czwartek, 5 lutego 2015

Od Nathaniela "Czy my się już nie poznaliśmy?" cz.2 (cd. Lukradis)

- Starsza? Poważnie? Nie powiedziałbym… Ja po prostu lubię uraczać towarzystwem tak intrygujące damy jak ta, na którą teraz patrzę. – stwierdziłem, posyłając jej szelmowski uśmiech. Dziewczyna w odpowiedzi wdychając głośno powietrze utkwiła z nosem w książce.
- Chyba nie uraziłaś się za komplement? A ja się tylko dosiadłem, przecież nie proponuję nic, a tym bardziej nic niemoralnego. – w moim głosie pojawiły się iskierki rozbawienia.
- Ale stawiam, że o tym pomyślałeś. – przewróciła oczami.
- Ale to ty zaczęłaś. – sprostowałem naśladując lekko jej ton. Znowu zapatrzyła się w trzymaną księgę i uporczywie czytała, co skwitowałem śmiechem.
- Mam nadzieję, że ten spis treści cię zaciekawił, bo zaraz przypłacisz to okularami. – wstałem powoli, przypominając sobie, że jestem kompletnie nieprzygotowany na jutrzejszy dzień. Glory „uprzejmie” poprosił mnie o uczęszczanie do szkoły. Na samą myśl o jego osobie mam ciarki. I jak tu umawiać się z córką króla? Cóż, niedługo kończy się rok szkolny, a ja będę oficjalnie dorosły.
Dziewczyna zerknęła na mnie, w duchu pewnie ciesząc się, że znikam z jej zniewalających ocząt. Ja jednak uklęknąłem jeszcze obok, przybierając pozę nieszczęśliwie zakochanego chłopaka oświadczającemu się swojej ukochanej i wyczarowałem na otwartej dłoni niezwykłej urody zakładkę w kształcie róży.
- Powinna ci się przydać. – mruknąłem odkładając upominek na jej kolanach, a kiedy cofałem rękę, schowałem za ucho jej pasmo lokowanych, przyjemnych w dotyku włosów i zanim zdążyła zareagować odleciałem na eterycznych, niebiesko-zielonych skrzydłach.
***
Następny dzień skończył się wyjątkowo późno, a rozpoczął jeszcze wcześniej.
- Co to do cholery ma być?! - wzdrygnąłem się na jakże obrzydliwy w tym momencie dźwięk budzika. Uderzyłem zdenerwowany dłonią guzik służący do wyłączania, prawie niszcząc przy tym upierdliwy przedmiot. Biegiem wziąłem prysznic, niedokładnie wysuszyłem włosy, ubrałem coś czystego (starannie szukając czegoś czystego w kupie ciuchów pod ścianą) i chwyciłem spakowany wczoraj plecak. Znów wzniosłem się na utworzonych skrzydłach i pofrunąłem do miejsca tortur młodzików, słowa mrożącego krew w żyłach – szkoły. Równie dobrze mógłbym po prostu pobiec, ale chciałem jakoś normalnie wyglądać, nie licząc rozmemłanej koszuli i wilgotnych jeszcze włosach.
Od razu po wylądowaniu przytłoczyła mnie ilość uczniów. Wszyscy mieli własne sprawy na głowie i Bogu dzięki nie zwrócili uwagi na nowego. Ja sam chwilę poświęciłem grupce moich rówieśniczek zerkających na mnie ukradkiem, jednak odepchnął mnie ich wygląd – wymalowane, rozkapryszone nastolatki. A ja? Chyba ulepiono nas z tej samej gliny, a oceniam je tak subiektywnie. Cóż… Odpychając od siebie negatywne myśli ruszam głębiej w stronę korytarza. I nagle zauważam cudowną dziewczynę spotkaną wczorajszego popołudnia. Szturcham jednego z młodszych uczniów pytając jaką funkcję pełni w szkole.
- To dyrektorka. – odpowiada zdziwiony moim pytaniem i wraca do swoich obowiązków. Sam stałem chwilę zdezorientowany, wpatrując się w zadowoloną z siebie Zimną Kobietę.
- Dzień dobry, Pani Dyrektor. – podszedłem do niej, kiedy wydarłem się już ze stanu osłupienia i z uśmiechem przeczesałem włosy.

<Luk? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz