie znam chyba nikogo, kto byłby przez niego tolerowany.
Księżyc w pełni oświetlał opętanego mnie ciągnącego do kryjówki swoją ofiarę. Wypiłem już całą krew i chętnie zapolowałbym jeszcze raz, ale najpierw musiałem zaspokoić głód. Od utraty pamięci Vone bezustannie przejmował kontrolę... Może chciałem taki być? Trzymałem nas obu z dala od innych wilków. Nie miałem zamiaru krzywdzić własnego gatunku. U niego było na odwrót. Kiedy poszedłem spać obudziłem się jako ja. Zamknięty w sobie i trochę stuknięty po ostatnich wydarzeniach, ale to byłem ja. Wiedziałem, że demon mi się poddał, ale nie odejdzie. Wstałem i otrzepałem się z kurzu. Rozłożyłem skrzydła. Demon ich nie używał. Za sobą zobaczyłem znaną mi sylwetkę Vone'a. Był niewidoczny dla wilków prócz mnie. Pobiegłem na pobliskie wzgórze. Wziąłem głęboki wdech i pomyślałem "Jak dobrze jest wrócić". Demon stanął obok mnie. Po chwili się najeżył. Na dole stał wilk. Przypatrywał się nam.
- Daj mi go zabić - Zawarczał Vone.
- Tylko jeśli będę zmuszony to zrobić - Zawarczałem. Zerwałem się i zbiegłem na dół. Jak się okazało obcym wilkiem była wadera - Kira. Należała do Białego Królestwa.
- Jeśli chcesz, możesz dołączyć - Zapewniła.
- Nie nadaję się - Powiedziałem z pogardą. Spodobała mi się, ale umrę jeśli się dowie.
Odeszła zostawiając mnie sam na sam z mamroczącym coś obłokiem. W końcu nie wytrzymałem i pobiegłem za nią.
*****************************
Po dłuższym czasie przed nami rozpostarło się przepiękne Białe Królestwo. Wyglądało na ludzkie, więc zamieniłem się w człowieka. Wadera spojrzała na mnie oskarżająco. Może rzeczywiście źle wyglądałem z rozciętą po obu stronach wargą i krwią na ubraniu. Dalszą drogę przebyłem jako wilk. W końcu stanęliśmy przed władcą. Spojrzał na mnie dostojnie, więc lekko schyliłem głowę. Potem powiedziałem z niedbałością w głosie.
- Witaj panie, czy mogę się tu zatrzymać?

<Glory?>

Od Kiry "Nieznajomy" cz.4 (cd. Ren)

- Jaka śliczna jaskinia.
- Dziękuję - Odpowiedział zadowolony basior. Weszliśmy do środka. Meble, okna... normalny dom. Na ścianach wisiało kilka ozdób. Jednym słowem ładne wnętrze.
- Chciała byś się czegoś napić? - Zapytał uprzejmie basior.
- Nie, dziękuję
- Skąd pochodzisz? - Zaczął rozmowę. Westchnęłam ciężko.
- To bardzo daleko stąd... - Odpowiedziałam smutnym głosem. Mała łza zakręciła mi się w oku. Otarłam ją szybko starając się ukryć smutek.
- Porozmawiajmy o czymś innym... Basior zauważył, że lepiej nie ciągnąć tego tematu. Nastała cisza. Ren nagle poszedł do innego pomieszczenia udając, że coś robi. Nadal siedziałam w miejscu. Usłyszałam cichy śpiew. Podeszłam do pokoju, w którym znajdował się basior. Stał przy oknie i nucił jakąś piosenkę.
- Masz cudowny głos - Powiedziałam cicho. Ren ujrzawszy mnie zastygł w bezruchu. Zaczęłam śpiewać smutną piosenkę o miłości, zachęcając go do tego samego.

<Ren?>

sobota, 21 lutego 2015

Od Ren'a "Nieznajomy" cz.3 (cd. Kira)

Spojrzałem w górę.
- Masz rację. - powiedziałem bujając w obłokach... spojrzałem w wodę, a potem na waderę. Księżyc był prawie w pełni. Pięknie oświetlał białe królestwo, aż wydawało się, że to najpiękniejszy sen na świecie. Podziwiając tak piękno królestwa nie zauważyłem, że zaczęło się pojaśniać. Zanim się obejrzałem zobaczyłem wschód słońca.
- Czy tu zawsze jest tak pięknie?
- Mam taką nadzieję.
Porozmawiałem jeszcze chwilę z waderą i poszedłem na polowanie. Sam. Jednak podczas tego polowania spotkałem Kirę. Rzuciłem się na sarnę, akurat tą samą co Kiara. Wylądowałem pod drzewem, a wadera przy krzakach.
- Akurat na tą samą sarnę. - powiedziałem do siebie cicho.
- Nic ci nie jest? - dodałem szybko.
- Nie, a ci?
- Na szczęście nie.
Wróciłem do jaskini.

<Kira?>

piątek, 20 lutego 2015

Od Karibu "Nie pamiętam" cz.5 (cd. Mahõ lub Nathaniel)

- Kim jest Glory? - spytałam
- Królem Białego Królestwa - odpowiedziała Mahõ
- Czy to od decyduje, czy można dołączyć?- zapytałam
- I on, i jego żona - odpowiedziała Mahõ
- A co ty masz za zawód? - zapytałam
- Ja jestem wyrocznią i organizatorką imprez, a ty kim byś chciała zostać w przyszłości? - odpowiedziała Mahõ
- Psychiatrą - powiedziałam z przekonaniem
Nagle zaczęło dziać się coś dziwnego. Zapanowała nieprzenikniona ciemność, a w niej malutkie światełko. Zaczęłam iść w stronę tego światełka. Na jego końcu był półprzeźroczysty wilk i to on trzymał to światełko.

http://pu.i.wp.pl/k,MzgyMTExMDgsMzkxNTgy,f,soulripperbyshadowkiroog2.jpg


Zapytałam go:
- Kim jesteś?
- Mów mi Karai - odparł
- Gdzie ja jestem? - zapytałam
- W innym wymiarze.
- Jesteś duchem? - zapytałam
- Tak
- Czy ja umarłam?
- Nie, tylko umiesz rozmawiać z duchami - odpowiedział Karai
- Dlaczego tu jestem? - zapytałam
- Posłuchaj, musisz się śpieszyć, by przed pełnią księżyca pójść do lasu. Będziesz musiała tam zostać na jakiś czas. Później do ciebie przyjdę. - powiedział Karai
- Jesteś moim przyjacielem? - spytałam
- Tak - odparł Karai
- Kiedy jest następna pełnia?
- Za tydzień - odparł mój przyjaciel
Poczułam, że się unoszę. Zamknęłam oczy. Następne co pamiętam to to, że Mahõ mną potrząsała delikatnie i mówiła:
- Obudź się.
- Co się stało? - spytałam
- Zemdlałaś - powiedział Nathaniel

<Mahõ? Nathaniel?>

czwartek, 19 lutego 2015

Od Kiry "Nieznajomy" cz.2 (cd. Ren)

- Czemu idziesz? - zapytałam zdziwiona.
- Myślałem, że poszedłeś.
- Poszedłeś? POSZEDŁEŚ!?
- No tak, a co?
- Jestem waderą! - wykrzyczałam zła. Basior widocznie się zmieszał.
- Przepraszam, nie wiedziałem
- Nie, to ja przepraszam. Trochę mnie poniosło - mówiąc to, weszłam w światło księżyca.
- Nic się nie stało - powiedział spokojnie.
- Jak cię zwą?
- Ren, a ty?
- Jestm Kira - powiedziałam, patrząc tęsknie przed siebie. Podeszłam do małego jeziorka. Basior podążył za mną.  W wodzie było widać nasze odbica i gwieździste niebo. Spojrzałam na nie, a potem na basiora. Westchnęłam.
- Niebo nocą jest takie prześliczne.

<Ren?>

Od Ren'a "Nieznajomy" cz. 1 (cd. chętny)

Szedłem przez watahę... smutny. Miałem wrażenie, że nikt mnie tu nie chce... miałem nadzieję, że to się niedługo skończy. Jeżeli nie... to zacznę myśleć nad odejściem. Myśląc tak, wpadłem na drzewo. Obszedłem je i wpadłem na jakiegoś wilka. Spojrzałem na niego, a on na mnie. Była noc dlatego nie rozpoznałem czy to była wadera, czy basior.
- Przepraszam. - powiedziałem.
- Nie ma za co. - odpowiedział wilk.
- Jak się nazywasz?
Straciłem wilka z oczu. Myślałem, że odszedł. Dlatego zacząłem iść.
- Zaczekaj.
Odwróciłem się.
- Tak? - zapytałem. Po czym wilk odpowiedział:

<ktoś?>

środa, 18 lutego 2015

Od Kiry "Nowy dom?" cz. 3 (cd. Alexander)

- Dlaczego? - zadałam kolejne pytanie.
- Bo ich nie lubię.
- A to niby czemu? Przecież zawsze jest na nich fajnie - zdziwiłam się lekko.
- Nie dla mnie - usłyszałam jak cicho westchnął. Postanowiłam zmienić temat.
- A jakbym dołączyła to gdzie mam zamieszkać?
- Nie wiem - odpowiedział obojętnie po raz kolejny. Zdałam sobie sprawę, że Alexander nie ma najmniejszej ochoty na rozmowę i chyba zadaję za dużo pytań. Postanowiłam więc milczeć. Basior nadal szedł obojętnie nie patrząc na mnie, ale ja wbijałam w niego swój wzrok. Był nawet przystojny... i chyba mi się spodobał. Wiedziałam, że pod tą grubą skorupą powagi i obojętności, kryje się miły i czuły basior. Nagle zaczęło robić mi się strasznie gorąco. Zaczęłam się lekko wachlować łapą.
- Czy też to czujesz? Jest strasznie gorąco - poskarżyłam się. Basior nadal mnie ignorował. Widocznie myślał, że próbuję tylko zwrócić na siebie uwagę. Zrobiło mi słabo i ledwo trzymałam się na łapach.
- Możemy chwilkę odpocząć?
- Nie - odpowiedział dość ostro i krótko.
- Proszę.
- Nie!
- Słabo mi! - prosiłam błagalnie. Basior usiadł i głośno westchnął. Widocznie był trochę zdenerwowany.
- A co niby cię tak zmęczyło?
- Sama nie wiem... - odpowiedziałam nieśmiało.
- No dobrze, możemy chwilę odpocząć - powiedział po chwili zastanowienia. Położyłam się z ulgą na trawie. Mocno kręciło mi się w głowie. Zrobiło mi się nagle duszno. Zaczęłam się dusić. Po chwil opadłam za ziemię...

<Alexander?> 

wtorek, 17 lutego 2015

Od Alexandra "Nowy dom?" cz. 2 (cd. Kira)

Po chwili namysłu odwzajemniłem uścisk łapy. Jak miałem to w zwyczaju: dalej milczałem. Brak pytań równa się brak rozmów. Proste.
- Mogłabym dołączyć do Białego Królestwa?
- Nie wiem.
- A zapytasz się ojca?
- Nie wiem.
- A matki?
- Nie wiem.
- To co ty wiesz? - zmarszczyła brwi.
- Dużo.
- Aha... - mruknęła. Widocznie zaczęła mnie uważać za jakiegoś dziwaka. W sumie jej się nie dziwię: ja jestem dziwny.
- A ile masz lat? - ciągnęła dalej.
- Za kilka dni 2.
- Ja 1,9 roku.
Cisza.
- A wyprawiasz jakieś przyjęcie? Chętnie wpadnę.
- Nie.

<Kira? Sorki, brak pomysłu>

Od Mahõ "Nie pamiętam" cz.4 (cd. Karibu lub Nathaniel)

- Lepiej się nie ruszaj, żeby rana się bardziej nie otworzyła. Nathanielu, na półce leżą bandaże. Możesz mi je podać? - powiedziałam poważnie patrząc na waderkę.
- Ok. - rzekł i wykonał polecenie. Zmieniłam się w człowieka, i przyłożyłam materiał do rany, starając się zatamować upływ krwi. Mała syknęła z bólu.
- Wybacz, ale to dla twojego dobra. Wytrzymaj jeszcze chwilkę. - wyszeptałam kojąco. Sprawnie rozwinęłam biały materiał. Mocno go napięłam i zaczęłam owijać wokoło całego grzbietu szczeniaka, by opatrunek trzymał się i nie spadł. Spętałam dwa końce bandaża ze sobą i zadowolona oświadczyłam:
- I już po sprawie.
- Dziękuję pani.
- Ależ proszę bardzo.
Nathaniel tylko stał obok i się przyglądał.
- Tylko leż tak na razie i się najlepiej nie ruszaj.
- A mówić mogę? - zapytała zmartwiona. Uśmiechnęłam się.
- Możesz.
Poruszyła lekko główką, żeby się rozejrzeć.
- Gdzie jestem?
- W Knajpie Samotnego Wędrowca.
- Mah? - wtrącił Nati.
- Słucham.
- Chyba nie będziemy jej tutaj tak przez cały czas trzymać, nie? Trzeba by znaleźć dla niej jakieś miejsce.
- A może by tak ją po prostu przyjąć do Królestwa?
- O nie... Będę musiał znowu się spotkać z twoim ojcem. - basiora przeszły dreszcze. Ja też na nowo przemieniłam się w wilka. Zaśmiałam się cicho.
- Chyba niezbyt się lubicie.
- No nie za bardzo.
- To da się zauważyć. Miejmy nadzieję, że niedługo mu przejdzie. - mrugnęłam do niego porozumiewawczo.
- No miejmy nadzieję... - mruknął.

<Karibu? Nati?>

Od Ren'a "Zapoznanie czy odrzucenie?" cz. 1 (cd. Lilly)

Kiedy dowiedziałem się, że Neko odeszła poszłem do jej starej jaskini. Spotkałem tam inną waderę. Nie wiem co tam robiła, ale wydawała się przyjazna.
- Cześć.
Wadera gwałtownie się odwróciła.
- Cześć, kim jesteś?
- Nazywam się Ren.
- Ja Lilly.
- Co tu robisz? - zapytała.
- Ja... chciałem zobaczyć jaskinię w której mieszkała Neko. - odpowiedziałem.
- Ja tak samo.
- Chciałabyś się przejść?
- Mogę.

<Lilly?>

poniedziałek, 16 lutego 2015

Uwaga

Jest mi niezmiernie przykro, że tak niewiele osób interesuje się tą watahą... 
Wszyscy, którzy zostali dostają ode mnie bonusowe 10 BM, a osoby, które pisały "sporo" op. po 20 BM.

Od Alexandra "Dołączam!" cz. 2 (cd. Elen)

Postanowiłem wybrać się na mały spacer. Spakowałem wszystko co potrzebne do obszernej torby uszytej ze skóry, którą taszczyłem zawsze ze sobą. Przy otwieraniu bramy zauważyłem, że prosto pod moje łapy wyłożyła się jakaś wadera. W pierwszym momencie pomyślałem, że był to lis, lecz po chwili zorientowałem się, że to szczeniak o pomarańczowym futrze.
- Eee... hej! - pisnęła podnosząc się do góry. Nawet z piasku się nie otrzepała. Odpowiedziałem milczeniem. Po co sobie strzępić język? Nie zadała żadnego pytania, to chyba nie muszę odpowiadać.
- Kim jesteś? - zapytała zaciekawiona.
- Alexander.
- Ja Elen. Jesteś ze służby pałacu?
Zmarszczyłem nos.
- Nie.
- A jaką rolę tam pełnisz?
- Jestem młodym księciem.
- Oh. A obejmiesz władzę po ojcu? No chyba, że twoja matka jest królową...
- Nie.
- Aha... A może byście mnie przyjęli?
- A z tym to już do Glorego lub Jade. - wzruszyłem ramionami. - A teraz już weź mi nie zawracaj głowy.
- No dobra... - mruknęła gapiąc się na nadchodzącą Jade.
- A ty to kto? - zapytała wadera z radosnym uśmiechem na powitanie do szczeniaka.
- Elen. A pani?
- Jade, żona króla. Chcesz może dołączyć?
Nie wiedząc co dalej zrobić, po prostu ruszyłem przed siebie, w wcześniej obranym sobie kierunku.
- Tak! - wykrzyknęła już za moimi plecami.
- W takim razie jesteś przyjęta. Pokażę ci twoją nową jaskinię.

<Elen? Wiem, że op. bezsensowne>

Od Glorego "Dołączam, śliczna" cz. 9 (cd. Nathaniel)

- Eee... No po prostu. Nie miałem nawet zamiaru czegokolwiek jej zrobić.
- Ale jednak doszło do rękoczynów pod postacią gwałtu.
- Ile razy mam powtarzać, że nic takiego się nie wydarzyło?! - basior pod wpływem nerwów pomieszanych z paniką uderzył pięścią w ławkę, o którą dotychczas się opierał.
- Nathanielu, proszę o niepodnoszenie głosu. - odparł ostro Carter.
- Dobrze, przepraszam. - mruknął rozdrażniony.
- Ma pan coś na udowodnienie swojej niewinności?
Nathaniel z przerażeniem popatrzył w podłogę nie wiedząc, jak się wytłumaczyć. Już go mam... Niestety, ale moje szczęście przerwał huk spowodowany raptownym otwarciem drzwi prowadzących na salę sądową. Do środka wpadła ciemnobrązowa wadera z telefonem w ręce.
- Ja mam dowody! - wrzasnęła.
- Proszę ją stąd wyprowadzić... - syknąłem.
- Ale ja wiem, jak było naprawdę!
- Wyślijcie ją więc na poczekalnie, niech poczeka, aż zostanie wezwana na salę. - mruknąłem. Wilk pełniący rolę policjanta chwycił ją mocno pod ramię i szarpnięciem wyciągnął z sali. Oby nie okazało się, że ma jednak ona rację... Należy jej odebrać to nagranie, im szybciej, tym lepiej. Gdy wzrok publiczności był skupiony na wyprowadzanej waderze, odwróciłem głowę w stronę stojącej za mną Roni.
- Hej... - szepnąłem.
- Słucham? - odparła spoglądając na mnie tymi swoimi bystrymi ślepiami.
- Masz odebrać komórkę tej waderze, która przed chwilą tu przyszła. Z całą pewnością nagranie, które posiada jest sfałszowane. - skłamałem, a kłamać umiem doskonale.
- Oczywiście. - rzekła i ukradkiem wyszła z sali kierując się na korytarz. Nikt tego nie zauważył. To jest zaleta lisów: sprytne, inteligentne, szybkie i giętkie. Są, a za chwilę już ich nie ma. Zwróciłem swój wzrok ponownie na Nathaniela.
- A więc słuchamy. Niech przedstawi pan swoją wersję wydarzeń.
Basior na roztrzęsionych łapach zdobył się tylko na powrót na ławkę.
- Proszę... Niech teraz świadkowie się wypowiadają... Mi już aż po prostu brak słów... - wykrztusił nie zwracając uwagi na stróżki potu sączące mu się z czoła. Spojrzałem łaskawie w stronę Maho.
- A więc udzielam pani głosu. Proszę się przedstawić i przedstawić swój wiek oraz zatrudnienie.
- Nazywam się Maho, mam ukończone 2 lata. Zajmuję się organizowaniem przyjęć w Białym Królestwie, dorabiam jako wyrocznia. Odpowiadam również za nabór nowych wilków.
- A więc słuchamy pani wersji wydarzeń.
- Siedziałam sobie spokojnie w barze, gdy ten nagle podszedł i zaoferował, że zapłaci za cały alkohol i tyle, ile chcę. Zaprzeczyłam, lecz on dalej nalegał. W końcu się zgodziłam, a później film się urwał... - powiedziała przez cały czas wpatrując się w podłogę, zupełnie jakby tam było coś niesamowicie ciekawego. Tańczyła dokładnie tak, jak jej grałem. Świetnie skłamała.
Skinąłem głową w stronę wilka-policjanta pilnującego drzwi prowadzących na salę sądową. Ten od razu zorientował się, o co go proszę i wyszedł za drzwi.
- Świadek Jasmine jest proszony na salę.
- Zaraz, zaraz... - wtrącił nagle Alex, co przykuło uwagę wszystkich obecnych. Już chciałem go skarcić za niekulturalność, lecz ten ciągnął dalej:
- A co z tym nagraniem? Tak się składało, że ja też widziałem to co się stało. Do niczego nie doszło. Porozmawiali i poszli. Na tym koniec. Nie widzi pan, że Maho została zmuszona do kłamstwa?
W środku aż gotowałem się ze złości, ale ostatkiem sił powiedziałem w miarę spokojnie, perfekcyjnie kryjąc roztrzęsiony głos:
- A co ma pan na swoje udowodnienie?
- Monitoring oraz nagranie tamtej wadery.
Nathaniel wydał się być trochę spokojniejszy, dzięki temu, że ktoś jednak stanął po jego stronie. Wilki obecne na sali posyłały mi zdezorientowane spojrzenia, nie wiedząc już co myśleć o tym całym zajściu.
- A więc poproszę o te nagrania. - powiedziałem po chwili milczenia. 
***
Nathaniel wygrał rozprawę... Może być z siebie dumny. Jest wolny. Nie pozostało mi nic innego jak go przyjąć. Teraz pewnie sobie radośnie kica po mieście podrywając wszystkie wadery po kolei jak leci... Niestety, ale jakoś będę musiał się z tym pogodzić. To wszystko przez Alexandra... Ale co ja na to poradzę? Nie chcę stracić dobrej opinii wśród ludu. Nic już więcej nie zrobię.

<Nati? Dziękuj Alexiowi. Jak coś, to Glory jest już u siebie w pałacu, a ty stoisz przed budynkiem sądu. ;p>

niedziela, 8 lutego 2015

Od Ren'a "Poznana wadera" cz. 1 (cd. Neko)

Szedłem przez watahę (już po poznaniu Neko). I właśnie spotkałem Neko.
- Jak tam? - zapytała.
- Dobrze, jeszcze ni przyzwyczaiłem się do nowego otoczenia. - odpowiedziałem.
- Idziesz na polowanie?
- Jasne!
Razem upolowaliśmy jelenia, wadera jadła pierwsza, a ja po niej.
- Kto bierze poroże? - zapytała.
- Ty. Mi na nim nie zależy. - odpowiedziałem. Chwilę rozmawialiśmy czy ja bym nie chciał wziąć, ale w końcu wzięła je Neko.
- Oprowadzić cię po Królestwie? - zapytała patrząc w niebo.
- Jak chcesz.
- Chodź za mną. - powiedziała, wstała i zaczęła biec truchcikiem, a ja za nią. Przez cały czas rozmawialiśmy. Polubiłem waderę.
- Lubisz wilki w tym królestwie? - zapytałem.
- Jasne! A dlaczego by nie?!? - zapytała.
- Sam nie wiem. - odpowiedziałem.

<Neko?>

sobota, 7 lutego 2015

Od Lukradis "Czy my się już nie poznaliśmy" cz.3 (cd. Nathaniel)

Spojrzałam na niego z lekko uniesioną brwią. Bezczelny szczeniak.
- Tak. Dzień dobry, za dwie minuty dzwonek. Radziłabym pójść pod klasę - uśmiechnęłam się ironicznie. Przycisnęłam do piersi teczkę z podaniami, listami i tego podobnymi dokumentami, zaczęłam bawić się pierścieniem.
- Dobra rada od ślicznej kobiety. Prawdziwe złoto - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Żałosne. Doprawdy nie złapie mnie na te coś. Ogółem mówiąc nie złapie mnie na nic - Co to za pierścień?
- Rodzinna - odrzekłam obojętnie.
- Czy to twój herb? - spytał zapewne udając zaintrygowanego tym.
- Gdyby nie był mój to po co miałabym nosić? Chyba proste i logiczne, jak pasjans czyż nie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Czy mogę się przy...- zaczął.
- Nie - ucięłam ostro i stanowczo - Na lekcje.
W tym samym momencie zadzwonił dzwonek, a ja napięcie odwróciłam się i weszłam do kancelarii witając się z sekretarkami. Zatrzymałam się dopiero w swoim biurze. Położyłam teczkę na biurku. Coś czuję, że to półrocze nie będzie należało do najlepszych.
***
Pisałam temat, a ktoś jeszcze wszedł do sali.
- Proszę usiąść na wolnym miejscu i podać powód spóźnienia - skończyłam pisać i odwróciłam się tam gdzie dochodził rumor odsuwanego krzesła i ujrzałam niebieską czuprynę - Nathanielu?
- Bez powodu - uśmiechnął się bezczelnie.
- Ekchem... Nie zamierzam tracić czasu na ciebie. Temat? Reakcje strąceniowe. Ktoś wie co to?
Założyłam ręce na piersi rozglądając się wyczekująco po klasie. Zapadła cisza, tylko pomijając ostatnią ławkę.
- Nathanielu jeśli masz tyle informacji do powiedzenia, to może wiesz co to reakcja strąceniowa?
Umilkł z otwartą buzią, ale po chwili oprzytomniał.
- To moja pierwsza lekcja, od dłuższego czasu, także nie zaskoczę pani wiedzą, ale wnioskując po nazwie nie udana reakcja - mówił spokojnie.
- Reakcja faktycznie. Nieudana? Nie bardzo - rzuciłam z wyższością - Proszę zapisać. Reakcja strąceniowa. Myślnik. Reakcja chemiczna, w której w wyniku powstają produkty trudno rozpuszczalne... Bądź wcale nie rozpuszczalne w wodzie. Na przykład?
- Sól i wodorotlenek? - spytał ktoś z pierwszych ławek.
-Tak, a dokładnie jakieś? - poprosiłam o więcej informacji.
Rękę podniosła dziewczyna z trzeciej ławki o imieniu Kira.
- Słucham? Jakiś pomysł? - wbiłam w nią wzrok.
- Zasada wapniowa i siarczan wapnia - powiedziała to, może lekko niepewnie.
- Siarczan wapnia ile?
- Sześć - odpowiedziało parę osób naraz.
- Powiedźmy - pokiwałam głową - Co będzie produktem reakcji? Zapisze ktoś na tablicy? Za dobrze napisany przebieg postawię ocenę bardzo dobrą.
Nieoczekiwanie rękę podniósł chłopak, który w jakiś dziwny sposób mnie prześladował. Osunęłam się i wskazałam tablicę, na znak aby podszedł. Oparłam się udami o mebel nauczycielski. Chłopak szybko i dobrze napisał to co trzeba było.
- Posiadasz bardzo mądre towarzystwo, albo inne źródło informacji, jeśli świecisz taką wiedzą na TWOJEJ pierwszej lekcji, której w takim razie nie powinno być, ale niech ci będzie dostaniesz tą ocenę - mruknęłam z rezygnacją.
- Wolał bym korepetycje od pani - uśmiechnął się zalotnie.
- Wybacz, ale nie udzielam - spojrzałam na niego pochylona nad zbiorem dokumentów szkolnych - Także dostaniesz tylko ocenę.
***
Zamknęłam głośno dziennik.
- Możecie iść. Miłego dnia - powiedziałam i wzięłam to co moje w dłoń. Ściereczką starałam tablice zapisaną przeróżnymi reakcjami.
- Może jednak udzieli mi pani tych lekcji indywidualnych? - młodzieniec zaszedł mnie od tyłu.
- Powiedziałam nie - starałam się mówić ostro, ale tym razem mi nie wyszło.
- Proszę - jęknął aktorko Nathan.
Odwróciłam się do niego opierając dłonie na biodrach.
- A co z tego będę miała?

<Uhuhu XD Nat?>

Od Ren'a "Jak tu dotarłem?" cz. 1 (cd. Neko)

- Kiedyś byłem słabym wilkiem... ale teraz...
- Nie gadaj o swojej przeszłości!
Była ciemna, tajemnicza noc. Zupełnie taka jaka była tej doby w której się urodziłem... Lecz było w niej coś innego! Słychać było wiatr mówiący... ,,Twoje życie się odmieni", albo ,,Miej oczy i uszy szeroko otwarte", lub ,,Okazja jest blisko, nie przegap jej!". To mroziło mi krew w żyłach. Siedzieliśmy w ciasnej norze lisa...
- Tak w ogóle. To jak się nazywasz? - zapytał wilk z którym siedziałem w norze.
- Ren... - odpowiedziałem tajemniczo.
- Ren? - zapytał, dziwnie znajomy mi głos.
- Tak, a ty? - zapytałem podejrzewając.
- Przecież znasz mnie! - odpowiedział.
- Jak to?
Wtedy sobie wszystko przypomniałem... to ten wilk mnie wyśmiał wraz ze swoją watahą! Zdenerwowałem się strasznie. Zadrapałem go ze złości.
- Co ty wyprawiasz?!? - krzyknął, chwilę później zaczęliśmy walczyć. Wygrałem... wyrzuciłem go z nory.
- Prze-przepraszam, j-ja nie wiem co się ze mną dzieje... - zdałem sobie z tego sprawę.
- Nic nie szkodzi, należało mi się. - powiedział wstając. Krew leciała mu z dwóch łap i szyi. Odszedłem... szedłem tak ze dwa dni. Spotkałem pewnego wilka...
- Co robisz na terenach naszej watahy? - zapytał, ja opuściłem głowę.
- Ja nie wiedziałem, już idę. - powiedziałem. - Zaraz, mógłbym dołączyć do tej watahy? - dodałem.
- Jasne! Chodź za mną! - odpowiedział, zaprowadził mnie do Alfy. Chwilę z nim rozmawiałem i... przyjął mnie! To była najlepsza nowina w ciągu 2 lat!
***
Po dwóch miesiącach wyrzucił ostatnie jego słowa, które słyszałem. Brzmiały one: ,,Nie możesz być w tej wataszy, bo walczymy z wilkami ciemności, a ty masz duże szczęście, że cię nie zabiłem...". Szedłem następne dwa dni. Spotkałem jakąś waderę.
- Co robisz na terytorium naszego królestwa? - zapytała.
- Szukam domu, mógłbym dołączyć?
- Jasne! Chodź zobaczymy jak zareaguje reszta. - zdałem sobie sprawę, że rozmawiam z królową... po chwili już szliśmy.
- Jak się nazywasz?
- Ren.
- Ja nazywam się Jade.
Doszliśmy do domów umieszczonych koło siebie.
- Ja pójdę. - powiedziałem i odszedłem. Wszedłem do jakiegoś mieszkania. Była tam wadera, wchodząc obudziłem ją.
- Kim jesteś? - zapytała wstając.
- Nazywam się Ren i przed chwilą dołączyłem do tej watahy. - odpowiedziałem.
- Przepraszam, że cię obudziłem, ale myślałem, że w tej jaskini nikogo nie ma. - powiedziałem takim głosem jakbym był z rodu królewskiego.
- Pokażę. Co niektóre domy są wolne.
Wszedłem do jednego z wolnych domów.
- Jak się nazywasz?
- Neko. 

<Neko?>

czwartek, 5 lutego 2015

Od Kiry "Nowy dom?" cz. 1 (cd. Alexander)

Straciłam już chęć do życia po kilku dniowej wędrówce. Byłam głodna i zmęczona. Nie miałam sił złapać nawet małego zająca. Jednak leży w oddali jakaś padlina. Szybko podbiegłam do niej. Nie wyglądała najlepiej, ale cóż, przynajmniej coś. Zabrałam się dojedzenia.
- O wiele lepiej - powiedziałam sama do siebie.
Jednak to nie wystarczyło. Nadal czułam jak głód mnie ściska do środka. Położyłam się na trawie i patrzyłam się an słońce. Mogłam tak leżeć cały dzień. Nagle w oddali zobaczyłam zarysy jakiś budowli, miasta. To chyba to królestwo, o którym kiedyś słyszałam. Może tam znajdę coś do jedzenia? Zaczęłam wlec się powoli w stronę miasta. Po drodze zobaczyłam jakiś krzak z jagodami. Chyba nie mogę być trujące? Zerwałam kilka i zjadłam. Ruszyłam dalej. Nagle usłyszałam czyjeś kroki, a potem zobaczyłam ich właściciela. Cofnęłam się nerwowo kilka kroków w tył.
- Czego ode mnie chcesz? - warknęłam cicho.
- Emm... - odpowiedział zakłopotany basior.
- Należysz do tego królestwa? - wskazałam łapą.
- No tak, jestem synem władcy, a ty skąd się tu wzięłaś?
- Ja właśnie szukam nowego domu - powiedziałam nieśmiało.
- Nazywam się Alexander
- Kira - podałam mu łapę.

<Alexander?>

Od Karibu "Nie pamiętam" cz.3 (cd. Mahõ)

Obudziłam się w jakimś pokoju. Nie wiedziałam gdzie jestem. Nade mną stały dwa wilki. Jeden to basior na którego wpadłam, a wadery nie znałam. Leżałam na jakimś łóżku. Nigdy nie spałam w łóżku. Poruszyłam się, ale z mojej rany zaczęła znowu lecieć krew.
- Spokojnie - powiedziała wadera
- Kim jesteś? - spytałam
- Mam na imię Mahõ - powiedziała
- A gdzie ja jestem? - zapytałam
- W Białym Królestwie - odparła
- A to jest wataha? - chciałam się upewnić
- Tak. - powiedziała wadera

<Mahõ?>

Od Nathaniela "Czy my się już nie poznaliśmy?" cz.2 (cd. Lukradis)

- Starsza? Poważnie? Nie powiedziałbym… Ja po prostu lubię uraczać towarzystwem tak intrygujące damy jak ta, na którą teraz patrzę. – stwierdziłem, posyłając jej szelmowski uśmiech. Dziewczyna w odpowiedzi wdychając głośno powietrze utkwiła z nosem w książce.
- Chyba nie uraziłaś się za komplement? A ja się tylko dosiadłem, przecież nie proponuję nic, a tym bardziej nic niemoralnego. – w moim głosie pojawiły się iskierki rozbawienia.
- Ale stawiam, że o tym pomyślałeś. – przewróciła oczami.
- Ale to ty zaczęłaś. – sprostowałem naśladując lekko jej ton. Znowu zapatrzyła się w trzymaną księgę i uporczywie czytała, co skwitowałem śmiechem.
- Mam nadzieję, że ten spis treści cię zaciekawił, bo zaraz przypłacisz to okularami. – wstałem powoli, przypominając sobie, że jestem kompletnie nieprzygotowany na jutrzejszy dzień. Glory „uprzejmie” poprosił mnie o uczęszczanie do szkoły. Na samą myśl o jego osobie mam ciarki. I jak tu umawiać się z córką króla? Cóż, niedługo kończy się rok szkolny, a ja będę oficjalnie dorosły.
Dziewczyna zerknęła na mnie, w duchu pewnie ciesząc się, że znikam z jej zniewalających ocząt. Ja jednak uklęknąłem jeszcze obok, przybierając pozę nieszczęśliwie zakochanego chłopaka oświadczającemu się swojej ukochanej i wyczarowałem na otwartej dłoni niezwykłej urody zakładkę w kształcie róży.
- Powinna ci się przydać. – mruknąłem odkładając upominek na jej kolanach, a kiedy cofałem rękę, schowałem za ucho jej pasmo lokowanych, przyjemnych w dotyku włosów i zanim zdążyła zareagować odleciałem na eterycznych, niebiesko-zielonych skrzydłach.
***
Następny dzień skończył się wyjątkowo późno, a rozpoczął jeszcze wcześniej.
- Co to do cholery ma być?! - wzdrygnąłem się na jakże obrzydliwy w tym momencie dźwięk budzika. Uderzyłem zdenerwowany dłonią guzik służący do wyłączania, prawie niszcząc przy tym upierdliwy przedmiot. Biegiem wziąłem prysznic, niedokładnie wysuszyłem włosy, ubrałem coś czystego (starannie szukając czegoś czystego w kupie ciuchów pod ścianą) i chwyciłem spakowany wczoraj plecak. Znów wzniosłem się na utworzonych skrzydłach i pofrunąłem do miejsca tortur młodzików, słowa mrożącego krew w żyłach – szkoły. Równie dobrze mógłbym po prostu pobiec, ale chciałem jakoś normalnie wyglądać, nie licząc rozmemłanej koszuli i wilgotnych jeszcze włosach.
Od razu po wylądowaniu przytłoczyła mnie ilość uczniów. Wszyscy mieli własne sprawy na głowie i Bogu dzięki nie zwrócili uwagi na nowego. Ja sam chwilę poświęciłem grupce moich rówieśniczek zerkających na mnie ukradkiem, jednak odepchnął mnie ich wygląd – wymalowane, rozkapryszone nastolatki. A ja? Chyba ulepiono nas z tej samej gliny, a oceniam je tak subiektywnie. Cóż… Odpychając od siebie negatywne myśli ruszam głębiej w stronę korytarza. I nagle zauważam cudowną dziewczynę spotkaną wczorajszego popołudnia. Szturcham jednego z młodszych uczniów pytając jaką funkcję pełni w szkole.
- To dyrektorka. – odpowiada zdziwiony moim pytaniem i wraca do swoich obowiązków. Sam stałem chwilę zdezorientowany, wpatrując się w zadowoloną z siebie Zimną Kobietę.
- Dzień dobry, Pani Dyrektor. – podszedłem do niej, kiedy wydarłem się już ze stanu osłupienia i z uśmiechem przeczesałem włosy.

<Luk? XD>