poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Od Toxic Romance "Nowa rozrabia" cz.1 (cd. chętny)

Mogłam zostać w osadzie. Byłam dobrze schowana, ale nie - musiałam wyleźć w biały dzień, jeszcze ludziom na widok. Teraz mnie gonią jak jakąś krwiożerczą bestię, która im matki gazetami pozabijała. A mogłam przyjąć ludzką postać, lecz nie. Toxic jak zawsze wie co robi. Kolejny raz przejechałam się na własnej głupocie. Więc teraz miałam za swoje i uciekałam gdzie pieprz rośnie. Co jak co, ale nie uśmiechało mi się zostać przystawką jakichś buszmenów.
Zauważyłam jakąś grotę. Matko jedyna, jednak będę żyła! Czym prędzej do niej wskoczyłam, a wściekła (i chyba też głodna) tłuszcza pognała gdzieś dalej. Coś jak w stereotypowej komedii. Teraz może mogłam wyjść...
Wystawiłam łeb z jaskini. Czysto - ni widu ni słychu. Pogwizdując wyszłam stamtąd, a potem... no cóż. Naginałam na łeb, na szyję. Czemu? Bo wszystko poszło na spacer w las, poziomki zbierać. Więcej chyba nie muszę wyjaśniać, co?
Zauważyłam, że jakieś sto metrów dalej jest polanka. Potem parę domeczków, pałac i wilki.
Ej. Stop.
Pałac!? Wilki!? What the hell!? Co to, ktoś mnie próbuje w konia zrobić!? Mam halucynacje? Fatamorgana? Dobra Mateczko, ja chyba jestem psychicznie chora. Ale lepsze to, niż zostać obiadkiem takiej działkowej zgrai. Tamci przestali mnie gonić - jest! Zwycięstwo! Miałam teraz wielką ochotę zamienić się w człowieka i zaśpiewać: "Tak! Ty ćwoku, ty woku! Masz nieszczęścia wiele! Bo już łap swych nie położysz na tym pięknym ciele!" Dla lepszego efektu klepnęłabym się w zadek.
Ale już mi się nie chciało. Biegłam przed siebie, spoglądając, czy znowu nikt mnie nie goni. Oczywiście, zderzyłam się z czymś co najmniej twardym. Przeklinając w myślach swe ukochane szczęście, spojrzałam na przeszkodę w postaci pięknej, bogato zdobionej bramy. Trzeba przyznać, miejscówka niczego sobie. Gapiłam się we wrota, kiedy ktoś zaczął się drzeć.
- Hej, ty! Co ty tutaj robisz!?
No świetnie, Toxic. Znowu się w coś wpakowałaś.

<cd. chętny>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz