środa, 31 grudnia 2014

Od Karibu "Koleżanka" cz.2 (cd. Roni)

- Nie do końca twojego, ale rzeczywiście. Hahahah - uśmiechnęłam się
- Pójdziemy się przejść? - spytała Roni
- Oczywiście - odparłam - Idziemy na wyspę cudownego wypoczynku?
- Pewnie - odpowiedziała
Pójście na wyspę zajęło nam 10 minut.
- Ładnie tu wygląda - powiedziałam

<Roni?>

wtorek, 30 grudnia 2014

Od Glory "Jak tu dotarłam? [Roni]" cz.2 (cd. Roni)

- A więc Roni, jak widzę jesteś lisem. - oznajmiłem.
- Tak... I co w związku z tym?
- To, że jesteś na terenach Białego Królestwa i natrafiłaś na króla podczas spaceru.
- Jakiego króla? Nigdzie nie widziałam żadnego... - mruknęła rozglądając się dokoła, a później się zorientowała co miałem na myśli i zawstydzona powiedziała:
- Ah, przepraszam. Jest pan królem?
- Owszem...
- Naprawdę, przepraszam waszą Wysoką Mość! - odparła rzucając się na ziemię i zaczynając mi prawić pokłony.
- Dobrze, już wystarczy.
Wadera podniosła się automatycznie z ziemi i powiedziała dumnie:
- Roni, do usług!
- Hm... - mruknąłem wpatrując się w nią w milczeniu. Te szlachetne rysy twarzy, dające sobie we znaki mądrość, rozwagę i posłuszeństwo...
- Roni powiadasz? Wyglądasz mi na odpowiedzialną osobę. Chciałabyś zamieszkać w Białym Królestwie?
- Tak, i to bardzo. - uśmiechnęła się serdecznie. - Jakie stanowisko otrzymam?
- To czas pokaże... Chodź, zaprowadzę cię do twojego nowego domu.
- Mnie zwykła nora wystarczy. Najlepsza jest, gdy sama ją sobie wykopię.
I jeszcze na dodatek pracowita i obowiązkowa...
- W porządku. Skoro tak mówisz, to tak zrób.

<Roni? Glory cię polubił. Sama się aż zdziwiłam, że jest taki miły xd>

Od Ice "Jak dołączyłam?" (cd. Glory)

Błąkałam się po ciemnym lesie, szłam bez celu ale nagle zobaczyłam jakieś światło.
- Wyjście? - powiedziałam sobie w duchu
Pobiegłam tam najszybciej jak mogłam i zobaczyłam jakiegoś wilka to była wadera
- Emmm... cześć - powiedziałam
- Hej, szukasz czegoś?
- Eeeee... noooooo... yyyyyyyy... schronienia
- Choć za mną, mój ojciec jest królem pewnego królestwa
- Spoko
Poszłyśmy więc do królestwa i stanęłyśmy przed obliczem króla
- Witaj szlachetny władco...

<Glory?>

Od Roni "Koleżanka cz.1" ( cd.Karibu)

Obudziłam się rano, miałam okazję zobaczyć wschód słońca. Udałam się na śniadanie, za nim "usiadłam do obowiązków". Jesień, jak to jesień spadające liście tańczyły na pomarańczowym niebie. Ciepły wiatr łaskotał mnie w pysk. Śpiew skowronków, to była piękna muzyka, piękny poranek.

http://fc07.deviantart.net/fs71/i/2012/294/5/a/running_around_in_a_world_you_don__t_know_by_silverrtiger-d5ihrf4.jpg

Dotarłam na małą polankę. Chyba zapuściłam się dość daleko, ale trafię z powrotem. Upolowałam 2 polne myszki. Nie powiem, że się najadłam, ale nie powiem też że byłam nadal głodna. Postanowiłam wracać. Szybszym krokiem udawałam się skąd przyszłam. Coś mnie nagle zaniepokoiło. Wyczułam obcą woń. To nie był lis, ani wilk. Kiedyś ją poczułam, coś mi świtało. Ale nie wiedziałam dokładnie jaki to zapach. Usiadłam na chwilę. Poczułam ciepłe powietrze przy karku. Z przerażeniem odwróciłam się.
- Niedźwiedź!!! - zaczęłam uciekać, biegłam ile sił w nogach.
Odwróciłam się, nie było go, nie gonił mnie. Aż nagle..
- Ała.. jak chodzisz? - ktoś na mnie wpadł i się przewróciliśmy.
- Heh, przepraszam, nie zauważyłam cię, jestem Karibu, a ty? Raczej nie wyglądasz mi na wilka. - uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłam uśmiech
- Jestem Roni, lisica. Należę do Białego Królestwa - powiedziałam dumnie
- Serio? Ja także - zamachała ogonem
- To super, wreszcie kogoś poznałam, mojego wzrostu - zażartowałam
- Nie do końca twojego, ale rzeczywiście. Hahahah. - uśmiechnęła się

<Karibu?>

Od Glorego "Dołączam, śliczna" cz. 8

- Gdzie byliście? - syknąłem.
- Jak to "byliście"? Mah przyszła tylko mnie odwiedzić.
- Nie kłam! Wiem jak było!
Moją córkę zatkało. Była całkiem blada na twarzy. Chyba sobie dopiero teraz uświadomiła, że nic co się dzieje w Królestwie mi nie umknie. Jestem równy bogom, a ona chyba o tym zapomniała. Pokazała mi w ten sposób swoją własną głupotę. Nathaniel milczał.
- Ale tato... Wrócił do celi. Poszliśmy tylko rozprostować nogi. To chyba nic wielkiego, prawda?
- Chciałaś go wypuścić na wolność! Już chyba do całej reszty postradałaś zmysły!
- Dlaczego go tak właściwie zamknąłeś? Nikogo nie zabił!
- Upił cię, nie rozumiesz?! Takie wilki nigdy nie powinny się znaleźć w naszym Królestwie!
- Wypiłam z własnej woli! - odkrzyknęła czerwona na twarzy. Zbierało jej się najwyraźniej na płacz.
- Gdyby nie on, nigdy byś tego nie zrobiła!
- Ale i tak i tak prędzej czy później bym to zrobiła! - wybuchnęła głośnym płaczem. - Dlaczego jesteś taki nieczuły?!
- Ja nieczuły?! To ty naiwna! Zrozum to w końcu! Jeżeli nadal będziesz tak ufa, długo nie pożyjesz!
Pod wpływem tych słów nie wytrzymała już dłużej, zmieniła się w wilka i z płaczem pobiegła do siebie, do swojego pokoju w wieży. Zwróciłem się do przerażonego Nathaniela:
- A ty, szykuj się. Zaraz sąd. Dopilnuję, abyś nie dożył jutra.
Odszedłem we własnym kierunku.
***
- Proszę wstać, sędzia idzie. Rozprawę prowadzi sędzia Glory. - oznajmił jeden z policjantów do ludzi na sali. Weszliśmy do środka i zajęliśmy do miejsca.
- Proszę usiąść. Otwieram rozprawę. Będzie rozpoznana sprawa Nathaniela. Stawił się oskarżony z więzienia królewskiego, jego obrońcy niestety brak... - rozpocząłem, lecz ktoś mi przerwał.
- Już jestem! Adwokat Alexander stawił się w rozprawie. - poprawił mnie mój własny syn. Nic nie było mi o tym wiadomo, żeby ktokolwiek mu na to zezwolił, a już tym bardziej ja. Przecież nawet nie jest pełnoletni. Już chciałem coś powiedzieć, ale zrezygnowałem wiedząc, że ten i tak zrobi po swojemu. Od zawsze chodził swoimi ścieżkami i ani mu się śniło mnie chociaż raz wysłuchać. Westchnąłem tylko i kontynuowałem:
- Pan prokurator...
- Carter. - przedstawił się lekko się kłaniając i siadając z powrotem na miejsce.
- Proszę, aby pan wstał. - nakazałem Nathanielowi. Wykonał on moje polecenie. Wyglądał na naprawdę spiętego. - Proszę podać imię, pochodzenie i wiek.
- Nazywam się Nathalniel, mam prawie 2 lata. Pochodzenia swojego nie znam, przybyłem tutaj przez przypadek.
- Czym się pan zajmował przed aresztowaniem?
- Błądziłem po świecie, nie pracowałem. Jestem nieletni.
- Był pan już wcześniej karany?
- Nie, nie byłem.
- Dziękuję, proszę usiąść. Otwieram przewód sądowy, udzielam głosu panu prokuratorowi.
- Dziękuję, wysoki sądzie. - odparł Carter podnosząc się z miejsca. Otworzył swoją teczkę i czytał:
- Oskarżam Nathaniela o to, że dnia 9 grudnia w 2014 roku, na terenie Białego Królestwa, upił, oraz usiłował zgwałcić Maho, wykorzystując fakt, iż była nietrzeźwa. Oskarżony zaciągnął starszą od siebie dziewczynę do motelu w knajpie i usiłował zmusić do obcowania płciowego. Waderze jednak udało się uciec oraz przekazać to, co się stało jednemu ze stróżów prawa mających nieopodal patrol. Gdyż u oskarżonego nie wykryto żadnej choroby psychicznej, jest w pełni poczytalny. W związku z tymi zamiarami, oskarżony jest zagrożony pozbawieniem wolności do 10 lat lub karą śmierci.
Nathaniel zaczął się cicho śmiać pod nosem.
- Cóż pana tak bawi? - zapytałem z powagą.
- To, że to wszystko to kompletne bzdury!
- Proszę, aby pan wstał.
Basior wykonał polecenie.
- Wysłuchał pan aktualnego aktu oskarżenia. Czy zrozumiał pan treść zarzutów? - zapytałem.
- Rozumiałem. - odparł nadal chichocząc.
- Czy przyznaje się pan do dokonania tych czynów?
- Nie.
- Pouczam, że przysługuje panu prawo do składania wyjaśnień przed sądem. Może pan również odmówić składania wyjaśnień. Będzie pan wyjaśniał?
- Będę. Ale... Te oskarżenia to bzdura. Przedstawione zarzuty nigdy nie miały miejsca! Prawda, Maho? - zapytał spoglądając w stronę dziewczyny w formie ludzkiej siedzącej na ławce ze spuszczoną głową.
- Nie. - wyszeptała ledwie słyszalnie. Nathaniel stracił na pewności siebie i wyraźnie pobladł na twarzy.
- Co? Przecież wiesz, jak było! Kilka godzin temu nawet razem rozmawialiśmy! Proszę, powiedz, że jestem niewinny!
- To pan ma składać wyjaśnienia, nie ona. Dziewczyna będzie dopuszczona do głosu później.
- Dobrze... A więc powiem tyle, że dotarłem do knajpy, lecz Maho już wówczas nie była do końca trzeźwa. No więc aby jej dotrzymać towarzystwa też trochę się napiłem i wyszliśmy. Wtedy się natknęliśmy na jej brata i...
- A co ja tu słyszę? A więc pił pan? Mimo tego, że nie jest pan pełnoletni? - rzekł Carter.
- E... No... Tak... - mruknął. Najwidoczniej to jego druga już wpadka.
- A więc pomijając ten fakt, jak pan inaczej to wyjaśni, że jednak nie spędził pan nocy z Maho? Co robił pan w tym czasie?
- Siedziałem w tej knajpie. Nic wielkiego się tam nie wydarzyło. Rozmawialiśmy i na tym koniec.
- A o czym takim rozmawialiście?
- O różnych rzeczach... O rodzinie, swoich przygodach, zainteresowaniach... Normalna pogawędka.
- Czego pan się dowiedział w takim razie o dziewczynie?
- Że jest córką króla, że ma 2,5 roku, lubi tańczyć i śpiewać, grać na skrzypcach...
- A później usiłował pan ją zgwałcić, tak?
- Nie! Chciałem ją tylko odprowadzić do domu i...
- Zgwałcić?
- Nie! Zostawić i wrócić do siebie.
- Jaki normalny nietrzeźwy wilk rozmawia z atrakcyjną waderą, później ją grzecznie odprowadza i od razu wraca tam, skąd przybył, nawet jeżeli nie wie skąd jest?

<C.D.N.>

Od Neko "Jak dotarłem [Ogórek]" cz. 2 (cd. Ogórek)

Stanęłam i ujrzałam Mahō z jakimś wilkiem, co wyglądał jak jakiś rogacz czy coś w tym stylu.
- Cześć Neko! - powiedziała Mahō
- Potrzebujecie jakieś pomocy?
- Eeeee... Oprowadziłabyś tego basiora po terenach królestwa?
- Tak jasne, czemu nie?
- Tylko uważaj jest trochę psychiczny - Powiedziała mi szeptem oddalając się
- Emmm ok.
Wzięłam go za łapę i poszliśmy na wielką skałę, z której widać całe Królestwo
- To jest królestwo.
- Eeeeee ok
- Oto Biały Pałac
- Czemu tam jest pani ze skrzydłami?
- Nie wiem pytaj się króla. - odparłam.
- A to Bibilioteka Złamanego Skrzydła.
- Aha - Zaczął wszystko dotykać swoimi łapami
- NIE DODYKAJ TEGO!
- Dobra, dobra
Jakimś cudem niczego nie zrujnował. I tak chodziliśmy po terytoriach
- To jest Wodospad Szklistej Łzy
- Ale super!
- UWAŻAJ! - Po czym złapałam go za łapę, żeby się nie zabił
- To jak ty masz na imię? - Zapytał
- Neko, a ty?
- Jestem Stefaniusz Korniszon Kamczatka Wielki Mozart Hyde Adolf Kiełbasa Jehowa Sernik Himaruya Hussie Antoni Elżbiet Alaevi Conan Doyle Yaoi von Sznycel III. Ale mów mi Ogórek lub Hitler - Powiedział z dumą
- Eeeeeeeee spokoooo - Powiedziałam patrząc na niego jak na jakiegoś poważnego psychopatę. - Dobra to na tyle.
Nagle zobaczyliśmy Mahō. Była chyba zdziwiona, że on dalej żyje.

<Ogórku? XD>

Od Neko "Jak dołączyłam? cz.3" (cd. Glory)

Więc udałam się gdzieś tam hen (no może nie aż tak hen od królestwa XD). Naprawdę byłam zmartwiona że, król krzywo na mnie patrzył w stylu: "niech już zniknie mi z oczu". Ale co poradzę...? Żaden wilk, nawet najważniejszy wilk na świecie mnie nie zmieni... Nawet gdyby to był Shianuraoztanades... Przysiadłam przy jednym z drzew. I oglądałam niebo, nagle zobaczyłam Mahō.
- Neko!
- Tak...? - Zapytałam powoli wstając
- Mój ojciec mówił żebym cie znalazła. Ma ci coś do przekazania
- Dobrze już idę...
Poszłyśmy do Króla a on powiedział:

<Glory?>

Od Karibu "Nowy rok" cz.2 (cd. chętny)

Za kilka dni miał być nowy rok. Tak w sumie to dowiedziałam się tego z plakatu który ktoś przyczepił do drzewa. Nie wiem co się robi na tego typu bankietach. Postanowiłam kogoś o to spytać. Podeszłam do pierwszej napotkanej osoby.
- Przepraszam co się robi na tego typu balach? - powiedziałam wskazując plakat.

<chętny?>

Od Neko "Nowy rok" cz.1

Był już wieczór, a śnieg już nie padał. Wilki zaczęły puszczać fajerwerki, były kolorowe i tworzyły się z nich różne kształty. Siedziałam przy oknie i oglądałam niebo, nie było zachmurzone więc było widać fajerwerki. Wybiła północ, stary rok odszedł, a nowy przybył. Wyszłam na dwór by zaczerpnąć świeżego powietrza. Było ciemno, a lampy na dworze się świeciły. Była już mniej więcej 1:26 wróciłam do jaskini i położyłam się na wyznaczonym miejscu. Zasnęłam i obudziłam się rano.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Od Roni "Jak tu dotarłam? cz.1" (cd. Glory)

Było już dość ciemno. Szybkim krokiem zmierzałam ku celu. chciałam znaleźć watahę, tak watahę, nie kolejny klan lisów. Wątpiłam że mnie przyjmą, no bo kto by chciał lisa w watasze pełnej wilków? Chyba że na kolację, w którym głównym daniem byłabym ja. Chciałam znaleźć schronienie,dom. jeszcze bardziej przyśpieszyłam. Poczułam ich woń. Wilki. Byłam blisko. Zwolniłam. Nagle na kogoś wpadłam. Zrobiłam kilka kroków w tył. Wilk! Czarny wielki wilk. Z nie zbyt przyjaznym wyrazem pyska. co cóż też bym nie była zadowolona gdyby ktoś na mnie wpadł.
- Dobry wieczór.. - powiedziałam z lekkim strachem w głosie.
- A ty to kto? - stanął na przeciwko mnie i powarkiwał.
Moje kończyny uginały się, były jak z waty. Jestem w lesie, ciemnym lesie. Stoi przede mną wielki wilk.
- To może ja już pójdę..
- Stój, zadałem ci pytanie..
- Jestem Roni - powiedziałam bardziej odważnie.

<Glory?>

Od Ogórka "Jak dotarłem" cz. 1 (cd. chętny)

To był słoneczny (fakt spadania gradu wielkości ziemniaków, odłóżmy na potem), dobrze się zapowiadający dzień. Dobrze ponieważ, jeszcze ani razu nie dostałem jednego z moich słynnych napadów, pewnej jeszcze słynniejszej choroby. Szedłem więc miarowym krokiem w nieznane, ciągnąc za sobą spory worek wypchany puszkami po kukurydzy.
Co jakiś czas, zerkałem na mój dobytek, aby po chwili zatrzymać się, wziąć jedną z puszek i napawać się tym pięknym widokiem lśniącego w słońcu metalu.
Kiedy tak obracałem w łapach jedną z nich, aktualnie siedząc na rozległym głazie, usłyszałem płacz dziecka.
'Co za cudowny dzień!' pomyślałem.Nie dosyć, że mam przy sobie dokładnie 240 umytych, złocistych puszek, to jeszcze za chwilę będę mógł powąchać dziecko! Oh jak ja kocham ich zapach. Lekka woń mydła, zmieszana z lizakami i mlekiem to coś, za co mógłbym skoczyć w ogień, a nawet rzucić się na Kolektora (mógłbym to zrobić i bez tego, ale to szczegół), chociaż ten pomiot piekielny, zasługuje na znacznie większą karę, za swe niegodziwe czyny!
Szybko otrząsnąłem się z niepotrzebnych myśli i zacząłem nasłuchiwać.
Kiedy już udało mi się ustalić kierunek skąd dochodził ten cudowny wrzask, pobiegłem w jego stronę niczym tęczowa strzała. Czułem jak mnie wzywa, jak właśnie spełnia się moje najskrytsze pragnienie, a zarazem przeznaczenie. Powąchać niemowlaka.
Maksymalnie przyspieszyłem, aż iskry w kolorze najbardziej tęczowej tęczy, zaczęły się sypać za moją pędzącą w dal postacią. Po tych kilku chwilach szaleńczego biegu, znalazłem się w środku lasu. Jęk noworodka dobiegał tuż zza drzewa, za jakim się ukryłem aby go nie wystraszyć. W mojej głowie, zaczęły kłębić się nowe myśli.
'A co jeśli to chłopiec?!' moje źrenice zwiększyły się do rozmiarów dorodnej pięciogroszówki, a z pyska poczęła kapać ślina. Nie, na pewno nie. Nie jestem godzien dostąpić takiego zaszczytu i to jeszcze w jednym dniu! Moje serce biło jak oszalałe. Postanowiłem wreszcie ukrócić całą tą niepewność i wyjrzeć zza mojej kryjówki.
No i cóż, miałem rację, nie był to chłopiec. Widok który ujrzałem, był jednak wystarczającą rekompensatą. Przede mną, wisiał w powietrzu chyba najpiękniejszy niemowlak jakiego w życiu widziałem. Unosił się na anielskich skrzydłach, miał na głowie dwa, pomarańczowe rogi, a odziany był w togę w kolorach flagi Włoch.
- Czekałam na ciebie - powiedziała, sfruwając z podestu w formie gigantycznego, karmazynowego muchomora - to ty, jesteś Wybrańcem.Tylko ty, masz prawo do jednego życzenia, które mogę spełnić.
"Jednego życzenia, które mogę spełnić" - te słowa, odbijały się echem w mojej głowie, od czasu do czasu przerywane innymi głosami, które naturalnie w niej przebywały, namawiając mnie do różnych rzeczy, o jakich się śmiertelnikom nie śniło.
Od początku wiedziałem czego chcę. Powąchać jej wolną od włosów, okrągłą głowę, o iście niebiańskim zapachu.
Telepatycznie, porozumieliśmy się w kwestii Jednego Życzenia i już po chwili, zbliżałem swoje nozdrza do jej błyszczącej glacy. Już miałem zaciągnąć się tą iście boską wonią, kiedy nagle, usłyszałem czyjeś wołanie. Było odległe, ale i tak mogłem je dosłyszeć.
- Żyjesz? Hej, żyjesz? - głosiło.
Po tym, wszystko co było dookoła mnie, zaczęło się rozpadać. Niebo przełamało się na pół, podłoże przecięła wstęga prowadząca do samego wnętrza ziemi, w którą za pomocą jakiejś nieznanej mi siły, zostałem wciągnięty.
Otworzyłem oczy i ujrzałem stojącą nade mną waderę.
'Nie, to nie mógł być sen! Wszystko było takie prawdziwe. Ten niemowlak...' pomyślałem.
- No, nareszcie się obudziłeś - powiedziała.
- Kim jesteś? - zdążyłem wydukać pytanie.
- Neko - przedstawiła się - a i sorry za to...ćwiczyłam zaklęcie rzucania kulą lodu i chyba musiałam cię trafić...
A więc jednak, to BYŁ sen. Byłem bliski załamania nerwowego, właśnie przepuściłem okazję powąchania najwspanialszego noworodka w całym moim życiu.
- Wszystko ok? - zapytała zdezorientowana.
- Nie. Nie jest ok! - z moich oczu wyciekła pojedyncza. Tylko jedna, ponieważ zły świat nie uznaje puszek po kukurydzy jako domeny płatniczej. W sumie, to nawet lepiej, będę miał je wszystkie tylko dla siebie.
- Uh, nie wiem czy ci to poprawi humor, ale należę do Białego Królestwa. Jest tam w sumie kilka wilków które mogły by ci pomóc, jakikolwiek masz problem - zmierzyła mnie wzrokiem - więc jak chcesz dołączyć, to nikt nie maiłby nic przeciwko. Tak myślę.
- A puszki? - spytałem z tęsknym, zalanym od łez wzrokiem.
- Jakie puszki?
- Puszki po kukurydzy tam macie?
- E, taaak... mamy - dostałem dziwne spojrzenie, jakby patrzyła na chorego psychiczne.
To, że jestem chory na ADHD, jeszcze nie uprawnia jej do myślenia, że rzeczywiście jestem chory.
- Idę! Gdzie? Gdzie się można zapisać? Macie tam jakichś chłopców? Ja chcę chłopców i puszki!
- Chłopców też mamy... za mną - uśmiechnęła się niepewnie, odwracając wizję i ruszyła w obranym kierunku.
Wypełniony nową nadzieją, poczłapałem za nią, ku nowej przygodzie, która obowiązkowo musiała zawierać puszki, niemowlaki i chłopców. Dobrze, żeby tych małych.
* * *
Kiedy dotarliśmy do wilczycy, która kazała nazywać siebie Mahō, zaczęło się morze pytań.
- Imię? - zapytała Mah
- Stefaniusz Korniszon Kamczatka Wielki Mozart Hyde Adolf Kiełbasa Jehowa Sernik Himaruya Hussie Antoni Elżbiet Alaevi Conan Doyle Yaoi von Sznycel III - odrzekłem z dumą w głosie.
- Mówią na ciebie jakoś? Długie trochę...
- Ogórek, ale wołają też Hitler
- Wiek?
- Dokładnie 6 lat
- Jakieś predyspozycje do wykonywania zawodu?
Koło wilczycy, nagle pojawiła się lista z wypisanymi na niej stanowiskami.
Nic nie odpowiadało mojej osobie, dopóki me oczy nie natrafiły na jedną pozycję - Woźny.
Nigdy nawet nie marzyłem o takiej pracy. Była sto razy lepsza niż to nędzne składanie długopisów!
- Ja, podejmę się tej jakże trudnej, niebezpiecznej, oraz wymagającej niesamowitego poświęcenia i cierpliwości pracy, jaką jest bycie woźnym - zakończyłem dramatycznie.
- Ok... tu masz miotłę - wskazała na przedmiot stojący w kącie.
- Będę ja pielęgnować i chronić własnym życiem. Przyrzekam - mówiąc to, pochyliłem głowę.
- Jak wolisz - odparła Mahō, po czym dodała - właśnie, ktoś cię musi oprowadzić...

<Mahō, Neko, ktokolwiek>

sobota, 27 grudnia 2014

Od Alexnadra "Wigilia Narodzenia Shianuraoztanadesa" cz.4

Spacerowałem sobie jak to mam w zwyczaju po zaśnieżonym mieście, gdy nagle wpadła na mnie jakaś mała wadera.
- Przepraszam. - powiedziała lekko speszona.
- Nic nie szkodzi. - odparłem pomagając jej się podnieść. Zauważyłem plakat, który trzymała pod łapą. Mimo tego, że raczej się nie odzywam, zapytałem:
- Wybierasz się na bal?
- Oh, tak! A ty? - uśmiechnęła się.
- Mieszkam w Pałacu, więc chyba nie mam innego wyjścia. Jako syn władcy mam taki obowiązek.
- S-syn w-władcy? - waderka pobladła na twarzyczce. Wyglądało na to, że to kolejny wilk, który nie darzy Glorego zbytnią sympatią.
- Tak. Muszę niestety już iść. Do zobaczenia. - rzuciłem odchodząc.
***
To już ta godzina. - pomyślałem patrząc na zegarek wskazujący godzinę 17:00. Cicho wyślizgnąłem się z swojego pokoju i pomaszerowałem w stronę sali, gdzie już powinny zbierać się inne wilki. W korytarzu, przez który miałem okazję iść, ciągle pojawiały się kucharki, kelnerzy czy inni pracownicy Pałacu mający za zadanie zadbać, by wszystko przebiegło jak najlepiej. Pośród nich panował niemały zgiełk. Przepchnąłem się między nimi i wyjrzałem z balkonu na salę. Tak jak myślałem, była już pełna gości. Zlazłem powoli ze schodów. Jade od razu do mnie podeszła i poprawiając mi fryzurę gadała:
- Synuś, jak ty wyglądasz? Gorzej niż strach na wróble!
W końcu udało mi się wyrwać od matczynej nadopiekuńczości i powędrowałem do wysokiego okna wybudowanego w kierunku, w którym powinna się pojawić pierwsza gwiazdka. Stałem więc i czekałem. Nie zwracałem większej uwagi na roześmiane wilki, wesoło gawędzące ze sobą. Nawet "olałem" Florę, która mnie się pytała, czy chcę porozmawiać z jej kolegą. Nie okłamujmy się: zapewne to jej chłopak. Nie chcąc się już wtrącać, bo to nie w moim stylu nie rzucałem żadnych niemiłych uwag. W sumie... Nadal zastanawiam się, dlaczego temu Nathanielowi (czy jak mu tam było) wtedy pomogłem. No nic, było minęło. Niech się cieszy. Wtedy dostrzegłem jaśniejszy, błyskający na srebrno punkcik na niebie.
- Pierwsza gwiazda... - szepnąłem sam do siebie.
- No, no, no... Dobrze widzisz. Idę to ogłosić reszcie. - odrzekł Glory, który podszedł obok. Nawet go nie zauważyłem, ale też nie wystraszyłem. Bo po co bać się rzeczy, które wcale nie są straszne?
Już za chwilę podzieliliśmy się karpiem. Dla mnie najczęstszymi życzeniami (prócz tych tradycyjnych z serii "wesołych świąt" itd.) było chyba to, żebym znalazł sobie dziewczynę, żebym miał dużo szczeniaków, żebym miał jakieś wysokie stanowisko, żebym zaczął wreszcie normalnie rozmawiać i takie tam... Z tych ciekawszych to było chyba to, "żebym żadnej nocy ze swoją panienką nie zawalił". Oj, Mah ma naprawdę ciekawe pomysły... Cały czas mnie zaskakuje.
Później trochę "podziubałem" pierogi, bo niezbyt przepadam za potrawami wigilijnymi. Niczego innego nie ruszyłem. Nadeszła pora na prezenty... Tak naprawdę to na to najmniej czekałem. Mogło obyć się już bez tego. Oczywiście dostałem same najlepsze, tak że pozostali twierdząc po twarzach... Oddałem te prezenty innym wilkom, które mi się na nic nie zdadzą. Eh, zatrzymałem sobie tylko te 32 książki. "Po za lekturą świata nie widzi" - powtarza moja starsza siostra. A niech się wypcha, bo sama uważa, że czytanie jest głupotą.
Podczas gdy reszta sali przeszła do tańca, ja przysiadając przy stole zagłębiłem się do całej reszty w lekturze. Mah resztę wieczora spędziła na tańcu z Nathanielem, nie zwracając na wściekłe spojrzenia rzucane przez Glorego... Szczęście, że się na nich nie rzucił i nie powyrywał im flaków.

piątek, 26 grudnia 2014

Od Nathaniela "Dołączam, śliczna cz. 8" (Cd. Mahō lub Glory)

Siedziałem z błogim spokojem opierając się o zimną, kamienną ścianę lochu. Bardziej przejąłem się tym, że jedna z dwóch misek, obojętnie która, służyła jednak do przechowywania wody, ale aktualnie nie spełniała swojego celu, gdyż była kompletnie pusta, a rano ważniejsza byłaby kojąca, przezroczysta ciecz niż powieszenie na stryczku. Pewnie skończy się na tym, że zaspokoję duszące pragnienie lizaniem wilgotnych od niskiej temperatury krat. Nie niepokoiłem się przybliżającym widmem żałosnej śmierci za podrywanie Księżniczki. Gdybym dostał grosz za każde „dokładne” zwiedzanie więzienia miałbym… Co najmniej dwa grosze. To i tak niezły wynik, bo jestem już zupełnie ogołocony z pieniędzy, dodatkowo wiszę fortunę tej słodkiej barmance. Znudzony przeciągającym się pobytem w celi, który trwał już najdłuższe w moim życiu dwie minuty zacząłem warstwowo tworzyć nieodłączny przedmiot towarzyszący każdemu zbrodniarzowi – harmonijkę ustną. Przynajmniej strażnicy zapamiętają mój jakże piękny akompaniament przy nużącej pracy. Podczas pierwszego pobytu w kiciu nauczyłem się najpopularniejszej, więziennej melodyjki, którą teraz odgrywałem, nucąc na prędko sklejone słowa.

Czuję się jak kundel
Smutno mi i źle,
A Księżniczka nawet
Nie cmoknęła mnie!
Teraz siedzę w pace
Nikt nie słucha mnie,
A przed śmiercią powiem
„Księżniczko, kocham cię!”


Dobrze, że przed śpiewaniem kolejnej zwrotki powstrzymał mnie czyjś męski, ciężki głos krzycząc:
- Ciszej z tym jazgotem! – bo nie wiem jakie bzdury dodałbym po pijaku, byle tylko zrymować wersy. Zza zakratowanego okna zaczęły powoli zerkać pierwsze promyki zwiastujące ostatnią w moim życiu jutrzenkę.
- Dobrze Nati – mruczałem sam do siebie – trzeba się jakoś uwolnić… - wpadłem na zmącony jeszcze alkoholem pomysł o stworzeniu eterycznej wsuwki w celu otworzenia zamka. Wygiąłem mieniącą się wiązkami koloru ozdobę do utrzymywania włosów w ładzie i wetknąłem do jedynej prócz strażników, króla, reszty więźniów, grubych ścian, czarnego basiora, który odprowadzał Mahō, prawdopodobnie królowej… O czym to ja? A tak, o jedynej przeszkodzie stojącej mi na drodze do wolności. No więc kręciłem tak prowizorycznym wytrychem wpatrzony w niego jak w obrazek, z wywalonym na wierzch językiem. Nie zauważyłem nawet, jak po drugiej stronie wadera w ciemnym kapturze zasłaniającym oblicze otworzyła zamek prawdziwym kluczem. Gdy już chciałem wykrzyczeć dumny, że udało mi się, ona zatkała mi usta łapą, wtedy uświadomiłem sobie kto naprawdę mnie uwolnił, i że mogłem po prostu wyczarować klucz. Wyszedłem z celi najciszej jak umiałem, moja wybawczyni zmieniła formę na ludzką. Widząc jej błyszczące włosy w kolorze czekolady, delikatne rysy, lekko zadarty nosek i piękne, głębokie, niebieskozielone oczy wręcz się w nich zatraciłem, dopiero ona sprawiła, że się ocknąłem pstrykając palcami przed moim pyskiem. Wtedy również przybrałem człowieczy wygląd, zamknąłem delikatnie kraty i stworzyłem swojego eterycznego sobowtóra, który leżał w jednej pozycji na wymiętolonej poduszce, która przeżyła mnie co najmniej dwukrotnie. Dziewczyna chwyciła mnie za rękę i pociągnęła do jakiegoś korytarza. Dziwiłem się, że rozpoznała drogę, bo dla mnie ten loch bardziej przypominał labirynt Minotaura. Zatrzymaliśmy się przed ślepym zaułkiem i już chciałem zawracać, gdy ona palcem wyrysowała na prostokątnej, szarej cegle jakiś nieznany mi symbol. Ściana powoli rozsunęła się z cichym zgrzytem i sypaniem się tynku. Niechętnie ruszyłem do wnętrza wąskiego, ciemnego korytarza, nawet, gdy Flora zapaliła przebywającą na jego początku pochodnię.
- To królewski bunkier. Idź dalej tą drogą, a wyjdziesz w kanałach na krańcu wzgórza, poza terenami królestwa. Dalej dasz sobie radę. – podała mi jedyne źródło światła z lekkim uśmiechem.
- Mahō… - zacząłem niepewnie. – A możesz pójść ze mną, do końca tego tunelu? – wyszczerzyłem się drapiąc nieśmiało po głowie.
- Czemu? – spytała dociekliwie mrużąc śliczne oczy w moim kierunku.
- Bo widzisz… Mam klaustrofobię. – wyszeptałem zawstydzony. Moja towarzyszka zachichotała cicho, a tajemnicze przejście zamknęło się za nami, co spowodowało ciarki na moich plecach. Tętno mi wzrosło, a oddech znacznie przyśpieszył. Miałem ochotę zmienić się w wilka i zacząć drapać ściany, byleby tylko się wydostać. Florze przestało być do śmiechu, znów chwyciła mnie za dłoń, za co byłem jej wdzięczny.
- Uspokój się… - widząc, że nijak mi to pomagało postanowiła odbiec od tematu wąskiej przestrzeni. – Tak w ogóle, ciekawą piosenkę wymyśliłeś. Nie wiedziałam, że tak wiele słów rymuje się ze słowem „mnie”. – jej uśmieszek się rozszerzył, a ja się tym samym odrobinę rozluźniłem, na myśl o tym więziennym przedstawieniu wokalnym. Rozmowa znów zaczęła się kleić, a my ruszyliśmy przed siebie. Kilkakrotnie Mah musiała mnie jeszcze uspakajać, ale starałem się zachować powagę.
- Twój ojciec mnie przeraża… - powiedziałem w okolicach celu naszej podróży, masując policzek i zdrapując z niego zaschniętą krew.
- Fakt, może jest trochę nadopiekuńczy i złośliwy, ale zrobił to dla mojego dobra… Czekaj. – zatrzymała mnie i musnęła palcami ranę na mojej twarzy, która natychmiastowo zaczęła się goić. Poczułem miłe uczucie, kiedy jej delikatna skóra zetknęła się z moją, które zostało przerwane, gdy niemiła pamiątka po spotkaniu z ojcem Księżniczki całkowicie zniknęła. Podziękowałem serdecznym uśmiechem, jednak ona bardziej przyjrzała się odrobinie mojej krwi na dłoni.
- Dlaczego ona… Błyszczy? – zaciekawiła się znów.
- To raczej nic ciekawego. Ojciec opowiadał mi, że krew mojej matki była w kolorze złota, a ja odziedziczyłem po niej ten pył. To chyba jedyne, co o niej wiem. – mruknąłem lekko zdołowany. Smutek się jednak pogłębił, gdy okazało się, że dzień już dawno nastał, a droga się skończyła.
- Wygląda na to, że musimy się pożegnać. – podała mi rękę, miałem nadzieję, że jej też było odrobinę przykro.
- Ale czekaj… Co z tobą? Twój ojciec na pewno ukarze ciebie za moją ucieczkę twierdząc, że mi pomogłaś… - przypomniałem sobie.
- Dam radę. – odpowiedziała z nieszczerym wyrazem twarzy.
- Jakoś nie wierzę. Wolę już zostać skazany na śmierć, niż żyć ze świadomością, że mógł ci coś zrobić. Może… Ucieknijmy razem? – zaproponowałem.
- To głupi pomysł Nathan... Nic mi nie będzie, przecież nie skrzywdzi własnej córki. – pocieszyła mnie.
- A może mnie zabić za to, że podrywałem Księżniczkę? – roześmiałem się. Mam przynajmniej nadzieję, że mnie nie uśmierci.
- To po co urządziliśmy sobie tą wycieczkę? – spytała, chyba zawstydzona tym, że powiedziałem coś o poderwaniu.
- Po to… - zamruczałem całując ją delikatnie w policzek. – Wracajmy już, zanim się zorientuje, że zniknąłem. – dodałem zaplatając nasze dłonie i pobiegłem w kierunku lochów. Po chwili znalazłem się w mojej celi, bo w tym samym momencie Flora wpadła na Glory’ego, który chyba nie zauważył mojego zniknięcia. Chwyciłem kraty w ręce i pokłoniłem się wcześniej.
- Wasza Wysokość, jestem gotowy odpowiedzialnie przyjąć twój sprawiedliwy wyrok. – pobłażliwie zniosłem jego pogardliwe spojrzenie. Poczułem, że w ludzkiej postaci jeszcze bardziej odpycham go pod względem pyszałkowatości.

<Mahō, Glory? Nie zabijaj mi Natusia. :c>

Od Karibu "Wigilia Narodzenia Shianuraoztanadesa" cz.3 (cd. chętny)

Biegałam sobie po śniegu, który w końcu spadł. Bawiąc się tak wesoło dobiegłam do miasta.
- Hmm... Wezmę ten do siebie. Będę wiedzieć kiedy się zaczyna. - usłyszałam czyiś głos.
Zobaczyłam jakiś plakat. Jakieś przyjęcie w zamku, ciekawie się zapowiada. Wróciłam do przerwanej czynności. Niestety przez nieuwagę wpadłam na kogoś.
- Przepraszam - powiedziałam

<chętny?>

wtorek, 23 grudnia 2014

Od Night Moon "Wigilia Narodzenia Shianuraoztanadesa" cz.2 (cd. chętny)

Łaziłam po śniegu pozostawiając lekkie ślady i nagle wpadłam na Maho.
- Sorka. Pomóc ci?
- No, spoko.
Zebrałyśmy plakaty, przeczytałam jadłospis (ślinka cieknie ^^) i zebrałam się do pracy, po czym wróciłam do miejsca upadku, gdzie zotał jeden plakat. 
- Hmm... Wezmę ten do siebie. Będę wiedzieć kiedy się zaczyna. - mruknęłam sama do siebie biorąc plakat.
 
<chętny?>

Od Glorego "Dołączam, śliczna cz. 7" (cd. Nathaniel)

- A ty coś za jeden? - syknąłem do fikuśnego przybysza powoli okrążając go dokoła. Obserwowałem go uważnie, tak, że nawet jeśli chciał, to nie zdołałby uciec. Jestem od niego szybszy i silniejszy, żaden rozwydrzony bachor taki jak on nie jest w stanie mi się sprzeciwić.
- N... Nathaniel... - wymruczał. Musiał być naprawdę pijany, albo po prostu udawał. Tak czy siak już nie wnikałem, bo na jedno wychodzi: przede mną stoi jakiś idiota. Nie mam pojęcia, dlaczego moja rodzona córka zadawała się z tym... czymś.
- Upiłeś ją, bo chciałeś ją po prostu zaciągnąć do łóżka, co?
- Nawet jeśli bym chciał, to przecież ledwie co stoję. Tylko jej towarzyszyłem i pilnowałem, żeby nic jej się nie stało.
Prychnąłem z pogardą. Taki mądry, że ma jeszcze czelność mi się jeszcze sprzeciwiać!
- Pilnowałeś?! Ciekawe przed kim?! Przed jakimś gwałcicielem, którym jesteś i ty?! Na pewno byś ją obronił!! - rzekłem sarkastycznie. Otworzył usta, by coś jeszcze powiedzieć, ale mu przerwałem. Zamachnąłem się łapą i przejechałem swoimi długimi pazurami po jego ślicznej buźce rujnując mu prawy policzek, po którym pociekła ciemna, gorąca ciecz. Cofnął się do tyłu podkulając ogon, piszcząc jak bezbronny szczeniak.
- Najpierw taki odważny, a teraz co? - syknąłem zbliżając się do niego bardziej. Był przyparty do muru: nie mógł uciekać dalej.
- Przepraszam bardzo Króla, jeżeli panu przeszkodziłem... Mogę wyjść za tereny Białego Królestwa i będzie po sprawie...
- Nie, zostań. - odparłem z krzywym uśmiechem. Nagle otoczył nas fioletowy okrąg, który zabłysnął ostrym światłem: to mój teleport. Stałem przed kratami, a on za: utkwił w królewskim więzieniu.
- A więc mój drogi, poczekasz sobie tutaj do rana, wtedy zapadnie wyrok. - rzuciłem odchodząc z swoją stronę, tak, że został sam na sam z własnymi przemyśleniami. Przez tą ranę na policzku nie powinien się wykrwawić, dlatego też opatrunki są tutaj zbędne.

<Nathaniel? Sorka, ale podpadłeś mu >.< >

Od Mahō "Dołączam, śliczna cz. 6" (cd. Glory)

- Oszalałaś? - usłyszałam tak bardzo znany mi głos, ale nie potrafiłam sobie przypomnieć do kogo należał, bo trudno mi się skupić, gdy wszystko dokoła wiruje tak, jak podczas najpiękniejszego ze wszystkich królewskich bali.
- Widzę... Widzę jednorożca! - krzyknęłam chwiejąc się na łapach w prawo i w lewo, nie przejmując się tym, że inne wilki już śpią. Niech słyszą, że magia tęczy ich wszystkich zniszczy, by na świecie zapanował wieczny pokój!
- Flora, spokojnie! - syknął basior, którego nie potrafiłam rozpoznać. Nie był to w każdym razie Nati.
- Sieeemaaaasz... - mruknęłam ledwo stojąc. Wtedy przede mną stanął inny basior. Wyższy od poprzedniego, który wyglądał dużo dumniej.
- Cześć tatku!
- Mahō, marsz do swojego pokoju! - warknął pod moim adresem.
- Ależ nie, przecież jestem dorosła...
- Alex, proszę zaprowadź ją do siebie...
- Ok. - odparł mój kochany braciszek i chwycił mnie za łapę ciągnąc na siłę do mojego pokoju. Mimo tego, że byłam od niego starsza, to on jako przyszły mężczyzna był silniejszy, więc mój początkowy opór ustąpił. Zaraz po wejściu do swoich czterech ścian rzuciłam się na łóżko i automatycznie zasnęłam.

<Glory?>

Od Night Moon "Jak dołączyłam?"

 Poważny edit by Ishi

Zagubiona łaziłam z królikiem w pysku po lesie szukając drogi. Długo tak było dopóki nie zorientowałam się, że jestem na terenie jakiegoś królestwa. Aż upuściłam królika z wrażenia widząc olśniewające wystawy sklepowe. Zainteresowana postanowiłam się trochę rozejrzeć. Spacerując powoli po mieście, moją uwagę przykuł jakiś nastoletni basior. Po prostu siedział i gapił się w niebo.
- Eee... Przepraszam? - mruknęłam niepewnie. Basior tylko rzucił mi przelotne spojrzenie i dalej wypatrywał... Gwiazd? Przecież mamy środek dnia. Usiadłam obok niego zastanawiając się, co go tak interesuje.
- Mógłbyś mi powiedzieć, gdzie jestem?
- Białe Królestwo. - odparł krótko.
- Aha... - westchnęłam. - A na co tak patrzysz?
Cisza. Wygląda na to, że jest bardzo małomówny. Nagle wstał i zaczął gdzieś iść. Nie mając innych pomysłów, po prostu za nim poszłam. Nie byłam do końca pewna, czy chce, abym za nim szła czy nie, bo jego wyraz twarzy nic mi nie mówił. Nie protestował, więc nic nie stało temu na przeszkodzie. Po kilku minutach zatrzymał się i ja też.
- Alexander. - mruknął pod nosem. Czyżby to było jego imię? No nic, nie pytałam już, bo i tak zapewne mi nie odpowie. Po chwili zrozumiałam, o co mu chodziło. Staliśmy przed bramą główną Białego Pałacu (miejscowi tak na niego mówili), a on powiedział to do jednego ze strażników. Basior skinął głową i wpuścił mnie i Alexandra do wnętrza budowli. W środku było tak pięknie i tak czysto, że o mało nie zemdlałam z zachwytu. Kiedy przede mną i moim nowym znajomym stanął drugi czarny basior pośpiesznie powiedziałam:
- Czy mogłabym tu zostać?
Król zmierzył mnie lodowatym wzrokiem od łap do głów.
- Niech będzie, ale biada ci, jeżeli coś zbroisz.
Szybko pokiwałam głową. Byłam cała w skowronkach.
- Synu, zaprowadź ją do Chatki Leśnej Dróżki, w której będzie od dziś mieszkać.
Zaraz... Czyli ten młody basior to syn władcy?! Myślałam, że się przewrócę z wrażenia, ale skończyło się na tym, że lekko się zachwiałam mrużąc oczy. Alexander skinął bez słowa głową.
Już za kilkanaście minut dotarliśmy do mojego nowego domu. W środku było przytulnie i nie za dużo dodatków, czyli dokładnie tak jak lubię. Pożegnałam się i zaproponowałam, że go odprowadzę, ale on odmówił kręcąc przecząco głową, więc wróciłam do siebie.

Od Mahō "Wigilia Narodzenia Shianuraoztanadesa" cz.1 (cd. chętny)

Tak, tak, tak! Dziś wigilia! Zawiązałam szybko na szyi swój turkusowy szalik, chwyciłam w paszczę dzwonek, skórzaną torbę przerzuciłam przez grzbiet i pośpiesznie wybiegłam z pałacu, o mało nie wywracając się na świeżo co umytych schodach.
- WILKI, DZIŚ ŚWIĘTA! BUDŹCIE SIĘ! - krzyczałam uradowana dzwoniąc na prawo i lewo złotym dzwoneczkiem chcąc zbudzić pozostałych mieszkańców. Zostawiałam ślady swoich drobnych łap na cienkiej powłoce ze śniegu. Prędko przyklejałam plakaty zwiastujące bardzo ważne przyjęcie odbywające się w naszym Królestwie:

Do wszystkich mieszkańców!
Dziś wieczorem (od 17:00) zapraszamy każdego z naszych poddanych do Białego Pałacu na uroczystą Wigilię Narodzenia Shianuraoztanadesa, odbywającą się w Sali Kryształowej. Wieczerza rozpocznie się od pojawienia się pierwszej gwiazdki, a wcześniej podzielimy się karpiem wraz ze składaniem świątecznych życzeń. Następnie obdarowywanie się prezentami (można przynieść własny, zaadresowany dla innej osoby, musi być podpisany. Należy wówczas pojawić się wcześniej i położyć pakunek pod choinką na sali). Po części tradycyjnej zapraszamy na wielki bal. Zakończenie planujemy w okolicach północy.

Menu na świątecznym stole:
  • Barszcz czerwony z króliczymi uszkami
  • Kluski z makiem
  • Pierogi z mięsem jelenim
  • Kapusta z muchomorami
  • Karp w galarecie
  • Ryba po grecku
  • Kutia
  • Groch z kapustą
  • Łazanki z mięsem niedźwiedzim
  • Łosoś w cieście francuskim z pesto z suszonych pomidorów
  • Kompot z suszonych owoców
  • Pierniki
  •  Ciasta i inne wypieki wigilijne
Zaprasza Król Białego Królestwa wraz z małżonką

Westchnęłam z zadowoleniem patrząc na plakat. Same pyszności... Niestety, ale musiałam już się śpieszyć, bo czas goni, a muszę porozwieszać takich informacji blisko tysiąca, a mam na to zaledwie godzinę!

<ktoś chętny? Przedstawcie proszę swoją wersję ^^>

sobota, 20 grudnia 2014

Od Karibu "Nie pamiętam" cz.1 (cd. Arkadia lub Nathaniel)

Nie pamiętam jak długo już biegnę...
Nie pamiętam jak długo uciekam...
Pamiętam tylko, uciekam przed moim ojcem...

Byłam w opłakanym stanie - z długiej, wąskiej rany na moim boku wciąż sączyła się krew. Może ubyło jej już zbyt dużo?
Nagle gdy wybiegłam zza zakrętu niespodziewanie się z kimś zderzyłam. Przejechałam kawałek po ziemi i zatrzymałam się. Próbowałam wstać, ale nie miałam siły. Uchyliłam powieki i dostrzegłam dwa wilki pochylające się nade mną - jeden to wadera, a drugi to basior.
- Nic ci się nie stało? Nazywam się Arkadia, a to jest Nathaniel.
- Jak się nazywasz?
Słyszałam ich jakby przez mgłę.
- Arkadia... - powtórzyłam jak echo. Nagle cały świat zaczął wirować. Straciłam przytomność.
Gdy się obudziłam byłam w jakimś pomieszczeniu.

<Arkadia? Nathaniel?>

piątek, 19 grudnia 2014

Od Nathaniela "Dołączam, śliczna cz. 5" (cd. Mahõ)

Byłem trochę zaskoczony jej „zamówieniem”, ale właściwie w tym samym momencie poczułem, że mam do czynienia z podobnym do mojego charakterem, na co zareagowałem uśmiechem również prosząc o alkohol.
- Podróżnik to za dużo powiedziane. Po prostu gdzie się znajdę, tam mnie nie chcą i na tym polega moja tułaczka. Chociaż nie mam z tym problemu, a dzięki temu mam spontaniczne życie bez żadnych zobowiązań. A ty, Księżniczko? Chyba nudzi ci się w wieży, skoro siedzisz w takiej spelunie. - zagadałem podskórnie czekając za naszymi piwami. Mam tylko nadzieję, że ceny tutaj nie są wygórowane, bo prócz kilku groszy w kieszeniach jestem całkowicie spłukany.
- Nie mów do mnie Księżniczko… Jakoś nie ciągnie mnie do zamku. - mruknęła pochmurna.
- Jeśli chcesz, wskoczę na swojego rumaka i z chęcią zabiorę cię w stronę zachodzącego Słońca. - rozweseliłem ją pokazując z uśmiechem język.
Podeszła do nas urocza kelnerka z tacą i kładąc dwa kufle na stoliku zażyczyła sobie 12 BM. Oczywiście nie miałem w posiadaniu takiej waluty, więc grzebiąc w prawie pustym portfelu liczyłem starannie każdy grosz. Na szczęście barmanka była na tyle wyrozumiała, że widząc mnie w towarzystwie Mahõ wzięła ode mnie drobne.
- Tyle starczy. - rzuciła mrugając porozumiewawczo i poszła w kierunku następnych czekających za trunkiem. Odetchnąłem cicho z ulgą i zacząłem jeździć palcem po krańcu szklanki wydając przy tym charakterystyczny, melodyjny odgłos. Tak bardzo pochłonąłem się tym zajęciem, że nawet nie zauważyłem jak moja towarzyszka opróżniła już swój kufel, czkając przy ostatnim łyku. Oderwałem się od naczynia i razem się zaśmialiśmy, ale w takim tempie dziewczyna roztrwoni moje oszczędności po drugiej kolejce, którą oczywiście z uprzejmości od razu zaproponowałem. Z chęcią przystała na tą propozycję.
- Ale najpierw sam wypij. Chcę mieć pewność, że nie masz zamiaru mnie upić. - zachichotała. I kolejny raz powtórzyła się sytuacja, w której musiałem stawić czoło z kończącymi się zasobami pieniędzy. Ze zdenerwowania przed upokorzeniem na moim czole pojawiły się drobne kropelki potu, jednak kelnerka wyczuła co się dzieje.
- Do końca wieczoru na koszt firmy. - uśmiechnęła się, a ja niemo poruszyłem ustami na kształt słowa „ dziękuję ”. Znów razem wypiliśmy ciecz w kolorze złota zwieńczoną białą pianą. Gdy tylko dostała mi się ona do gardła skrzywiłem się, czego Mah Shianuraoztanades’owi dzięki nie zauważyła. Zapomniałem już jaki smak ma piwo, pewnie dlatego, że gdy je spożywałem, to w takich ilościach, że następnego dnia nie wiedziałem nic poza tym, że jeśli zaraz nie wypiję dwóch butelek wody to głowa mi eksploduje. Przy kolejnej już turze to ja podszedłem do lady, żeby spokojnie podziękować waderze, która uratowała mnie od niezręcznej sytuacji.
- Nie dziękuj, zapłacisz jutro. A jak nie, to ona się dowie. - skwitowała z wrednym uśmieszkiem i podała następną porcję tego ziemskiego nektaru. Do miejsca pracy barmanki podchodziłem jeszcze kilka razy, chwiejąc się coraz bardziej przy późniejszych podejściach. W końcu, gdy już mocno się u niej zadłużyłem, a moja rozmowa z Florą schodziła na coraz dziwniejsze tematy stwierdziłem, że pora się zmywać. Samica zerknęła na godzinę, a kiedy ze spóźnionym refleksem zorientowała się, że już od dwóch godzin powinna znajdować się w pałacu wybiegliśmy z Knajpy.
- Ojciec mnie zabije… ojciec mnie zabije… - powtarzała miarowo z bijącym sercem.
- Spokooooojnie, wszyyyystko się ułooży. - mruczałem wyszczerzony, stąpając w nienormalny i prawie niemożliwy anatomicznie sposób łapami. Ona posłała mi tylko rozzłoszczone spojrzenie, wiedziałem co za chwilę nastąpi.
- To wszystko twoja wina! - zaznajomiony już z tymi słowami prawie równocześnie z nią powiedziałem w głowie to zdanie. Spróbowałem udawać, że spoważniałem.
- Księżniczko, uspokój się. Zwal to na mnie, co mi może zrobić, skoro nawet nie jestem w tym królestwie? – wyrównałem nasze kroki i zbliżyłem się trochę do niej. Dopiero wtedy zauważyłem, że mimo mnóstwa rozgrzewającego napoju w naszych żołądkach ona trzęsła się, może ze strachu, a może z panującego chłodu. Na krótką chwilę zmieniłem się w człowieka i nonszalancko okryłem ją kurtką, niczym wyjęty z Hollywoodzkiego filmu. Zwykle w następnych scenach takiego filmu spita parka całuje się i ląduje razem w łóżku, ale w naszej sytuacji nie było to za bardzo możliwe (a szkoda…), bo doszliśmy już do zamku, a w naszym kierunku zmierzały dwa dorosłe wilki z chęcią mordu w przekrwionych ze złości ślepiach. W innych okolicznościach cmoknąłbym ją w policzek i zniknął, ale była tak blada z przerażenia, że taka myśl nawet nie przeszła mi przez głowę. Niczym rycerz gotowy na śmierć w blasku chwały stanąłem przed nią i nabierając powietrze w płuca wypiąłem klatkę piersiową, przygotowując się mentalnie na zasłużony ochrzan.

< Mahõ? >

czwartek, 18 grudnia 2014

Od Mahõ "Dołączam, śliczna cz. 4" (cd. Nathaniel)


- Jasne, siadaj! - odparłam z uśmiechem. Zadowolony usiadł obok mnie.
- Jak cię zwą? - zapytał zalotnie.
- Mahõ, a ty?
- Nathaniel. Chcesz coś do picia lub jedzenia? Ja stawiam. - rzekł wpatrując się we mnie jak zaczarowany, wciąż szczerze uśmiechając się. Również zaczęłam się w niego wgapiać i dostrzegłam coś, czego wcześniej nie dostrzegałam...
- Ej, masz coś między zębami.
- Oh, przepraszam. - odparł przestając się uśmiechać i próbując sczyścić językiem coś, co mu utkwiło wedle mojej uwagi w paszczy.
- A co to tak właściwie było? - zapytałam. - Było zielone...
- Zapewne liść.
- Krzaki jadłeś? - odparłam marszcząc brwi. Wilk wegetarianin?
- Można tak powiedzieć... Zerwałem różę z krzaka i najprawdopodobniej coś mi utkwiło między zębami.
- Aha, spoko. Każdemu mogło się to zdarzyć. - roześmiałam się. Mam nadzieję, że źle tego nie odbierze, bo ja wcale się z niego nie naśmiewam, a jedynie chcę mu udowodnić to, że naprawdę za chwilę o tym zapomnę i nie zmieni to moich poglądów o nim. Wydaje się całkiem zabawny.
- A tak wracają do wcześniejszego pytania... Na pewno będziesz płacić?
- Tak. - odrzekł stanowczo, gdy już się uporał z listkiem i go połknął.
- To spoko... PIWA! - krzyknęłam na całą knajpę. Nati dziwnie na mnie popatrzył. No co, to że jestem dziewczyną, wcale nie musi oznaczać tego, że nie mogę pić piwa czy innego alkoholu, bo kto mi zabroni?
- Pierwszy raz cię tu widzę. Podróżnik? - zapytałam, gdy kelner "przyjął zamówienie".

<Nati?>



środa, 17 grudnia 2014

Od Jade "Misja i jak dołączyłem cz.4" (cd. Midnight)

Przepraszam, że zamiast Glorego odpisuje Jade, ale nie miałam na niego pomysłu.

Gapiłam się na nieprzytomnego basiora.
- Nieboszczyk? - zapytałam marszcząc brwi.
- Nie, jeszcze żyje. - mruknął zamyślony Glory. - Zajmij się nim. Ja muszę gdzieś iść.
No i wyszedł. Ciekawe gdzie tak non stop wychodzi? Ma jakieś kochanki czy jak? Następnym razem obiecuję, że będę go śledzić. Jeżeli zobaczę, że się obściskiwuje z jakąś inną waderą niż ja, nieźle mu się oberwie. I tak, tak, postraszę go trochę, że zabiorę dzieci i odejdę od niego.
- Aaaa! O Boże! - wrzasnęłam odskakując do tyłu, bo owy "nieboszczyk" niespodziewanie się poruszył. Myślałam, że zaraz zemdleję ze strachu. Jednak po chwili zrozumiałam, że to tak naprawdę nic dziwnego, bo wystraszyłam się jakiegoś zwykłego gogusia. Udało mi się uspokoić oddech i serce, przyjrzałam mu się uważniej. Niezbyt potulnie wyglądał, a szczególnie gdy był cały poharatany.
- Ej, Zenek... Jak ci mija żywot? - zapytałam, nie oczekując od niego żadnej odpowiedzi. Jako, że jestem nazywana sadystką wpadłam na naprawdę genialny pomysł. Pobiegłam do królewskiego ogrodu, a po chwili wróciłam. A po co to? Oczywiście po kij, którym zaczęłam go szturchać w ramię. W życiu nie dotknę tak brudnego i zapchlonego wilka!
- Ej, ty, żyjesz? - zapytałam marszcząc z niezadowoleniem brwi. Oby szybko się ocknął, bo dłużej nie mam zamiaru go tu trzymać. Ponownie się poruszył, lecz tym razem uchylił oczy i popatrzył na mnie zamglonym spojrzeniem.
- Gdzie ja jestem? - wymamrotał.
- No wreszcie się łaskawy pan obudził! Wstawaj, bo mi posadzkę brudzisz.
- Nie mam siły...
- No to ją zdobądź! Wstawaj i to już, bo ci przywalę tym! - odparłam zanosząc się dzikim śmiechem, machając mu zaraz nad głową patykiem, który trzymałam w łapie.
- No dobrze... - stęknął wstając na drżące łapy. - Kim jesteś?
- Kim jesteś? Kim jesteś?! - wrzasnęłam. On nie odpowiedział, tylko mi się ciekawsko przyglądał.
- A ty coś za jeden? - kontynuowałam.
- Midnight.
- Czego tutaj szukasz?

<Midnight? Tylko bez bicia się nikogo z nikim czy mdlenia na końcu.>

wtorek, 16 grudnia 2014

Od Glorego "Jak dołączyłam? [Neko] cz.2" (cd. Neko)

W holu pałacu zobaczyłem stojącą, lekko zagubioną waderę, na którą padało jasne jak na zimowy dzień światło pochodzące z okna. Niepewnie wędrowała wzrokiem po nieznanym jej otoczeniu, bo najwyraźniej wiedziała o tym, że nie wolno jej zwiedzać sobie pałacu, bez niczyjego pozwolenia. Wyłoniłem się dumnie z korytarza i spojrzałem na nią surowym wzrokiem, mierząc ją od łap do głów. Wyglądała dość... Nietypowo. W naszych okolicach rzadko spotykało się tak odważne osoby, które miały czelność się w taki sposób ubierać, farbować czy chociaż wyglądać, jak ona.
Cała była popielata, jedynie grzbiet i końcówka ogona naznaczona była różnymi czarnymi wzorami. Na kolanie wyryty miała jakiś tatuaż o motywie serca i... uśmiechniętej buźki? Naprawdę nie rozumiem takich wilków. Na prawym ramieniu nabazgrane miała przecinające się kreski, zupełnie jak kratka do gry w Kółko i krzyżyk. Zadbane pazury polakierowała na odważny, jaskrawozielony kolor. Na łapy założyła niskie skarpetki: na przednie w fioletowo-czarną kratkę, a na tylne czarne z bliżej nieokreślonymi białymi wzorami. Na szyi zawiesiła długi naszyjnik z zaczepionym breloczkiem w kształcie odcisku wilczej łapy.
Za to włosy... Ah, włosy. Najgorsza stylizacja, jaką można było sobie tylko wybrać: emo. Idiotycznie napierzone, tylko po to, by swoim wyglądem przypominać wściekłego kurczaka. Owe nieprzemyślane wykorzystanie włosów pofarbowała na czarno, z turkusowymi końcówkami. W grzywkę wpięła fioletową wsuwkę. W lewe ucho wpięła kolczyk przypominający cukierek w różowym papierku, a prawe podziurkowała jak papier kolczykami. Okropieństwo. Na szyi prócz wcześniej wspomnianego naszyjnika dyndały białe bezprzewodowe słuchawki. Wielka fanka muzyki? Mam nadzieję, że nie tego bezsensownego łupania... basami? Nawet nie pamiętam, jak to diabelstwo się nazywało.
Na twarz aż po prostu brak mi słów... Jak można sobie przekłuć nos i usta kolczykami? Najwidoczniej można, bo właśnie owa wadera to udowodniła, jeszcze bardziej potwierdzając fakt, że coraz mniej mi się ona podoba. Popatrzyłem na jej oczy. Ładne, kształtne, jak toń niebieska... zniszczone zbyt mocnym makijażem, w tym zbyt ostrą kredką do oczu!
Ukłoniła się nisko, gdy tylko mnie zobaczyła i spytała:
- Witam cię o wielki i potężny władco, czy jest tu gdzieś dla mnie miejsce?
Zmarszczyłem brwi. Dobrze, że przynajmniej nie zapomniała o dobrych manierach oraz o tym, że ma przed sobą ważną osobistość.
- Nie wiem, pomyślę.
- Gdzie w takim razie mam spędzić czas? Jestem zmęczona daleką podróżą i...
- Nie pyskuj mi tu. - warknąłem przerywając jej. Skuliła się trochę robiąc dwa kroki w tył. - Cierpliwości. A teraz proszę cię, znikaj mi z oczu. Daj mi na zastanowienie się... kilka dni.
- Ale...
- Żadnego "ale". No już, wyjdź.
Wykonała moje polecenie ze spuszczoną głową.

<Neko?>

P.S. Nie bój się, i tak później Glory Cię przyjmie. A jak nie on, to jego żona lub córka. ;)
P.P.S. Tej cały "hejt" pochodzi nie od mojej niechęci do Twojego wilka (bo nawet mi się ona podoba ^^), a jedynie od staroświeckości Glorego oraz jego braku tolerancji czy nieufności dla nieznajomych.

piątek, 12 grudnia 2014

Od Nathaniela "Dołączam, śliczna cz. 3" (cd. Mahõ)

Patrzyłem na odchodzącą czarną.
- Hej, zaczekaj! - podbiegłem do niej z nonszalanckim uśmieszkiem.
- Skoro już wpadłem na anioła, może dołączę do tego raju? - kolejny powalający tekst z mojej strony i kolejna jej niewzruszona reakcja.
- Jak chcesz.. Ale przestań plątać mi się pod łapami. - mruknęła rozdrażniona moim zachowaniem. Jeszcze nigdy żadna wadera nie powiedziała takich słów kierując je na moją osobę. Niestety, wpisałem ją już na listę. Przyjrzałem jej się dokładniej. Idealnie krucze futro zwieńczone różowymi detalami przyciągało wzrok. Dodatkowo głębokie ślepia i ozdoby za uchem nadawały jej iście perfekcyjny wygląd.
Czyli to pewnie uroda nadrabia jej antyromantyczny charakterek - pomyślałem z przekąsem.
- Gdzie tak właściwie idziemy? - zapytałem twardo podążając obok niej, chociaż kilka razy próbowała mnie wyprzedzić.
- Zaprowadzę cię do Mahõ, odpowiada za rekrutację do królestwa. Musisz przy niej znormalnieć... Albo zachowuj się tak jak teraz, nie przyjmie cię i mój problem zniknie. - zaśmiała się cicho przez nos.
- Jakim cudem różowe pazurki wadery są tak ostre, a piskliwe uwagi tak uszczypliwe? - próbowałem się odgryźć i chyba mi się udało, bo nie odpowiedziała. Szła tylko coraz szybciej i mocniej stawiała poduszki na ziemi, chcąc rozładować złość. Doszliśmy do jakiejś karczmy we wręcz średniowiecznym klimacie.
- Powinna tu być. - burknęła i ruszyła dalej zostawiając mnie przy wejściu.
- Do następnego razu, śliczna. - mrugnąłem do niej uśmiechnięty i wszedłem do środka. Tam rozejrzałem się dookoła. Przy jednym z okrągłych stolików, na czymś siedzeniopodobnym wzorowanym na beczce spoczywała zadowolona, szarawa płeć żeńska ze skrawkami zielonych skarpetek, wewnętrznej stronie ogona, uszach i końcówce pyszczka w tym samym odcieniu. Prawie oniemiałem na widok jej limonkowych oczu za zasłoną pasm brązowych włosów ombre. Podszedłem do niej luźnym, spokojnym krokiem poprawiając wcześniej fryzurę.
- Można się przysiąść? - z uwodzicielskim uśmiechem na ustach i iskrzącymi ślepiami usiadłem po drugiej stronie stolika.


<Mahõ?>

czwartek, 11 grudnia 2014

Od Midnight'a "Misja i jak dołączyłem cz.3" (cd. Glory)


- POCZEKAJ! - krzyknąłem i spadłem z łóżka. Wstałem i znowu upadłem. Ponownie podniosłem się, przeszedłem dwa metry i znów na podłogę. Nie dam się tak łatwo! Przemieniłem się w człowieka (tej przemiany jeszcze nikomu nie ujawniłem i nie zamierzam) i wstałem. W tym wcieleniu łatwiej było mi dźwignąć się na nogi po uzyskaniu ran. Przeszedłem kilka kroków w stronę szafy, otworzyłem ją i wziąłem znaleziony tam kij i kurtkę w razie czego, bo nie wiem, co może się wydarzyć. Wyszedłem na zewnątrz. Było zimno i padał deszcz. Poszedłem na wzgórze, gdzie nie było żadnych domów czy innych wilków lub budowli. Była piękna pełnia. Księżyc wszystko oświetlał i bardzo błyszczał.
- Pełnia księżyca twoją watahą. - to były ostatnie słowa matki, które teraz odtworzyły się w mojej głowie.
- Imię? - usłyszałem nagle głos mocny i stanowczy, tym razem rzeczywisty. Odskoczyłem na bok i zacząłem uciekać, ale strzelali z kuszy. Dostałem kilka bełtów w ciało i padłem pod oporem wcześniejszych ran, które się otworzyły przez wysiłek oraz świeżych. Zemdlałem.
<Glory?>

Od Neko "Jak dołączyłam? cz.1" (cd. Glory)

Poważny edit by Ishi

Szłam gęstym lasem próbując odgarnąć gęstą jak mleko mgłę, ale to wszystko na nic. Po pewnym czasie łapy mnie rozbolały od ciągłego, bezcelowego marszu. Zatrzymałam się więc na jednym ogromnym kamieniu. Przysiadłam na nim, odpoczęłam tam trochę i poszłam dalej. Mgła zaczęła opadać, aż w końcu było już zupełnie widno. Nagle zobaczyłam w niedalekiej oddali budynki stojące nieopodal siebie, a wokół nich krzątające się wilki próbując sprzedać chociaż część swojego towaru, którego mieli naprawdę duży wybór. W oddali, za rzędami domów majaczyło się piękny i majestatyczny Biały Pałac. Ruszyłam tam pędem, nie myśląc wcale nad tym, czy są tubylcy pozytywnie nastawieni do obcych. Biegłam tam po to, by znaleźć jak najszybciej jakieś schronienie.
Po jakimś czasie zwolniłam, aż w końcu całkiem się zatrzymałam, bo stwierdziłam, iż nie wiem, gdzie jestem. Spytałam jakiejś wadery w długim, czarnym płaszczu:
- Gdzie jest Alfa?
- Alfa? - przystanęła i powtórzyła patrząc na mnie jak na wariatkę.
- Tak...
- Nie mamy tutaj żadnej "Alfy". Nad Królestwem włada KRÓL.
- Oh... - mruknęłam robiąc się czerwona ze wstydu, bo zrozumiałam swój błąd.
- Najpierw powinnaś zdradzić mi swoje imię.
- Jestem Neko... A ty to kto? - zapytałam niepewnie.
- Mahō, córka króla. - uśmiechnęła się sympatycznie ściągając z głowy kaptur.
- K-króla? - zapytałam. Wyglądało na to, że mam przed sobą kogoś naprawdę ważnego, a jak na razie zachowywałam się jak dzieciak. Jednak nic więcej nie zrobiłam, bo zwyczajnie mnie zatkało, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia, cóż począć w takiej sytuacji.
- Tak. - roześmiała się. - Nie musisz mi walić pokłonów, nie lubię tego. Traktuj mnie jako normalną waderę.
- Ok...
Mahō zaczęła mi się uważnie przyglądać.
- Wyglądasz spoko, myślę, że można ci zaufać.
- Naprawdę? - zapytałam z szczerą nadzieją w głosie z nutką radości.
- Tak. Ale najpierw muszę cię pokazać tacie... - westchnęła.
- No dobrze, a więc chodźmy.
Mahō ruszyła przed siebie, a ja podążyłam za nią próbując dotrzymać kroku, lecz królewskie wystawy sklepy powalały wręcz swoim urokiem tak, że nie mogłam od nich odciągnąć spojrzenia. Nawet mieli tam sklep muzyczny! Raptownie moja towarzyszka zatrzymała się, tak, że na nią wpadałam.
- No i jesteśmy na miejscu! - rzekła. Uniosłam głowę do góry. Patrząc na wielkość pałacu z tego miejsca było naprawdę niesamowite. Aż zakręciło mi się w głowie...
Przed nami stanęły straże i zablokowali nam drogę.
- Czego chcecie?! - spytał jeden z nich bardzo poważnie.
- Jill, już weź się nie wygłupiaj. Puszczaj mnie i moją nową kumpelę do środka. - powiedziała przewracając oczami. No nieźle, kilka minut znajomości, a już uznaje mnie za swoją koleżankę!
- Chwila... Mahō?! - wykrzyknął zmieszany. Natychmiast zwolnił nam miejsca na przejście.
- Brawo Jasiu... Wygląda na to, że ten płaszcz rzeczywiście sprawia, że wyglądam całkiem inaczej. - zaśmiała się idąc przed siebie. Po chwili namysłu poszłam za nią.
- Tatuś, mamy gościa! - krzyknęła, a jej głos odbił się echem po całym pałacu. Odchodząc dalej w korytarz zwróciła się do mnie:
- A teraz wszystko jest w twoich łapach. Liczę, że zostaniesz. - mrugnęła porozumiewawczo okiem i zniknęła mi z oczu. Już po upływie około dwóch minut pojawił się czarny basior obserwując mnie surowym wzrokiem. Intuicja mówiła mi, że to właśnie jest król. Ukłoniłam się nisko i spytałam:
- Witam cię o wielki i potężny władco, czy jest tu gdzieś dla mnie miejsce?

<Glory?>

środa, 10 grudnia 2014

Od Arkadii "Misja i jak dołączyłem [Midnight] cz.2" (cd. Midnight)

-W Białym Królestwie. - wzruszyłam obojętnie ramionami.
- Co? - próbował wstać, ale upadł.
- Nie radzę. - powiedziałam i wolnym krokiem wyszłam z hotelu Zagubionego Wędrowca.
- Gdzie idziesz?! Kim jesteś?!
- Przed siebie. Zajmą się Tobą pewnie później. W każdym razie to ja Cię tutaj przytaszczyłam. Za niedługo może ktoś Cię zauważy.
- Może?!
- Może. Prędzej czy później przejdziesz pewnie testy i takie tam, czy możesz dołączyć do królestwa. - po tych słowach wyszłam. Brr... Padał akurat deszcz i było zimno. Szybko pobiegłam do swojej chatki. Nie liczyłam wcale na podziękowania za uratowanie życia.

<Midnight?>

Od Midnight'a "Misja i jak dołączyłem cz.1" (cd. chętna wadera)

- Widzisz ich? - zapytał Rackie. - Na wzgórzu. 160 stóp. Na północnym wschodzie. 
- Atakujemy! - krzyknął dowódca. Zaatakowali centrum U.N.C.M. Zjechałem na linie i zniszczyłem wieże zwiadowczą. Wszędzie była krwawa rzeźnia. Batalion Światła był moim oddziałem. Byłem ih pułkownikiem. 
- Niszcz drzwi! - nakazałem bojowo Nickowi. Z hukiem wyłamywanych zawiasów weszliśmy do sali, gdzie czekały na nas uzbrojeni żołnierze armii naszego wroga i sam parszywy Diabeł. 
- HAHAHAHA! Witajcie w moich progach! - odparł pijąc swoje zaduszałe wino. 
- Wal się! - krzyknął Nick.
- Dobra, nie tak agresywnie... Teraz z nimi do lochu! - syknął ten podstępny asshole. 
- Nie! - wyszedłem z uścisku i rzuciłem flesz. Razem z Nickiem uciekliśmy przez okno, gdy pozostali byli nadal oślepieni światłem. Na zewnątrz Batalion świętował zwycięstwo. Ale... Teraz nic nie było takie jak wcześniej. W pewnym momencie spadła bomba, która nas wszystkich odrzuciła w różne strony. Leżałem dobre 15 minut. Nagle wstałem i podszedłem do Nicka. Nie żył. Gdy podnosiłem głowę, po minutowej ciszy po stracie przyjaciela, stwierdziłem, że znaleźli mnie. Biegłem ile sił do stacji teleportowania. Zacząłem być ostrzeliwany ze wszystkich stron. Dostałem w brzuch, w łapę przednią i tylną. Zacząłem padać na siłach. TERAZ! Wystrzeliłem się. Jednak strzał zepchnął mnie z kursu i trafiłem... Już nie wiem gdzie, bo zemdlałem. Obudziłem się w jakiejś przychodni. Podeszła do mnie jakaś wadera.
- Gdzie ja jestem? - zapytałem patrząc na nią.
 
<Jakaś wadera?>

Od Laveni "Dołączam,śliczna cz.2" (cd. Nathaniel)

- Wolałabym się zapytać co robisz na terenach Białego Królestwa. - wzięłam różę.
- Ee... czego?
- Białego Królestwa.
- Nie wiem o co chodzi.
- Powinieneś. - zatrzepotałam rzęsami.
-A.  Jakieś królestwo.. .Nie znam, ale Ciebie chyba gdzieś widziałem.
- Może w swoim poprzednim wcieleniu. - wyszeptałam i poszłam w swoją stronę przyglądając się róży. Nada się do mojej kolekcji kwiatów.

<Nathaniel? XD>

wtorek, 9 grudnia 2014

Od Nathaniel'a "Dołączam, śliczna. cz. 1" (cd. Jakaś chętna pięknolica?)

Wstałem wcześnie rano. Kolejny dzień, kolejny hotel po kolejnej ciężkiej nocy. Tylko mój uciążliwy charakter pozostał taki sam. Rozejrzałem się po pokoju. Gdyby ktoś rozpętał huragan w czterech hotelowych ścianach i wywrócił go do góry nogami to i tak nie przypominał by w najmniejszym stopniu pomieszczenia w którym aktualnie się znajdowałem.
Po odświeżeniu się i przebraniu w coś co nie wyglądało jak ścierka do podłogi wyszłem lub raczej uciekłem z budynku unikając recepcjonistki. Była śliczna, ale bukiet  raczej nie zrekompensuje poturbowanego pokoju na jedną nieopłaconą dobę. Ostatecznie opuściłem miasto i wędrując po wsiach dotarłem do dużej puszczy.
- Może wreszcie poznam kogoś mojego gatunku. - powiedziałem przemieniając się wcześniej w moją prawdziwą, wilczą postać.
- Nathaniel! - wykrzyknęła znana mi osóbka.
- Lucy? Skąd ty się wzięłaś?! - prawie dostałem palpitacji serca, gdy nienaturalnie brązowa wadera skoczyła i przygwoździła mnie do ziemi.
- Wiesz ile zdrowia mnie kosztujesz? Szukam cię już od miesiąca! Jak się czujesz? Nie złamałeś sobie nic? - samica zeszła z moich łap i obejrzała je dokładnie.
- Jestem zdrów jak ryba, nie traktuj mnie jak dziecko... - prychnąłem z uśmiechem.
- Muszę cię pilnować, a do poziomu dziecka w moich oczach jeszcze wiele ci brakuje. - zachichotała i rozczochrała moją grzywę.
- Bardzo zabawne. Okej, jestem okazem zdrowia i nie głoduję. Możesz sobie już iść. - poprawiłem zniszczone uczesanie i ruszyłem przed siebie.
- Ale mnie traktujesz... Ledwo osiągnąłeś pełnoletność i się wymądrzasz. Dobra, skoro chcesz to znikam. Przygotuj się, że jeszcze wpadnę. Na razie młody! - pokazała mi język i pobiegła przed siebie. Odprowadziłem ją wzrokiem. Zawsze zazdrościłem jej sprawności fizycznej, co nie znaczy, że sam jestem słaby. Po prostu była szybsza ode mnie, co działało mi na nerwy.
Truchtem przemieszczałem się dalej, aż w końcu natrafiłem na czyjąś obecność. Niezwykłej urody płeć piękna właśnie przemierzała wydeptaną przez watahę ścieżkę. Chwyciłem w kły przypadkowy kwiatek i wyskoczyłem z zarośli.
- Witaj pięknolica damo, mogłabyś się już zarumienić i pożyczyć pieniądze? Potrzebuję ich by odwiedzić dentystę, bo kolce tej róży poważnie zraniły mi dziąsła. - wyszczerzyłem się i wycedziłem, bo roślina utrudniała mi mowę.

<Chętna?>

Od Glorego "Severus cz.1"



                Powoli zmierzałem do okna, lekko stukając obcasami butów o biały marmurową podłogę, którą wyłożony był cały pałac. Położyłem dłoń na chłodnym parapecie i jednym zdecydowanym ruchem lekko wychyliłem się za okno. Zamknąłem oczy zatracając się w uczuciu, którym darzyło mnie poranne słońce. Lekkie podmuchy wiatru delikatnie poruszała moimi czarnymi jak węgiel włosami. Wsłuchałem się w tą cichutką melodyjkę, którą on grał, zapraszając nas na zimowy bal, oraz ciszę, która nastąpiła potem. Uchyliłem oczy i popatrzyłem przed siebie. Stałem wewnątrz jednej z lśniących wież Białego Pałacu odbijającej promienie słonecznie, dając efekt baśniowego zamku, o jakim nawet nie śniła żadna z małych dziewczynek. Wieża ta wnosiła się nad milczącym o poranku miastem. Domy zlewały się w jedno, tworząc różnobarwną plamę, o odcieniach trzymających się brązu, żółci i czerni, pokryte białą, mroźną kołdrą.
Już za kilka minut miały się zacząć targi i ciszy miało już nie być… Odsunąłem się od okna robiąc pół kroku za siebie i zamknąłem z cichym stuknięciem okiennice. Gdy już miałem się odwrócić na pięcie i iść, nagle usłyszałem najpiękniejszą ze wszystkich melodii, a mianowicie głos mojej małżonki…
- Już wstałeś Kochanie?
Odwróciłem głowę w jej stronę. Była również w swojej ludzkiej wersji, wyglądało na to, że dopiero wstała. Wciąż ubrana była w swoją różową, jedwabną koszulę nocną, wyszywaną jaśniejszą nicią w różne fantazyjne wzory. Materiał ten pochodził od najznakomitszych krawców w tej okolicy, sprowadzany z daleka. Kosztował on niemało, ale warto było. Jade potarła swoje zaspane niebieskie oczęta i przyjrzała mi się uważniej.
- Coraz wcześniej wstajesz… Nie jesteś zmęczony?
- Nie, jest dobrze. – uśmiechnąłem się – Raczej powinnaś iść jeszcze się zdrzemnąć. Jest dość wcześnie.
- Nie jestem zmęczona. – stwierdziła mrugając oczami próbując się z siebie pozbyć ostatnich fal senności, w których wciąż była pogrążona. Podrapała się po głowie ziewając szeroko. Jej blond włosy były rozrzucone we wszystkie strony, wyraźnie rozczochrane przez noc. Zapewne będzie znowu przeklinać z szczotką w ręce, że jest do niczego…
- Jesteś strasznie uparta. Przecież widzę, że przydałoby ci się jeszcze trochę snu. – rzekłem ze śmiechem. Jade zrobiła z ust „kaczora”, by podkreślić swoje niezadowolenie.
- Idę się ubrać… - mruknęła odwracając się do mnie na pięcie, bym mógł podziwiać jej zgrabne plecy.
- Nie musisz. Teraz też wyglądasz ślicznie. – powiedziałem, ale po chwili pożałowałem swoich słów.
- Zboczeniec…
I odeszła trzaskając za sobą ciężkimi, drewnianymi drzwiami.
- Kobiety… - westchnąłem cicho, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Nagle do sali wbiegł zdyszany doręczyciel z kartką papieru zwiniętą w rulon. Nie zapomniał jednak zatrzymać się naprzeciwko mnie i złożyć mi niski pokłon.
- Dz-dzień do-dobry… - wysapał. Krople gorącego potu pokrywały całą jego lśniącą twarz, czerwoną od dużego wysiłku.
- Odsapnij, a potem zabierz się do mówienia. – syknąłem marszcząc nos zniesmaczniony. Zero kultury wobec króla… Wykonał posłusznie moje polecenie, a po kilku sekundach zapytałem mierząc go spojrzeniem:
- Kto pisze?
- Pański brat.
- Dawaj to… - warknąłem wyrywając mu z dłoni rulon i zacząłem gorączkowo czytać. – Skąd to masz?
- Kartka leżała nieopodal lasu zamieszkałego przez jakąś watahę, więc zobaczyłem tylko, kto pisze i stwierdziłem, że król chciałby to zobaczyć...
- Możesz już iść.
Doręczyciel prędko wyszedł z sali nie wiedząc, czego się ma się spodziewać. Przeczytałem treść listu, a tak właściwie to wyrwanej kartki z pamiętnika po raz kolejny.

08.10.2014r., Ogród Cieni

Oto i jest kolejny dzień spędzony no… Tu. Moja każda próba ucieczki kończyła się niepowodzeniem, więc stwierdziłem, że najlepszym pomysłem byłoby spróbować jeszcze raz, ostatni. Do pięćdziesięciu razy sztuka… No cóż, mam nadzieję, że tym razem się uda. Znaczy się nie zrobię tego dziś (no właśnie, ale skąd mam wiedzieć, kiedy będzie jutro?), ale dopiero na następny dzień. Przez cały czas mam wrażenie, że jestem traktowany za zwykłego robaka, który nie powinien nigdy znaleźć się na normalnym świecie. Najwyższa pora to zmienić i pokazać się reszcie wilków. Marzę o…

Dalszej części wpisu już nie było. Reszty mogłem się z łatwością domyślić. Niech to, wygląda na to, że ten skurwisyn planuje przejąć władzę nad Białym Królestwem… Ja już na to nie pozwolę, oj nie! Im prędzej zginie, tym lepiej. Przebrała się miarka.

*****************


Usiadłem zmęczony na chłodnym kamiennym moście znajdującym się w popularnym Parku Eskpisoliowetio. Podziwiałem w milczeniu lśniącą barwami tęczy wodę, chlupoczącą przy każdym napotkanym na drodze kamieniu. Strażników w najbliższych rejonach było w tej chwili więcej, więc mogłem być spokojniejszy. Reszta królestwa nie miała zielonego pojęcia, że grozi mi poważne niebezpieczeństwo ze strony własnego brata. Już zaledwie kilka minut później przybiegł do mnie ten sam doręczyciel, co wcześniej i rzekł z przerażeniem w oczach:
- Pański brat uciekł.

<C.D.N.>