wtorek, 9 grudnia 2014

Od Nathaniel'a "Dołączam, śliczna. cz. 1" (cd. Jakaś chętna pięknolica?)

Wstałem wcześnie rano. Kolejny dzień, kolejny hotel po kolejnej ciężkiej nocy. Tylko mój uciążliwy charakter pozostał taki sam. Rozejrzałem się po pokoju. Gdyby ktoś rozpętał huragan w czterech hotelowych ścianach i wywrócił go do góry nogami to i tak nie przypominał by w najmniejszym stopniu pomieszczenia w którym aktualnie się znajdowałem.
Po odświeżeniu się i przebraniu w coś co nie wyglądało jak ścierka do podłogi wyszłem lub raczej uciekłem z budynku unikając recepcjonistki. Była śliczna, ale bukiet  raczej nie zrekompensuje poturbowanego pokoju na jedną nieopłaconą dobę. Ostatecznie opuściłem miasto i wędrując po wsiach dotarłem do dużej puszczy.
- Może wreszcie poznam kogoś mojego gatunku. - powiedziałem przemieniając się wcześniej w moją prawdziwą, wilczą postać.
- Nathaniel! - wykrzyknęła znana mi osóbka.
- Lucy? Skąd ty się wzięłaś?! - prawie dostałem palpitacji serca, gdy nienaturalnie brązowa wadera skoczyła i przygwoździła mnie do ziemi.
- Wiesz ile zdrowia mnie kosztujesz? Szukam cię już od miesiąca! Jak się czujesz? Nie złamałeś sobie nic? - samica zeszła z moich łap i obejrzała je dokładnie.
- Jestem zdrów jak ryba, nie traktuj mnie jak dziecko... - prychnąłem z uśmiechem.
- Muszę cię pilnować, a do poziomu dziecka w moich oczach jeszcze wiele ci brakuje. - zachichotała i rozczochrała moją grzywę.
- Bardzo zabawne. Okej, jestem okazem zdrowia i nie głoduję. Możesz sobie już iść. - poprawiłem zniszczone uczesanie i ruszyłem przed siebie.
- Ale mnie traktujesz... Ledwo osiągnąłeś pełnoletność i się wymądrzasz. Dobra, skoro chcesz to znikam. Przygotuj się, że jeszcze wpadnę. Na razie młody! - pokazała mi język i pobiegła przed siebie. Odprowadziłem ją wzrokiem. Zawsze zazdrościłem jej sprawności fizycznej, co nie znaczy, że sam jestem słaby. Po prostu była szybsza ode mnie, co działało mi na nerwy.
Truchtem przemieszczałem się dalej, aż w końcu natrafiłem na czyjąś obecność. Niezwykłej urody płeć piękna właśnie przemierzała wydeptaną przez watahę ścieżkę. Chwyciłem w kły przypadkowy kwiatek i wyskoczyłem z zarośli.
- Witaj pięknolica damo, mogłabyś się już zarumienić i pożyczyć pieniądze? Potrzebuję ich by odwiedzić dentystę, bo kolce tej róży poważnie zraniły mi dziąsła. - wyszczerzyłem się i wycedziłem, bo roślina utrudniała mi mowę.

<Chętna?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz