wtorek, 9 grudnia 2014

Od Glorego "Severus cz.1"



                Powoli zmierzałem do okna, lekko stukając obcasami butów o biały marmurową podłogę, którą wyłożony był cały pałac. Położyłem dłoń na chłodnym parapecie i jednym zdecydowanym ruchem lekko wychyliłem się za okno. Zamknąłem oczy zatracając się w uczuciu, którym darzyło mnie poranne słońce. Lekkie podmuchy wiatru delikatnie poruszała moimi czarnymi jak węgiel włosami. Wsłuchałem się w tą cichutką melodyjkę, którą on grał, zapraszając nas na zimowy bal, oraz ciszę, która nastąpiła potem. Uchyliłem oczy i popatrzyłem przed siebie. Stałem wewnątrz jednej z lśniących wież Białego Pałacu odbijającej promienie słonecznie, dając efekt baśniowego zamku, o jakim nawet nie śniła żadna z małych dziewczynek. Wieża ta wnosiła się nad milczącym o poranku miastem. Domy zlewały się w jedno, tworząc różnobarwną plamę, o odcieniach trzymających się brązu, żółci i czerni, pokryte białą, mroźną kołdrą.
Już za kilka minut miały się zacząć targi i ciszy miało już nie być… Odsunąłem się od okna robiąc pół kroku za siebie i zamknąłem z cichym stuknięciem okiennice. Gdy już miałem się odwrócić na pięcie i iść, nagle usłyszałem najpiękniejszą ze wszystkich melodii, a mianowicie głos mojej małżonki…
- Już wstałeś Kochanie?
Odwróciłem głowę w jej stronę. Była również w swojej ludzkiej wersji, wyglądało na to, że dopiero wstała. Wciąż ubrana była w swoją różową, jedwabną koszulę nocną, wyszywaną jaśniejszą nicią w różne fantazyjne wzory. Materiał ten pochodził od najznakomitszych krawców w tej okolicy, sprowadzany z daleka. Kosztował on niemało, ale warto było. Jade potarła swoje zaspane niebieskie oczęta i przyjrzała mi się uważniej.
- Coraz wcześniej wstajesz… Nie jesteś zmęczony?
- Nie, jest dobrze. – uśmiechnąłem się – Raczej powinnaś iść jeszcze się zdrzemnąć. Jest dość wcześnie.
- Nie jestem zmęczona. – stwierdziła mrugając oczami próbując się z siebie pozbyć ostatnich fal senności, w których wciąż była pogrążona. Podrapała się po głowie ziewając szeroko. Jej blond włosy były rozrzucone we wszystkie strony, wyraźnie rozczochrane przez noc. Zapewne będzie znowu przeklinać z szczotką w ręce, że jest do niczego…
- Jesteś strasznie uparta. Przecież widzę, że przydałoby ci się jeszcze trochę snu. – rzekłem ze śmiechem. Jade zrobiła z ust „kaczora”, by podkreślić swoje niezadowolenie.
- Idę się ubrać… - mruknęła odwracając się do mnie na pięcie, bym mógł podziwiać jej zgrabne plecy.
- Nie musisz. Teraz też wyglądasz ślicznie. – powiedziałem, ale po chwili pożałowałem swoich słów.
- Zboczeniec…
I odeszła trzaskając za sobą ciężkimi, drewnianymi drzwiami.
- Kobiety… - westchnąłem cicho, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Nagle do sali wbiegł zdyszany doręczyciel z kartką papieru zwiniętą w rulon. Nie zapomniał jednak zatrzymać się naprzeciwko mnie i złożyć mi niski pokłon.
- Dz-dzień do-dobry… - wysapał. Krople gorącego potu pokrywały całą jego lśniącą twarz, czerwoną od dużego wysiłku.
- Odsapnij, a potem zabierz się do mówienia. – syknąłem marszcząc nos zniesmaczniony. Zero kultury wobec króla… Wykonał posłusznie moje polecenie, a po kilku sekundach zapytałem mierząc go spojrzeniem:
- Kto pisze?
- Pański brat.
- Dawaj to… - warknąłem wyrywając mu z dłoni rulon i zacząłem gorączkowo czytać. – Skąd to masz?
- Kartka leżała nieopodal lasu zamieszkałego przez jakąś watahę, więc zobaczyłem tylko, kto pisze i stwierdziłem, że król chciałby to zobaczyć...
- Możesz już iść.
Doręczyciel prędko wyszedł z sali nie wiedząc, czego się ma się spodziewać. Przeczytałem treść listu, a tak właściwie to wyrwanej kartki z pamiętnika po raz kolejny.

08.10.2014r., Ogród Cieni

Oto i jest kolejny dzień spędzony no… Tu. Moja każda próba ucieczki kończyła się niepowodzeniem, więc stwierdziłem, że najlepszym pomysłem byłoby spróbować jeszcze raz, ostatni. Do pięćdziesięciu razy sztuka… No cóż, mam nadzieję, że tym razem się uda. Znaczy się nie zrobię tego dziś (no właśnie, ale skąd mam wiedzieć, kiedy będzie jutro?), ale dopiero na następny dzień. Przez cały czas mam wrażenie, że jestem traktowany za zwykłego robaka, który nie powinien nigdy znaleźć się na normalnym świecie. Najwyższa pora to zmienić i pokazać się reszcie wilków. Marzę o…

Dalszej części wpisu już nie było. Reszty mogłem się z łatwością domyślić. Niech to, wygląda na to, że ten skurwisyn planuje przejąć władzę nad Białym Królestwem… Ja już na to nie pozwolę, oj nie! Im prędzej zginie, tym lepiej. Przebrała się miarka.

*****************


Usiadłem zmęczony na chłodnym kamiennym moście znajdującym się w popularnym Parku Eskpisoliowetio. Podziwiałem w milczeniu lśniącą barwami tęczy wodę, chlupoczącą przy każdym napotkanym na drodze kamieniu. Strażników w najbliższych rejonach było w tej chwili więcej, więc mogłem być spokojniejszy. Reszta królestwa nie miała zielonego pojęcia, że grozi mi poważne niebezpieczeństwo ze strony własnego brata. Już zaledwie kilka minut później przybiegł do mnie ten sam doręczyciel, co wcześniej i rzekł z przerażeniem w oczach:
- Pański brat uciekł.

<C.D.N.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz