sobota, 31 stycznia 2015

Od Lukadris "Czy my się już nie poznaliśmy?" cz.1 (cd. Nathaniel)

Beztrosko usiadłam na moście, z książką w dłoni. Oparłam głowę o kamienną barierkę i odetchnęłam. Znalazłam nowy dom w służbie królewskiej, aż w głowie się do nie mieściło. Otworzyłam książke z zaklęciami, którą wypożyczyłam z bibioteki. I zaczęłam czytać wstęp. Nagle ktoś nade mną zawinął.
- Co czytasz ciekawego? - sptał mnie męski głęboki głos, mogłabym go słuchać godzinami, dodając, że uwielbiam taką intonacje głosową u płci przeciwnej.
- Książę z zaklęciami... Em a ciebie co tu sprowadza? - podniosłam wzrok na niego. Dobrze zbudowany, epickie niebieskie włosy, przyjemny ciepły uśmiech i dotego jeszcze młody. Czyżby typowy podrywacz? Zapewne. Pewnie stare mamuśki tracą przy nim głowy. Biedulek. Poza tym nie kręcą mnie mężczyźni i nie sądze, aby taki ktoś potrafił to zmienić.
- Przypadkowo przechodziłem - wzruszył ramionami.
- ...Iiiiii przypadkowo mnie zaczepiłeś jak rozumiem? - uniosłam lekko brew.
- Dokładnie tak - odpowiedział. Jaki on czarujący... Nie dla mnie.
- I zamierzasz ze mną tak rozmawiać, akurat teraz kiedy znalazłam sobie zajęcie? - spytałam beznamiętnie.
- Jesteś inna - rzekł mrużąc oczy.
- Szybki jesteś, aż muszę ci pogratulować - oparłam książke na brzuchu i lekko poklaskałam.
- Czy mogę usiąść obok ciebie, Zimna Kobieto? - zadał mi złośliwe pytanie.
- Och wystarczy Luk, chyba że chce ci się mówić, aż dwa słowa to nie wnikam, ale tak możesz. Nie zabraniam ci - odpowiedziałam takim samym tonem.
- Mi mów Nathaniel, ale w skrócie Nathan albo Nati.
Chłopak się dosiadł i wptrywał się w niebo. Ponownie wróciłam do lektury. Znalazłam zaklęcia, którego zawsze chciałam się nuczyć. Wyciągnęłam prosto ręke przed siebie.
- Turuni Zondaria Arcelo - przeczytałam z księgi. Niebo pociemniało, a z nim cały las. Po drugiej stronie mostu pojawił się hologram mojego ukochanego wuja. Moją szczenką się "rozjechała", a Nathan patrzył to na mnie to na zjawę.
- Wuj Arcelo - wyszeptałam do siebie, ale on napewno to usłyszał.
- Zimna Kobieto wracaj do żywych - powiedział cicho i pomachał mi przed twarzą ręką, natychmiastowo oprzytomniałam i cofnełam zaklęcie mówiąc je od tyłu.
- Nie przypuszczałabym, że mi wyjdzie za pierwszym razem - znowu oparłam głowę o zimny kamień.
- A widzisz, jednak ci wyszło - młody mężczyzna zrobił to samo.
Nie odpowiedziałam, jutro pierszy dzień w pracy. Jak to dobrze, znowu wrócić, do swojego zawodu. Znowu wesoła dzieciarnia będzie biegała jej między nogami wołając "Dzień dobry proszę pani!", ale mi to pasuje. Rozsiąde się w gabinecie i zajmę się papierkową robotą, a potem jeszcze udziele lekcje chemii lub biologii. Westchnęłam przymykając oczy. Mimo, że nie patrzyłam na młodziaka, ale czyłam na sobie jego oporczywy wzrok. Prychnełam ironicznie śmiechem, a w tej samej chwili wolne kosmyki loków opadły mi na twarz przez wiatr.
- Zastanawiam się dlaczego rozmawiasz z osobą o połowę starszą od siebie - mruknęłam - Możesz mi to wyjaśnić? Pociągają cie starsze kobiety Nathanielu, co?

<Nati? XD>

Od Glorego "Jestem w w miejscu marzeń" cz.2 (c.d Effy)

- Nie. - mruknąłem i obróciłem się w swój kierunek. - Zmykaj stąd, i to jak najszybciej.
- Ale...
- Żadnego "ale". Słyszałeś, co do ciebie powiedziałem? - syknąłem pod jej adresem odwracając głowę w jej stronę.
- Wasza wysokość... Ja bardzo proszę. Nie mam się gdzie podziać i... - błagała dalej, lecz jej przerwałem, wiedząc, że to niekulturalne. Jaka jest ona dla mnie, taki ja będę dla niej. Niech wie, że powinna się nauczyć właściwego szacunku wobec innych.
- Ale mnie to nie obchodzi. Żegnam panią.
- Naprawdę przepraszam z głębi serca i proszę serdecznie o wybaczenie... - powiedziała, a w jej oczach zebrały się lśniące w mroku łzy.
- Posłuchaj, tak jak już mówiłem nie obchodzi mnie to i już nie stękaj. - rzuciłem już na nią nie patrząc, mijając powoli pałacową bramę. Wtedy poczułem znajomy różany zapach. Jade.
- Kochanie, kto to jest? - zapytała, gdy już podeszła, nadal patrząc w stronę Effy (bo tak miała na imię, wiem to, bo już zdążyłem przejrzeć nie tylko jej wspomnienia, ale i także wszystkie dane personalne wprost z jej głowy, ale ona nie musi tego wiedzieć).
- Przybłęda.
- Nie wygląda wcale aż tak źle. Może się przydać. Przyjąłeś ją?
- Nie. - mruknąłem z niezadowoleniem.
- Dlaczego?
- Jest niewychowana. Na nic nam tacy. - rzekłem idąc dalej w stronę potężnych wrót Pałacu.
- Posłuchaj... Im więcej wilków, tym lepiej. - odparła podążając za mną. Nie odpowiedziałem.
- Kochanie... Przyjmij ją. Będzie dla nas pracować... - zachęcała dalej.
- Żebyś mi nie jęczała, że znowu wywalam "niewinne wilki". - westchnąłem i krzyknąłem przez ramię do Effy:
- No dobrze, możesz zostać!
Jade uradowana popędziła w stronę "nowej". Ja już dość niezadowolony wszedłem do Białego Pałacu pozostawiając waderę partnerce.

<Effy?>

czwartek, 29 stycznia 2015

ZKWMW, LBA

Dołączyliśmy do Zjednoczonego Królestwa Watah Magicznych Wilków. Od teraz będziemy otrzymywać od nich wsparcie.

*************************

Dodatkowo wyjątkowo piszę, by wszystkich poinformować o tym, że zostałam nominowana do Liebster Blog Awards. Polega to na tym, że blogi po kolei się nominują do LBA, aby zyskać na obserwatorach i komentujących. Dlatego też każdy zadaje nominowanym przez siebie blogom 11 pytań. 
Ja także takowe otrzymałam od tego bloga, a tutaj znajdują się moje odpowiedzi na zadane pytania:

1. Jaka jest Twoja ulubiona część garderoby?
Nie mam. Nie jestem typem strojnisi, ubieram co tylko wpadnie mi w ręce (ale też bez przesady).
2. Ile  masz par butów?
Naliczyłam 7.
3. Jaki rodzaj muzyki jest najbliższy Twojemu sercu?
O rety... Trudno mi wybrać jeden. Wszystko, oprócz reagge, rapu i disco polo. Głównie piosenki po angielsku i japońsku.
4. Jaki jest Twój ulubiony zespół muzyczny / idol?
Vocaloid. Wiem, że nie każdy lub i wie co to, ale mówi się trudno.
5. Czy znasz Oasis? (Polecam)
Niestety, ale nie.W każdym razie nie przypominam sobie.
6. Jaka jest Twoja ulubiona książka?
Patrząc na całe serie, to: Dary Anioła, które właśnie czytam, Trylogia Czasu i Heartland. Wiem, niezbyt kreatywne pozycje.
7. Czy masz prawdziwą przyjaciółkę/ prawdziwego przyjaciela?
Owszem. Przyjaciela i dwie przyjaciółki.
8. Z czym chcesz mieć związaną przyszłość? (muzyka, zwierzaki etc)
To chyba oczywiste, że z pisaniem. Nie tylko blogów, ale i też opowiadań. Jeśli wyjdzie, to też z pisaniem książek.
9. Bardziej cieszysz się z życia czy masz więcej smutnych dni?
W zeszłym roku chodziłam przez cały czas zasmucona, a teraz wygląda to odwrotnie... Więc raczej się cieszę.
10. Dlaczego założyłaś bloga? Czy pisanie notek pomaga Ci w wyrażeniu uczuć lub pomaga Ci w czymś?
Tego akurat stworzyłam na myśl o moich internetowych znajomych, a pozostałe, o "luźnych" tematach (np. moje opowiadania czy ten o rysowaniu) z braku innych zajęć, chciałam po prostu zobaczyć, jak to jest. Obecnie bez tego właściwie nie mogę żyć, stanowi to część moich obowiązków, ale i też hobby. Szkoda tylko, że bloggerzy w naszej szkole są wyśmiewani, a prowadzenie bloga, to hańba...
11. W jakim kraju chciałabyś mieszkać w przyszłości?
W Polsce. Nie wiem, gdzie miałabym indziej mieszkać, gdyż nawet angielski kaleczę.

Nominacje:
Pytania:
  1. Jaki jest Twój ulubiony kolor?
  2. Masz chłopaka lub dziewczynę? Jak ma na imię?
  3. Jak lubisz spędzać wolny czas?
  4. Lubisz czytać książki? Jakie?
  5. Jak nazywa się Twój domowy zwierzak (jeśli masz) i jakiej jest rasy?
  6. Jakie masz marzenie?
  7. Jaka jest Twoja ulubiona potrawa lub przekąska?
  8. Jaki jest Twój ulubiony kraj?
  9. Chciałbyś/chciałabyś uczyć się też w dorosłym życiu (np. studia)?
  10. Od jak długa bloggujesz?
  11. Myślałeś/myślałaś nad swoją przyszłością?

środa, 14 stycznia 2015

Od Alexandra "Nowy rok" cz. 6

- Witaj... - powiedziałem widząc lisa. O ile dobrze pamiętam, była to Roni. Była w naszej wspólnocie od niedawna.
- E... Cześć. - uśmiechnęła się do mnie odwracając się w moją stronę. - Idziesz na tą imprezę?
Westchnąłem.
- Nie lubię głośnych przyjęć. Chyba będę zmuszony zostać z małymi "księżniczkami" w Pałacu.
Lisica roześmiała się.
- Powodzenia życzę. Obyś nie wrócił cały od brokatu lub wymalowany na różowo.
Zmarszczyłem nos. Niestety, ale wyobraziłem to sobie. I tak lepsze to, niż narażenie się na utratę słuchu lub przytomności w zatłumionym klubie. Najchętniej tą noc spędziłbym najzwyczajniej w świecie w Bibliotece Złamanego Skrzydła, ale z całą pewnością nie pozwolą mi na to. Najwyżej schowam się gdzieś przed szczeniakami i będę miał to już z głowy. Może utnę sobie drzemkę ukryty pod stołem? To nawet nie taki zły pomysł. Odpowiedziałem Roni milczeniem.
- A teraz muszę już spadać, pa! - krzyknęła, gdy przypomniała sobie chyba coś niezwykle ważnego. Zapewne Glory ją po coś wzywał. Wolałem nie wiedzieć po co, bo nasz władca czasami ma dziwną strategię, a mimo tego zawsze wygrywa... No nic. Wracam do Pałacu i czekam do zmroku, kiedyż to będę zmuszony zmierzyć się ze stadem szczeniaków.

***

Siedziałem sobie i po prostu wgapiałem się w stado roześmianych waderek, które wlało się do holu pałacowego. Było ich całe mnóstwo... Przybyło również kilkanaście basiorków. Gołym okiem można było zobaczyć, że co niektóre dziewczęta będą zazdrosne o swoich kolegów, którzy tańczyć będą z ich koleżankami. Przewróciłem oczyma i dalej się przyglądałem, cóż takiego wymyślą te dzieci. Z początku słyszałem głównie rozmowy z tego typu:
- Moja sukienka jest ładniejsza, bo ma więcej falbanek.
- A moja lepsza, bo ma więcej cekinów.
- A moja jest od najlepszego projektanta w całym Królestwie! - wykrzyknęła uradowana waderka, której imienia nie znałem.
- Ta, jasne... Bo zaraz ci uwierzymy.
- A ja jestem Supermanem! - wrzasnął jakiś basiorek przebiegając między dziewczynkami, zwalając je z łap. Rzeczywiście, włożył na siebie ubiór podobny do tego, który nosił komiksowy bohater. Nie mogłem nie uśmiechnąć się pod nosem. Waderki tak bardzo się przejmowały swoim wyglądem, a nawet kłóciły się między sobą z tego powodu tylko po to, aby miał im nagle przeszkodzić jeden z bezpośrednich i beztroskich basiorków...
- Hej, co ty wyrabiasz?! - wykrzyknęła jakaś waderka powoli wstając z podłogi, dodatkowo poprawiając sobie łapką fryzurę. Wyglądała na dość rozgniewaną. Chłopca jednak już nie było. Zniknął i jej i mi z pola widzenia i dalej biegał gdzieś w tłumie, potrącając kolejne to dziewczęta. Czy to jakiś nowy sposób na podryw? Tego się już raczej nie dowiem. Nie zanosiło się jakoś na to, aby zamierzał wrócić.
- No szczeniaczki, od czego zaczniemy? Najpierw jakiś film czy tańce? - zapytała raptownie uśmiechnięta Jade, która niespostrzeżenie pojawiła się na sali.
- Tańce!
- Flim! 
- Tańce!!
- Film!! - przekrzykiwały się szczeniaki. Większość jednak stanowili fani tańca, więc właśnie taką decyzję podjęła Jade.
- A więc zapraszam na salę balową. - rzekła wadera otwierając ciężkie złoto-białe, zdobione wrota. Naszym oczom ukazała się jedna z najdostojniejszych sal balowych, jakie były tylko możliwe. Najbardziej oczy cieszył widok cudownego, szklanego żyrandolu. Tylko wtajemniczeni wiedzą, że białe kamienie, z których był wykonany powstały w połączeniu z lodem i najprawdziwszym diamentem, co w wyniku tego daje tak zwany lodowy kryształ. Niezwykle rzadki i cenny, kosztuje prawdziwą fortunę. Co prawda jest więcej kryształów z tej serii, nazywane z przykładu kryształem energii czy kryształem powietrza. Wszystkie były tak samo rzadkie i każdy z nich się w Królestwie, w większej lub mniejszej ilości. Białe Królestwo jako jedyne może się poszczycić takim bogactwem.
Wracając do obecnych wydarzeń, to jak można było się domyślić: szczeniaki stały i po prostu wytrzeszczały te swoje duże oczęta, nie mogąc się napatrzyć na to, co właśnie mają przed sobą. Jade delikatnie popchnęła swoich podopiecznych, w zachęcającym geście. Na sali rozbrzmiał charakterystyczny dźwięk wydawany przez skrzypce, a za nim kolejno fortepian, wiolonczela i harfa. Szczeniaki jak na zawołanie równocześnie wbiegły do środka i zaczęły szybko i wesoło tańcować, co zupełnie nie pasowało do wygrywanego utworu i jego spokojnej melodii. Nie chcąc im przerywać zabawy i tłumaczyć tego, że tutaj nie powinno się tak zachowywać, to po prostu stałem i patrzyłem z boku. Znudziło im się po upływie około godziny, a wtedy już jęczały, że są zmęczone i trochę śpiące.
- Ale dzieci, jest dopiero 21:00, a wy już się poddajecie? Nie wytrwacie?
Zapanowała cisza, a szczeniaki wbijały w nią spojrzenie czekając na to, co ma im jeszcze do przekazania. Jade więc kontynuowała:
- Kto nie wytrwa do północy nie zobaczy ani fajerwerków, ani nie dostanie szczenięcego szampana!
- Damy radę! - wykrzyknęły równocześnie dzieci. Oczywiście powiedziały tak, żeby pokazać, jakie są twarde i wytrzymałe. Naturalnie, że połowa zapewne zaśnie dużo jeszcze przed dotarciem wskazówek zegara do samej góry.
- A więc teraz wydaje mi się, że pora na film! - wykrzyknęła Jade ze szczerym uśmiechem.
- Taaaak!

***

Minęły prawie dwie godziny od momentu, kiedy Jade włączyła dzieciom bajkę wyświetlaną na rzutniku. Tak jak myślałem, ponad połowa z przybyłych szczeniaków już "padła". Cały ten czas spędziłem siedząc na boku, w zacisznym kąciku, w którym to zagłębiłem się do całej reszty w lekturze. Do wciąż "żywych" szczeniaków, w których to rozpoznałem tylko Karibu i Elen, a pozostałe były mi całkowicie obce, Jade zwróciła się szeptem:
- Kto ma jeszcze siły na zabawę, idzie ze mną.
Na te słowa kilkanaście szczeniaków dźwignęło się na łapki i potruchtało za waderą do sali balowej, na której były porozstawiane stoły wypełnionymi słodkimi wypiekami. Ja również odłożyłem książkę i niby to od niechcenia udałem się za nimi.
- Proszę, otwórz szampana stojącego tam na stole, gdy wybije północ. Tylko nie traf korkiem w nic i spróbuj, aby było jak najciszej. - powiedziała mi Jade na ucho, a gdy już się upewniła, że zrozumiałem polecenie zwróciła się do szczeniąt słowami:
- Za chwil kilka będziemy mieli nowy rok! Możemy już odliczać sekundy! 60! 59! 58! - wykrzykiwała Jade kolejne cyfry, a po chwili szczeniaki dołączyły się do niej. Co prawda połowa co chwilę się myliła, ale i tak narobili sporo hałasu. Dzieci nie mogły się powstrzymać do krzyczenia z całych płuc. Spokojnie podszedłem do stołu, zmieniłem się w człowieka i sięgnąłem po butelkę z szczenięcym szampanem. Powoli zacząłem majstrować przy zamknięciu.
- 8... 7... 6... 5... 4... - odliczali dalej. Ja dalej zajmowałem się korkiem.
- 3!... 2!... 1!!... 0!!! - w momencie, kiedy wymówili ostatnią liczbę, nie tylko rozległ się huk spowodowany otwieranym szampanem, ale i także barwnymi fajerwerkami, których to hałas zlał się razem z korkiem. Szczeniaki nie wiedziały na co patrzeć. Na szampana rozlewającego się trochę na posadzkę, czy na sztuczne ognie za oknem. Skinąłem na nich głową, aby najpierw skupiły się na fajerwerkach, więc pobiegły na pałacowy balkon. Zacząłem nalewać musujący płyn do kieliszków, gdy Jade pilnowała maluchów. Gdy już skończyłem, wziąłem to wszystko na tacę i zaniosłem na dwór, niczym wytworny kelner królewskiego dworu, a nie młody książę. Szczeniaki z piskiem rzuciły się w moją stronę i prędko wypiły zawartość kieliszków. 
Gdy popędziły z powrotem na salę, a za nimi Jade, ja oparłem się łokciami o kamienną barierkę i obserwowałem różne kształty pojawiające się kolejno na niebie. Już mamy 2015 rok. No kto by pomyślał. Ten czas płynie zdecydowanie zbyt szybko...

wtorek, 13 stycznia 2015

Od Lilly "Moja Historia" cz. 1 (Cd. Roni)

- Lilly! - zawołała mnie moja przyszywana matka, Senari.
- Tak? - spytałam
- Alfa cię woła. - powiedziała
- Mnie? - nie zrozumiałam. Co takiego zrobiłam?
- Tak ciebie. Lepiej tam idź. Chyba, że chcesz, by Jack zrobił ci to co zrobił z Dezeusem. - wzdrygnęła się. Dezeus to mąż Senari. Znaczy był jej mężem, a moim przyszywanym ojcem. Jack go wołał, Dezeus jednak nie miał czasu i zamiast rano poszedł późnym wieczorem (Dezeus zbierał zapasy dla watahy. Jego motto brzmiało: "Zanim zaczniesz coś nowego, skończ to co robisz.") Wszedł do jaskini i nie wyszedł. 2 dni po tym zdarzeniu znalazłam jego ciało w pobliży jaskini Jacka. Przypominając to wszystko sobie też się wzdrygnęłam. Wystraszona szybko wybiegłam z jaskini matki i pobiegłam do Jacka.
- Lillith dobrze, że jesteś. Musimy pogadać. Usiądź. - uśmiechnął się. Przelękniona usiadłam. Tak przelękniona! Boję się go! On zabił Dezeusa i pół watahy. Najdziwniejsze się, że wszystkie wadery (oprócz mnie oczywiście) się w nim kochają. Ja uważam, że to bezczelna, wredna, rządna krwi pokraka! Do watahy non stop ktoś się pcha.
- O.... O co chodzi? - spytałam
- Musisz odejść. Brakuje już miejsca w watasze. - powiedział
- Czemu ja?! - krzyknęłam zdenerwowana
- Bo ty. Radzę ci nie ze mną nie zadzierać i odejść w pokoju. - wyszczerzył złowrogo zęby.
- Dobrze. Idę się pożegnać z mamą. - oznajmiłam
- Radzę ci się pośpieszyć kundlu! - krzyknął. Po tych słowach nagle się do niego odwróciłam. Skoczyłam na niego. Szybko leżał na ziemi, przybity przeze mnie.
- Nie jestem kundlem! - warknęłam
- Ta jasne. - spróbował się wyrwać.
- Zamknij się! - warknęłam - Zrobię co będę chcieć! Mogę iść gdzie chcę i kiedy chcę! Zrozumiano?!
- Zz.... Zrozumiałem. - powiedział zlękniony. Hmh... Potrafię być porządnie niebezpieczna. Puściłam go. Basior się otrzepał. - Zabije cię kiedyś Lilith!
- Nie zdążysz! Ja pierwsza to zrobię. - warknęłam i odeszłam w stronę jaskini mamy. Opowiedziałam mamie o całym zajściu. Najpierw łzy potem śmiech i znowu łzy. Też zaczęłam płakać. Musiał mi to zrobić akurat moje urodziny! Wspaniały dostałam prezent! Przytuliłam matkę. Potem z nią chodziłam do wszystkich po kolei. Każdy mnie zrozumiał. Kiedy odwiedziłyśmy dom, osoby, które w nim mieszkały szły dalej z nami. Na sam koniec cała wataha stała i mnie przytulała. Każdy zrozumiał. Czemu oni się nie zbuntują. Razem są silniejsi od tego czegoś.
- Alice powinna wrócić. - powiedzieli. Alice to matka Jacka. Ona tutaj rządziła, była dobra. Za jej życia mnie tu przyjęli. Jack miał akurat 1 tydzień. Alice wyszła na tereny wrogów pół roku temu. Nadal nie wróciła. Wszyscy na nią czekają....
- Trzymajcie się. - powiedziałam, ze łzami w oczach. Ostatni przytulas z nimi i odeszłam przed siebie. Po 50 metrach stanął przede mną Jack.
- Lilith. - powiedział
- Czego chcesz?! - warknęłam
- Niczego. - powiedział
- No to inaczej. Czemu za mną idziesz?!
- Muszę ci coś powiedzieć.
- Co? - spytałam obojętnie.
- Lilith. - powiedział i się na mnie rzucił, leżałam na ziemi, on mnie przygwoździł! Myślałam, że za chwilę, będzie mój koniec.... Zamknęłam oczy i nie próbowałam się wyrywać, byłam zbyt zdziwiona. Moje zdziwienie się powiększyło, gdy Jack.... mnie pocałował. Puścił mnie. - Zawsze cię kochałem! - krzyknął. Zszokowana uciekłam. Biegłam jak najdalej od niego! Nic już nie rozumiem! Najpierw kazał mi odejść z watahy i obiecał, że mnie zabije, a teraz ten pocałunek i wyznanie wiecznej miłości.... Cały czas biegłam. Obróciłam głowę, by zobaczyć, czy za mną nie biegnie. Wpadłam w poślizg. Upadłam i zaczęłam jechać po błocie. Zatrzymałam się pod nogami lisicy. Spojrzałam do góry, na nią. Ona na dół, na mnie. Była widocznie zdziwiona moim widokiem.
- Yyyy.... Cześć jestem Roni. - przedstawiła się lisica
- Lilly. - powiedziałam

<Roni?>

wtorek, 6 stycznia 2015

Od Ice "Jak dołączyłam?" cz.3

Po krótszym czasie powiedziałam
- Może miał lepszy dzień?
- Może...
Powoli dochodziłyśmy do mojego mieszkania...
- Wow ale pięknie
Zaglądałam w każdy zakątek mojego mieszkania
- Więc tu masz klucze...
- Dzięki
- Miłego pobytu w królestwie - Powiedziała odchodząc
Położyłam się na łóżku marząc.

Od Elen "Dołączam!" cz. 1 (cd. rodzina królewska)

 Chodziłam tak w kółko szukając Białego Pałacu... wcześniej była ze mną rodzina, lecz niestety spadła wieka skała prosto na moich rodziców i starszego brata... zostałam z tym sama. Po czterech dniach przepełnionych ciągłą harówą postanowiłam że odsapnę na drzewie
- To będzie świetne, solidne, gęste liście, perfekcyjne!
Wdrapywałam się na to drzewo przez 10 minut... było ciężko ale się udało
- Teraz mogę sobie odpocząć.
Otworzyłam swoją torbę i wyjęłam z niej mięso jelenia i nasączony wodą listek. Taki posiłek był mi wystarczający żeby powalić mnie natychmiast. Spałam bardzo długo, w końcu mogłam się porządnie wyspać! Nie czułam się tak bardzo długo. Zeskoczyłam z drzewa i ruszyłam w dalszą podróż.
- Coś tam jest! - krzyknęłam pewna, że to jest jakaś chatka lub jakaś drewniana jaskinia, podbiegłam trochę okazało się że to... Biały Pałac! Nareszcie! Tak długo go szukałam!
Biegłam tam tak długo, że pod samiutką bramą padłam na ziemię. Nagle brama się otworzyła...

<Rodzina Królewska? Sory ale nie miałam pomysłu co napisać na końcu ;-; >

Od Roni "Album?" cz. 1

Obudziłam się w nocy. Szalała wichura. Śniegu było coraz więcej. Dokładniej to zbudził mnie szelest dobiegający z zewnątrz. Nie był on wywołany "zamiecią" . Ktoś lub coś hałasowało.
Postanowiłam wyjść i zobaczyć co się dzieje. Kazałam wiatru trochę ustać. Wichura nieco uspokoiła się. Zobaczyłam postać. Nie wiedziałam kto to. Ale na pewno był to wilk.
- Ej ty! - krzyknęłam do przybysza
On zaczął uciekać. Pobiegłam za nim. Gdy uciekał coś mu wypadło. Chyba tego nie zauważył. Podniosłam to. Kształtem przypominało księgę, ale nie wiedziałam co to było ponieważ było zawinięte w coś, prawdopodobnie była to skóra kozy.
- Poczekaj! Zgubiłeś coś! - znów krzyknęłam, ale jego już nie było widać. Uciekł.
Wróciłam do domu, z tajemniczą rzeczą. Zastanawiałam się czy to otworzyć, przez myśli chodziły mi różne myśli. To nie musiała być książka. To mogły być zapiski lub jakieś płyty.
- Nie przekonam się do póki nie otworzę - pomyślałam
Trochę się bałam co tam będzie. Położyłam znalezisko na kamiennej półce. Złapałam łapą za sznurek, którym była owinięta skóra. Rozplątałam supeł. Powoli odwijałam skórę. Aż w końcu ją zdjęłam.
- To jest album. - powiedziałam do siebie.
Album był bardzo stary. Miał krwista okładkę i był pięknie zdobiony. Otworzyłam go. Strona początkowa mnie zaciekawiła. "Bierz kosztowności ale nie z chciwości" - to było napisane na stronie. Nie wiedziałam co miało to znaczyć skoro w albumie raczej żadnych kosztowności nie ma, może to ktoś przypadkowo napisał? Przewinęłam na następną stronę. Był tam namalowany cały pałac Białego Królestwa. Nie wiedziałam czy mogę patrzyć na kolejne strony. Bo ten napis mógł być przestrogą, aby nie czytać kolejnych stron i nie dowiadywać się więcej. Nie chciałam ryzykować. Zamknęłam "księgę". Siedziałam nad nią całą noc nie zmrużając oka. Nie odważyłam się jej otworzyć.

<C.D.N.>

Od Karibu "Koleżanka" cz.4 (cd.Roni)

Zaczęłam gonić Roni, ale wpadłam do jakiegoś dołu. Próbowałam wyjść, ale nie mogłam, bo niestety upadłam na skrzydło.
- Roni! - zawołałam
Na szczęście mnie usłyszała i podeszła do dołu.
- Karibu jesteś tam?! - spytała Roni
- Tak! Pomóż mi! - odpowiedziałam
- Zaczekaj chwilę - powiedziała Roni
Roni poszła gdzieś na chwilę, a gdy wróciła to niosła jakąś gałąź. Podała mi ją, a ja się po niej wspięłam.
- Dziękuje - powiedziałam
- Niema za co - odparła Roni
- Wracamy do miasta? - spytałam

<Roni?>

sobota, 3 stycznia 2015

Od Effy "Jestem w w miejscu marzeń" cz.1 (c.d Glory)

Szłam wyczerpana.
- Już blisko.... widzę pałac. - powiedziałam słabo. Doszłam pod jego drzwi już prawie się czołgając. Ostanie co widziałam to marmurową (chyba marmurową, nie znam się na kamieniach, czy co to tam jest...) drogę i pałac. Nic więcej nie widziałam, gdyż zasnęłam. Nie wiem ile spałam, ale jak się obudziłam był późny wieczór. Wstałam i się otrzepałam z brudu. Z pałacu ktoś wyszedł, był to czarny basior. Podeszłam do niego.
- Która jest godzina? - spytałam, basior zmierzył mnie wzrokiem, jego oczy zalśniły. Nic nie powiedział. Może nie wie... - Czy jestem w Białym Królestwie?
- Tak. - usłyszałam jego głos - Kim jesteś? - zmrużył złowrogo oczy
- Nazywam się Effy. A ty kim jesteś? - mówiłam wesoło
- Jestem Glory.... - zamruczał złowrogo, nie wzięłam sobie tego do serca - Mówi ci to coś?
- Nie. Jakie masz stanowisko tutaj? - zapytałam ciekawa
- Jestem królem. - powiedział
- Żartujesz, nie? - spytałam
- Nie żartuje. - powiedział, jego głos sprawił, że mu uwierzyłam (tym razem).
- Oh.... - powiedziałam - Przepraszam, ja.... ja nie wiedziałam. Czy wbrew memu zachowaniu mogę.... mogę zamieszkać w Białym Królestwie?
Basior, albo za sprawą magii, albo za sprawą tego, że to było (chyba) łatwe, odczytał, że mówiłam to szczerze.

<Glory?>

Od Nathaniela "Nie pamiętam" cz.2 (cd. Karibu lub Mahõ)

Otworzyłem niechętnie zaspane oczęta po nagłym ataku budzika na uszy. Pięścią uderzyłem hałaśliwe urządzenie i po kilku powtórkach słów "jeszcze pięć minut" wstałem przeciągając się powoli. Zerknąłem na godzinę w telefonie. Wskazywał 13:00 dnia 20 grudnia... Zaraz, zaraz... Dzisiaj nie były czyjeś urodziny? Podrapałem się po czuprynie i przeczesując ją odrobinę w zamyśleniu.
- Przecież obiecałem Arkadii, że pójdę z nią na spacer. - ocknąłem się po dłuższej chwili i pobiegłem się w coś ubrać. Przebierałem trochę w wymieszanych ubraniach aż znalazłem jakąś wyprasowaną koszulę w czerwoną kratę i czarne spodnie. Jako nakrycie wierzchnie założyłem bluzę. Pozostawiając niezakluczony dom sprintem ruszyłem do Parku Eskpisoliowetios'a. W końcu nie mam w mieszkaniu nic, co zainteresowałoby złodzieja, więc niespecjalnie się tym przejąłem. Jako iż były to ostatnie dni na zakup prezentów i przekąsek na wigilijne świętowanie, ulice były zakorkowane, a ja, żeby nie czekać wybrałem się na wycieczkę po dachach budynków. Parkour to jedyna umiejętność, jaką uwielbiałem wykonywać pod surowym okiem ojca. W końcu zeskoczyłem na twarde podłoże lądując w koszu wypełnionym zaskakująco miękkimi workami na śmieci. Otrzepałem się z kurzu i wyszedłem z zaciemnionej uliczki. Właśnie zmieniłem się w wilka będąc już w drodze do miejsca spotkania, kiedy zaczepiła mnie urocza, czarnoróżowa istotka, oskarżając mnie o spóźnienie na "wybłagane" wyjście.
- Oj, przepraszam no... Zaspałem. Masz ochotę na spacer teraz? - przymilałem się.
- Dobra. - warknęła i ruszyliśmy milczący w stronę parku. Gdy tam dotarliśmy, zaczepiła nas zakrwawiona, wątła waderka. Spanikowany obdarzyłem swoją towarzyszkę przestraszonym wzrokiem.
- Trzeba przenieść ją do szpitala. - stwierdziła oglądając ranę na boku.
- Nie ma na to czasu, zaniosę ją do hotelu, a ty znajdź bandaże i jakiegoś medyka. - powiedziałem jednym tchem, po czym wziąłem ją na grzbiet i otrzepując delikatnie futro wyczarowałem sobie eteryczne skrzydła. Wzniosłem się w powietrze, osiągając niewyobrażalną prędkość. Po dłuższej chwili byliśmy już w Knajpie Zagubionego Wędrowca. Tam czekała na nas zmartwiona Mahõ.
- Co ty tu robisz? - spytałem lądując.
- Żaden lekarz nie był dostępny, więc przyszłam. Zaprowadźmy ją do pokoju. - zadecydowała. Stan małej się chyba pogarszał, bo czułem jej przyspieszony oddech na grzbiecie, więc posłusznie słuchałem Flory. Ta delikatnie ściągnęła ją z moich barków i ułożyła na łóżku. Później otuliła ją zieloną aurą swojej mocy. Mała po ociągających się minutach obudziła się.

<Karibu, Mah?>

Od Roni "Nowy Rok" cz.5 (cd.chętny)

Zbliżała się "impreza". Wszędzie były porozwieszane plakaty. Każdy przeczytałam który stanął na mojej drodze, mimo iż znałam ich treść. Nie wiedziałam czy pójdę, bo w końcu dlaczego miałabym iść? Nawet nie miałabym z kim tańczyć. Bo jestem jedynym lisem w tym królestwie. Z resztą jakby to wyglądało... Lis tańczący z wilkiem? Narobiłabym sobie wstydu, ale co ja mażę o tańcu, nikt nie chciałby tańczyć z lisem, no żaden wilk. Trzeba oczekiwać aż jakiś lis dołączy, chciałabym mieć jakieś towarzystwo... eh... Ale raczej nie jest to możliwe, aby lis dołączył akurat przed balem. Szłam dalej, po zimnym śniegu.
- Witaj... - powiedział głos za mną

<chętny?>

Od Nathaniela "Nowy rok" cz.4 (cd. chętny)

- Jasne, Księżniczko. - zaśmiałem się do słuchawki. Chwilę potem zeskoczyłem z dachu jakiegoś banku, lądując tuż za nią.
- To może pomogę jeszcze z plakatami? - zaproponowałem rozłączając się.
- Dziękuję. - podała mi pliczek kartek informujących o imprezie sylwestrowej. Przeczytałem jedną z nich.
- Nieźle się zapowiada. - stwierdziłem, maszerując z Mahõ do następnego budynku, na którym chciała powiesić to obwieszczenie.
- Emm, Księżniczko...? - zacząłem odrobinę zawstydzony. Dziewczyna obdarzyła mnie spojrzeniem przyklejając plakat. - Spędzisz ze mną tego sylwestra? - uklęknąłem ze zmaterializowanym bukietem białych róż.
- Jasne, ale błagam, wstań, bo to dziwnie wygląda. - zaśmiała się wyciągając rękę w moją stronę. Chwyciłem ją i podciągniąłem się. Wstałem tuż obok niej, po czym opuściłem odrobinę głowę, by spojrzeć jej w oczy. Staliśmy tak chwilę, aż z uśmiechem odsunęliśmy się od siebie.
- Dobra, lecę je porozwieszać. - wyczarowałem eteryczne skrzydła. - widzimy się jutro! - dodałem wznosząc się w powietrze, zostawiając po sobie tylko zielononiebieską poświatę.

<chętny ktoś?>

Od Roni "Jak tu dotarłam?" cz.3 (cd. Neko)

- Dziękuję jaśnie panie - lekko się uśmiechnęłam
- Zaraz kogoś zwołam aby pokazał ci okolicę - powiedział mężnie
- Nie, dziękuję. Poradzę sobie. Wolę sama zwiedzić. Z resztą nie będę królowi zawracać głowę. A teraz niech król mi wybaczy ale oddalę się, muszę urządzić swoje mieszkanie - zrobiłam szlachetny ukłon. Glory skinął lekko głową na znak, że mogę odejść.
Chodziłam po lesie aż wzeszło słońce. Udałam się pod zamek królewski. Było tam pięknie. Wyobrażałam sobie ten krajobraz bez grubej warstwy śniegu. Na około zamku był mur. Może pod murem zrobię norę? To by było dobre wyjście. Podeszłam do muru, pomiędzy skałami leciała woda która jeszcze nie zamarzła, pomiędzy mną a wodospadem królewskim stał właśnie ten mur. Zaczęłam kopać. Wykopanie nory zajęło mi cztery lub trzy godziny. Jeszcze musiałam sprawdzić czy istnieje jakakolwiek szansa na zalanie lub zawalenie. Wszystko było sprawdzone.Nie było żadnej szansy za zepsucie mojej nory. Była wielka, kilka korytarzy (6-7), wyjść/wejść (4-5). I oczywiście sypialnia, to pomieszczenie było największe. Z resztą to było moje jedyne pomieszczenie nie wliczając spiżarni. Wszystko było ok. Tylko musiałam jeszcze ocieplić sypialnie. Miałam jeden kocyk który sama zrobiłam, ale to nie wystarczało. Musiałam coś jeszcze sobie znaleźć. Spojrzałam na sakiewkę. Pusto, żadnej monety, nawet złamanego grosza. Przez głowę przeleciała mi jedna myśl. "Może pożyczymy bez pytania czyjeś "umeblowanie?" Tu, jest pełno pustych lub zamieszkałych nor, a może w tych zamieszkałych właściciel wyszedł na spacer?" nie! nie jestem taka! Moja szlachetna krew, każe mi być uczciwym! Jestem w końcu lisem niebieskiej krwi, z lisiego rodu . Mój ojciec/ król zawsze mówił: szanuj siebie i innych, bądź uczciwa. Tego mnie uczył i nie złamie tej nauki i zarazem zakazu. Poszłam do opuszczonej świątyni. Był tam wilk, a raczej wadera. Znałam ją, wiedziałam że należy do watahy tej samej co ja.
- Witaj, jestem Roni - powiedziałam uprzejmie
- Cześć lisku... - powiedziała nieco chamsko
- Jak mówiłam jestem Roni, a ty?
- Neko, wiesz że jesteś na terenach królestwa wilków?
- Wiem bo do niego należę. - powiedziałam dumnie
- Hahahahah, ty? - zaczęła ze mnie kpić
- A co w tym zabawnego?

<Neko?>

Od Roni "Koleżanka" cz.3 (cd.Karibu)

- Fajnie tu, co tym sądzisz? - spytała Karibu
- Fajnie, to co robimy?
- Berek - wadera zaczęła uciekać
- Ej no poczekaj - zaczęłam biec
Prawie ja doganiałam, ale ona skręcała. Stanęłam. Szczeniak tego nie zauważył i dalej biegł przed siebie, nie oglądając się do tyłu. Przemyślałam, obliczyłam. Wiedziałam gdzie pobiegnie, przejrzałam jej każdy ruch. Postanowiłam pobiec w bok i przebiec jej drogę. Tak zrobiłam. Ukryłam się zza krzakami, mały wilk przybiegł. Wyskoczyłam na niego, przewracając go. Przygwoździłam waderę do ziemi.
- Berek - powiedziałam uradowana
- Ale, ale jak ty to... Ej... - zaczęliśmy się śmiać
Zeszłam z niej. Zaczęłam szybo uciekać, uciekałam niczym spłoszona gołębica przed wielkim sokołem. Usłyszałam płacz i krzyki. Stanęłam. Obejrzałam się. Biegłam w przeciwną stronę. Zobaczyłam Karibu, była w wielkim dole i nie mogła się wydostać.

<Karibu?>

czwartek, 1 stycznia 2015

Od Mahõ "Nowy rok" cz.3 (cd. Nathaniel)

- Tato... - powiedziałam słodkim głosikiem wchodząc do biura ojca.
- Tak? - zapytał podnosząc na mnie wzrok znad papierów.
- Za kilka dni Sylwester, prawda?
- Zgadza się. I co w związku z tym?
- Mogę dostać zezwolenie na zorganizowanie imprezy?
- A to nie czasem należy do twoich obowiązków?
- Czyli zgadzasz się?
- Tak. Możesz zorganizować na tą okazję co tylko chcesz. - mruknął wracając do wypełniania jakiś dokumentów.
- Tak! - wykrzyknęłam i roześmiana pobiegłam do swojego pokoju. Mam czas tylko do jutra! Muszę się pośpieszyć, jeżeli chcę, żeby ktokolwiek przyszedł! Od razu zmieniłam się w człowieka, wzięłam kartkę papieru, długopis i wszystkie wizytówki, jakie dostałam. Szybko je przeglądałam i sięgnęłam do kieszeni po komórkę. Potrzeba jakiejś miejscówy, DJ'a lub wokalisty, żarcia, picia... Zaczęłam od tego, by zarezerwować moją ulubioną knajpę - Zagubionego Wędrowca. Na szczęście udało to się bez większego problemu. Zagwarantowali mi od razu dodatkowo napoje i jedzenie na miejscu. Niestety za małą opłatą, ale to nic. Przynajmniej o połowę ceny zeszliśmy w dół. W sumie teraz został mi tylko wybój DJ'a. Popatrzyłam na obie wizytówki. Neko czy Midnight? Po ponad 10 min. namysłu zdecydowałam, że urządzę tak zwany "pojedynek DJ'ów", w którym to okaże się, kto lepiej remix'uje. Przed DJ'ami ktoś jeszcze musi się pojawić, aby trochę rozkręcić imprezę i przyciągnąć wilki, prawda? Wybrałam numer Ice. Na szczęście cała trójka przyjęła propozycję. Tak właściwie to już wszystko z głowy...
O nie! A co z szczeniakami?! Przecież dla nich też powinno się coś znaleźć! Już wiem! Zrobię im bal w Pałacu, na którym to będą mogły świętować bez możliwości spożycia alkoholu i... Tak! Będą mogły nocować! Super! Będą zachwycone! Tylko kto się nimi zajmie? Może moja mama się zgodzi? Zobaczymy. W każdym razie należy jeszcze zaprojektować plakaty. Szybko sięgnęłam po ołówek, farby i pędzel. Wzięłam się do pracy. Po upływie około trzech godzin oba były skończone. W czasie, kiedy schły na moim parapecie pobiegłam do Wyspy Cudownego Wypoczynku. Na szczęście z odnalezieniem mamy nie miałam większego problemu.
- Mamo, mogłabyś zająć się stadem szczeniaków podczas mini balu z nocowaniem w Białym Pałacu? No wiesz, to tak z okazji Nowego Roku.
- Zgoda, pod warunkiem, że ty też później lub wcześniej się pojawisz i mi pomożesz.
- Stoi. - odrzekłam i pędem wróciłam do domu. Ciekawe, gdzie mój braciszek postanowi spędzić czas? Jest zbyt nieprzewidywalny, żebym mogła to teraz powiedzieć. Wzięłam plakaty, skserowałam kopie i pobiegłam na miasto, by je zawiesić.
- Hej Nati, mógłbyś mi później pomóc? - gadałam z telefonem przyłożonym do ucha, podtrzymując go sobie ramieniem. Przyklejałam właśnie taśmą kartkę do ściany, więc nie miałam wolnej ręki.
- Zależy kiedy, gdzie i jakiego typu ma być ta pomoc.
- Jutro, w Knajpie Zagubionego Wędrowca. Pomógłbyś mi przy rozstawianiu stołów, sprzętu i takich tam? Bo wiesz, ty jesteś facetem i myślę, że jednak tobie by to sprawniej poszło. Zabiorę też Alexa. Co ty na to?
- Pomyślę...
- Masz 3 minuty. Potem oddzwoń. - rozłączyłam się. Wtedy podeszła do mnie jakaś mała wadera pytająca i wskazująca łapką na plakat, który właśnie skończyłam rozwieszać:
- Przepraszam co się robi na tego typu balach?
- Hm... To akurat jest wersja dla szczeniąt. Po prostu ubierasz się w ładną sukienkę, jesz i tańczysz z kolegami. Na tym balu akurat możesz dodatkowo przenocować w Białym Pałacu, zupełnie jak księżniczka.
- Super! - wykrzyknęła podekscytowana.
- Bo wiesz, wersja dla dorosłych wygląda trochę inaczej. Jest bardziej uroczysta i poważna. Łatwo się na takim bankiecie nudzić. Jakbym miała wybierać, czy udać się na bal dla szczeniaków, czy dla dorosłych, wybrałabym ten pierwszy. - uśmiechnęłam się.
- Świetnie, dziękuję! - odparła biegnąc w swoim kierunku uradowana. Wtedy zadzwonił do mnie telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Był to Nati. Odebrałam.
- A więc jaka jest twoja decyzja? - zapytałam na wstępie.

<Nati?>

Od Glorego "Jak dołączyłam? [Ice]" cz.2 (cd. Ice)

- Czego dusza pragnie? - zapytałem. Z moich obserwacji wynika, że ostatnio dużo wilków chce należeć do Królestwa... a szczególnie wader.
- Czy mogłabym pozyskać pozwolenie na zamieszkanie w Królestwie?
Popatrzyłem na nią mym uważnym okiem, które widzi praktycznie wszystko. W sumie nie wyglądała tak źle. Przynajmniej lepiej, niż ta Nako czy jak jej tam było.
- A jak cię zwą?
- Ice.
- A więc Ice, na próbę zostajesz. Jednak jeżeli usłyszę o tobie jakieś złe wieści, natychmiast wracasz tam, skąd przybywasz. Czy to jest jasne?
- Tak, jaśnie królu.
- W takim razie Maho, oprowadź Ice po Królestwie i zaprowadź ją do jej domu.
- Ok. - odparła szara wadera. - Chodź.
Stwierdziłem, że moja uwaga jest tam już niepotrzebna i odszedłem do swojego biura. Jednak mój niezawodny słuch wykrył jeszcze komentarz Flory, która powiedziała na ucho do Ice:
- Dziwne. Dla nikogo nowego chyba nie był jeszcze taki miły... no oprócz Roni.
Nie zwróciłem na to większej uwagi. Nie powinna się wtrącać w to, kogo darzę sympatią, a kogo nie. Wyszły w Pałacu i powędrowały przez miasto.

<Ice?>

Od Glorego "Jak dołączyłam? [Neko]" cz.4

- Niech ci będzie, zostajesz.
- Dziękuję... - szepnęła kłaniając mi się.
- Tylko żebym nie słyszał w nocy żadnych "basów" czy jak to diabelstwo się tam nazywa.
- Oczywiście...
- Ewentualnie wyjątek stanowią imprezy organizowane przez Maho, jeżeli zezwoli ci na to... coś. A teraz już zmykaj. Maho zaprowadzi cię do twojego domu. - odparłem odchodząc we własnym kierunku. Moja córka zrobiła co kazałem i bezpiecznie doprowadziła nową mieszkankę Białego Królestwa do celu.