piątek, 27 lutego 2015

Od Kiry "Wspomnienia..." cz.1 (cd. Dakar)

Wstałam dzisiaj nie wysłana. W nocy męczyły mnie sny... sny o mojej przeszłości, o rodzinie. Byłam tego dnia przygnębiona. Postanowiłam się trochę przewietrzyć i uspokoić. Wspomnienia wracały... demon, krew i śmierć. Przed oczami miałam te wszystkie straszne sceny. To wszystko moja wina. Łzy zaczęły powili mi cieknąć po policzkach. Zaczęłam biec, starając się wyrzucić z głowy te wszystkie mroczne myśli. Nagle wdepnęłam w kałużę krwi. Łapy zaczęły mi się trząść. Przejrzałam się w niej... ujrzałam mordercę. Usiadłam nad nią i rozpłakałam się na dobre.
- Dlaczego mnie to musiało spotkać, dlaczego mnie?
Zaczęłam walić z całą siłą we wszystkie drzewa dokoła mnie. Przemiana w demona rozpoczęła się. Futro na całym ciele stawało się czarne, a oczy białe niczym śnieg. Wiedziałam, że mogę to powstrzymać, ale nawet nie próbowałam. Straciła wszystko co w życiu najważniejsze, o miłości już nie wspomnę. Nie była ona nigdy odwzajemniona...  "Czy moje życie ma w ogóle sens"? To pytanie zadawałam sobie bardzo często... Nagle poczułam zapach jakiegoś innego wilka.
- Krew... - Powiedziałam cicho. Już nie było opcji abym powróciła do prawdziwej "ja". Zaczęłam się powoli skradać do zdobyczy. Podchodząc bliżej zauważyłam, że to basior. Skok, kilka szybkich ruchów i zdobycz leżała pode mną. Po krótkiej chwili uświadomiłam sobie, że to Dakar jest moją ofiarą.
- Zginiesz *****!!!
- Już po tobie!
Zanim zdążyłam do ugryźć, rzucił mną z całej siły w drzewo. Z moich ran na całym ciele, zaczęła się powoli sączyć krew. Był widocznie ode mnie silniejszy.
- On też jest demonem? - Zapytałam sama siebie.  Spróbowałam ponownie go zaatakować. Tym razem to basior przygniótł mnie do ziemi. Próbowałam się wyrwać, ale nie miałam siły. Nie mogłam uciec, więc mógł mnie zabić, ale nawet mnie nie drasnął. Wykorzystując moment jego nieuwagi, wyrwałam się i odskoczyłam na kilka metrów. Gdy zorientował się, że mu uciekłam, zaczął głucho warczeć i powoli do mnie podchodzić. Odpowiedziałam mu tym samym. Kiedy staliśmy prawie stykając się nosami, skoczył na mnie, ale zdążyłam zrobić unik. Nie zwlekając ani chwili dłużej odskoczyłam kilka metrów w bok i zaczęłam uciekać. Dakar zaczął mnie ścigać. Nagle przypomniałam sobie, że przecież potrafię latać! Rozpędziłam się i wzibłam się w powietrze. Basior bezradnie stanął w miejscu i rozglądał się dookoła.
- Ha! I co teraz zrobisz? - szepnęłam z zadowoleniem. Nagle Dakar spojrzał w górę i uśmiechnął się pod nosem. Zaczęłam powoli bez silnie opadać na ziemię. Ostatkiem sił rozpoczęłam ucieczkę. Schowałam się za jakąś małą skałką. Po chwili leżałam na ziemi, poczułam wilgotną ziemię i zapach trawy...
**********************
Otworzyłam powoli oczy... Zobaczyłam nad sobą basiora - Dakara. Tym razem nie był nastawiony bojowo, raczej się martwił.
- Dakar... - Powiedziałam słabym osłabionym, ledwo dosłyszalnym głosem

<Dakar?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz