sobota, 11 kwietnia 2015

Od Lazuri "Jak dołączyłam?" cz. 1 (cd. Glory)

No więc jak zwykle biegałam po lesie szukając śladu elfów (oczywiście jako wilk). Nagle usłyszałam jak coś za mną biegnie. Niewiele myśląc skręciłam w leśną ścieżkę, która o dziwo nie była wydeptana, tylko wymurowana. Pewnie coś mi się przewidziało - pomyślałam. Już zbaczając ze ścieżki. Niestety coś nadal za mną biegło, zaczęłam zmieniać się w demona (jak zwykle gdy się czegoś zaczynam bać) niestety straciłam nad sobą kontrolę. Ostatnia rzecz którą zobaczyłam przed tym jak zemdlałam z wyczerpania, to mury jakiegoś królestwa. Ocknęłam się dotykana patykiem przez jakieś szczenię.
- Nigdy cię tu nie widziałam - mruknęła mała waderka (jak przynajmniej myślałam). W odpowiedzi po prostu kłapnęłam zębami, jednak szczenię nie uciekło, tak jak myślałam.
- Nie możesz być milsza? - zapytała się mała.
- Mogę jak chcę - powiedziałam. To całkiem miło, choć efekt miał być odwrotny.
- Jestem Kari, a ty?
- Ja jestem Laz lub Dimond, jak wolisz. A co lubisz robić? - zapytałam waderę
- Lubię rysować - odpowiedziała
Już miałam coś powiedzieć kiedy usłyszałam jak ktoś się zbliża. Postanowiłam do tego kogoś podbiec i spytać się gdzie mogę przenocować. Gdy już się zbliżyłam krzyknęłam:
- Gdzie mogę zanocować?
- Przy bramie głównej zapytaj się pierwszej lepszej osoby gdzie jest Knajpa Zagubionego Wędrowca - padła chłodna odpowiedź.
- Dzięki! - krzyknęłam
- Świetnie Dimond, chyba znalazłaś sobie pierwszego wroga - Mruknęłam pod nosem i zgodnie z instrukcją poszłam do bramy głównej wrzeszcząc:
- GDZIE JEST KNAJPA JAKAŚ TAM?!
- Nie wrzeszcz tak, zakłócasz cały spokój - Powiedziała zimnym głosem jakaś postać z (tak jak podejrzewałam) małżonką. Najdziwniejsze było to, że on wyglądał jak król.
- Bo nim jestem - powiedział basior
- D-d-dzień dobry?

<cd. Glory>

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Od Karibu "Nie pamiętam" cz. 7 (cd. Maho)

Spojrzałam na nich. Chyba mówią prawdę.
- Tata mi to zrobił - powiedziałam cichym głosem
Spojrzeli na mnie dziwnie.
- Wiesz może dlaczego? - spytała Maho
- Tata mnie nie lubi - powiedziałam
Maho spojrzała na mnie pytająco.
- Odkąd mama umarła - odpowiedziałam na jej pytające spojrzenie
- Masz jeszcze może jakąś rodzinę? - spytała Maho
- Brata Soul'a - powiedziałam
- Wiesz gdzie on jest? - spytał Nathaniel
- Nie wiem - powiedziałam

<Maho?>

Od Toxic Romance "Nowa rozrabia" cz.1 (cd. chętny)

Mogłam zostać w osadzie. Byłam dobrze schowana, ale nie - musiałam wyleźć w biały dzień, jeszcze ludziom na widok. Teraz mnie gonią jak jakąś krwiożerczą bestię, która im matki gazetami pozabijała. A mogłam przyjąć ludzką postać, lecz nie. Toxic jak zawsze wie co robi. Kolejny raz przejechałam się na własnej głupocie. Więc teraz miałam za swoje i uciekałam gdzie pieprz rośnie. Co jak co, ale nie uśmiechało mi się zostać przystawką jakichś buszmenów.
Zauważyłam jakąś grotę. Matko jedyna, jednak będę żyła! Czym prędzej do niej wskoczyłam, a wściekła (i chyba też głodna) tłuszcza pognała gdzieś dalej. Coś jak w stereotypowej komedii. Teraz może mogłam wyjść...
Wystawiłam łeb z jaskini. Czysto - ni widu ni słychu. Pogwizdując wyszłam stamtąd, a potem... no cóż. Naginałam na łeb, na szyję. Czemu? Bo wszystko poszło na spacer w las, poziomki zbierać. Więcej chyba nie muszę wyjaśniać, co?
Zauważyłam, że jakieś sto metrów dalej jest polanka. Potem parę domeczków, pałac i wilki.
Ej. Stop.
Pałac!? Wilki!? What the hell!? Co to, ktoś mnie próbuje w konia zrobić!? Mam halucynacje? Fatamorgana? Dobra Mateczko, ja chyba jestem psychicznie chora. Ale lepsze to, niż zostać obiadkiem takiej działkowej zgrai. Tamci przestali mnie gonić - jest! Zwycięstwo! Miałam teraz wielką ochotę zamienić się w człowieka i zaśpiewać: "Tak! Ty ćwoku, ty woku! Masz nieszczęścia wiele! Bo już łap swych nie położysz na tym pięknym ciele!" Dla lepszego efektu klepnęłabym się w zadek.
Ale już mi się nie chciało. Biegłam przed siebie, spoglądając, czy znowu nikt mnie nie goni. Oczywiście, zderzyłam się z czymś co najmniej twardym. Przeklinając w myślach swe ukochane szczęście, spojrzałam na przeszkodę w postaci pięknej, bogato zdobionej bramy. Trzeba przyznać, miejscówka niczego sobie. Gapiłam się we wrota, kiedy ktoś zaczął się drzeć.
- Hej, ty! Co ty tutaj robisz!?
No świetnie, Toxic. Znowu się w coś wpakowałaś.

<cd. chętny>