- Witam... Co cię do nas sprowadza? - zapytał basior, patrząc z wyższością na kłaniającą się prawie, że do ziemi waderę. Chyba ktoś mu wcześniej przekazał, że zbliża się do Pałacu jakiś nieznany wilk i powinien się stawić na spotkaniu.
- Chciałabym zapytać o możliwość zamieszkania w Białym Królestwie.
Glory wedle swojego zwyczaju przyjrzał się jej uważnie od łap do głów, okrążył i zapytał:
- A jak cię zwą?
- Kira.
- Opowiedz mi nieco o sobie. Chciałbym wiedzieć, kogo przygarniam.
Oho, chyba jej nie ufa i wygląda mu na podejrzaną.
- Mam 2 lata, urodziłam się we watasze, której nazwy już nie pamiętam, ale po jakimś czasie zostałam wygnana. Później szlajałam się do świecie, aż nie dotarłam tutaj.
- Zostałaś wygnana z powodu...? - ciągnął Glory. Kira przygryzła wargę. Robi się interesująco. Wadera musiała coś ukrywać.
- Noszę w sobie demona...
No to już po Kirze.
- Demona? - Basior uniósł brew, patrząc podejrzliwie na samicę.
- Tak... - Zwiesiła głowę. - Zaatakowałam własną siostrę...
- ...która jakimś cudem przeżyła, a ty chcąc powrócić do swojej rodzinnej watahy, zostałaś przez nią zaatakowana w ramach zemsty, po czym cię wygnali, czyż nie?
Kira popatrzyła na niego z przerażeniem, po czym pokiwała potakująco głową.
- W takim razie tutaj też nie ma dla ciebie miejsca - syknął. Wadera się skuliła.
- O-oczywiście... - wyjąkała. Ciężko było mi to przyznać, ale całkiem ją polubiłem, więc ciężko byłoby mi się z nią rozstać. Była dość podobna do mnie. Drgnąłem niespokojnie. Niestety nie miałem żadnej siły przebicia w stosunku do ojca, dlatego też niewiele bym pomógł w tej sytuacji. Wadera pośpiesznie wyszła, a straż wyprowadziła ją za bramy Królestwa. Skąd u Glorego taka nienawiść do wilków noszących w sobie wszelkiego rodzaju demona? Jego obrzydzenie musiało mieć jakieś wytłumaczenie, lecz jeszcze go nie poznałem.
***
Wieczorem, gdy upewniłem się, że nie jestem przez nikogo obserwowany, wyszedłem ostrożnie ze swojej komnaty i bezszelestnie wyszedłem z Białego Pałacu. Nie zwróciłem przy tym niczyjej uwagi, ponieważ miałem na tyle szczęścia, że urodziłem się z czarną, zlewającą się z ciemnościami sierścią. Na grzbiecie taszczyłem wedle zwyczaju skórzaną torbę wypełnioną po brzegi wszelakimi księgami, jedzeniem, a także moimi wszystkimi oszczędnościami. Prędko podążyłem do muru Królestwa, przywarłem do niego, po czym teleportowałem się na drugą stronę. Tak jak myślałem, zaraz obok niego leżała przygnębiona, czarna sylwetka. Chwilę na nią patrzyłem nic nie mówiąc. Miałem nadzieję, że postępuję prawidłowo. Ostrożnie podszedłem, a następnie położyłem łapę na jej grzbiecie. Kira odwróciła pysk w moją stronę. Potrzebowała cudzego wsparcia, pomocy. Nie zamierzałem jej opuścić. Nie w takiej sytuacji.
<Kira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz