Wstałam dzisiaj nie wysłana. W nocy męczyły mnie sny... sny o mojej
przeszłości, o rodzinie. Byłam tego dnia przygnębiona. Postanowiłam się
trochę przewietrzyć i uspokoić. Wspomnienia wracały... demon, krew i
śmierć. Przed oczami miałam te wszystkie straszne sceny. To wszystko
moja wina. Łzy zaczęły powili mi cieknąć po policzkach. Zaczęłam biec,
starając się wyrzucić z głowy te wszystkie mroczne myśli. Nagle
wdepnęłam w kałużę krwi. Łapy zaczęły mi się trząść. Przejrzałam się w
niej... ujrzałam mordercę. Usiadłam nad nią i rozpłakałam się na dobre.
- Dlaczego mnie to musiało spotkać, dlaczego mnie?
Zaczęłam walić z całą siłą we wszystkie drzewa dokoła mnie. Przemiana w
demona rozpoczęła się. Futro na całym ciele stawało się czarne, a oczy
białe niczym śnieg. Wiedziałam, że mogę to powstrzymać, ale nawet nie
próbowałam. Straciła wszystko co w życiu najważniejsze, o miłości już
nie wspomnę. Nie była ona nigdy odwzajemniona... "Czy moje życie ma w
ogóle sens"? To pytanie zadawałam sobie bardzo często... Nagle poczułam
zapach jakiegoś innego wilka.
- Krew... - Powiedziałam cicho. Już nie było opcji abym powróciła do
prawdziwej "ja". Zaczęłam się powoli skradać do zdobyczy. Podchodząc
bliżej zauważyłam, że to basior. Skok, kilka szybkich ruchów i zdobycz
leżała pode mną. Po krótkiej chwili uświadomiłam sobie, że to Dakar jest
moją ofiarą.
- Zginiesz *****!!!
- Już po tobie!
Zanim zdążyłam do ugryźć, rzucił mną z całej siły w drzewo. Z moich ran
na całym ciele, zaczęła się powoli sączyć krew. Był widocznie ode mnie
silniejszy.
- On też jest demonem? - Zapytałam sama siebie. Spróbowałam ponownie go
zaatakować. Tym razem to basior przygniótł mnie do ziemi. Próbowałam
się wyrwać, ale nie miałam siły. Nie mogłam uciec, więc mógł mnie zabić,
ale nawet mnie nie drasnął. Wykorzystując moment jego nieuwagi,
wyrwałam się i odskoczyłam na kilka metrów. Gdy zorientował się, że mu
uciekłam, zaczął głucho warczeć i powoli do mnie podchodzić.
Odpowiedziałam mu tym samym. Kiedy staliśmy prawie stykając się nosami,
skoczył na mnie, ale zdążyłam zrobić unik. Nie zwlekając ani chwili
dłużej odskoczyłam kilka metrów w bok i zaczęłam uciekać. Dakar zaczął
mnie ścigać. Nagle przypomniałam sobie, że przecież potrafię latać!
Rozpędziłam się i wzibłam się w powietrze. Basior bezradnie stanął w
miejscu i rozglądał się dookoła.
- Ha! I co teraz zrobisz? - szepnęłam z zadowoleniem. Nagle Dakar spojrzał w
górę i uśmiechnął się pod nosem. Zaczęłam powoli bez silnie opadać na
ziemię. Ostatkiem sił rozpoczęłam ucieczkę. Schowałam się za jakąś małą
skałką. Po chwili leżałam na ziemi, poczułam wilgotną ziemię i zapach
trawy...
**********************
Otworzyłam powoli oczy... Zobaczyłam nad sobą basiora - Dakara. Tym razem nie był nastawiony bojowo, raczej się martwił.
- Dakar... - Powiedziałam słabym osłabionym, ledwo dosłyszalnym głosem
<Dakar?>
"Wszelkie wilki, czy to zza morza, czy zza gór, wszystkie łączcie się tu. Tutaj cała potęga z nami wzrasta, powstają coraz większe miasta. Nikt nam się nie sprzeciwi, nawet ci najbardziej chciwi."
Strony
- Kronika
- Jak dołączyć?
- Rodzina królewska
- Basiory
- Wadery
- Szczeniaki
- Lisy
- Hierarchia
- Regulamin, waluta i reklama
- Magiczne przedmioty
- Historia i legendy
- Władza (punkty)
- Wiara i święta
- Odeszli/Cmentarz
- Opowiadania +18
- Sojusznicy i wrogowie
- Terytoria
- Postacie niezależne
- Mieszkania
- Bibioteka Złamanego Skrzydła
- Konkursy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz